piątek, 12 sierpnia 2022

Od Alexandra cd. Sana

Muzyka grała głośno. Alexander bujał się lekko w rytm. Stał w pobliżu Elise i Yuriego, prowadząc z nimi kompletnie pozbawioną sensu rozmowę. Ich konwersacja, lekko podsycana alkoholem, przybierała coraz to nowsze i bardziej zakręcone kierunki. Gadali jednocześnie o wszystkim i o niczym. Alex nawet na chwilę kompletnie zapomniał, że Elise właściwie jest jego wrogiem. 
Tak naprawdę wszyscy, którzy go teraz otaczali raczej nie zawahaliby się podnieść na niego broni. Ale czy on i reszta zgromadzona tutaj młodzieży tak bardzo różniła się od siebie? Alexander nie wiedział. Miał pewność jednak, że kiedy nadejdzie czas, pewnego dnia, czy tego chce, czy też nie, będzie musiał stanąć do walki z tymi ludźmi. Dopóki łowcy istnieją i szkolą się, aby uprzykrzać życie smokom, pokój nie zapowiadał się możliwy. 
Wraz z Sanem i Yurim już od dłuższego czasu wtapiają się w tłum i starają się nie wzbudzać żadnych podejrzeń, starając się, aby zdobyć jak najwięcej informacji. Do tej pory nie dowiedzieli się wystarczająco dużo rzeczy. Faktycznie zapoznali się już z wieloma nieznanymi do tej pory Bractwu aspektami pracy łowcy, ale Alexander miał wrażenie, że dawna sprawa Petersona stoi w miejscu. Zwyczajnie nie mieli sposobności, aby zagłębić się w zagadnienia związane ze zdradą mężczyzny. Ciągłe treningi, wypady, spotkania. Alex nawet w Bractwie się tak nie przykładał. 
Zdał sobie też sprawę z faktu, że chciałby już wrócić do swojego mieszkania. Miejsce to nie było specjalne zadbane, dodatkowo malutkie i ogólnie nieprzyjemne, ale Alex postrzegał je za dom. Nie wierzył nawet, że kiedyś mógłby za tym zatęsknić. Tutaj czuł się obco. 
Na duchu podnosił go jednak fakt, że nie był w tym wszystkim sam. Pocieszała go obecność Sana. Yuriego nie. Yuriego miał dosyć. Nawet lepiej, jakby nie został zamieszany w całą tę sprawę. 
Alexander zastanawiał się, co San myśli o przedłużającej się myśli. Starszy chłopak znajdował się w trochę innej sytuacji. W domu czekała na niego rodzina. Musiał za nią tęsknić. Na samą myśl o tym, Alex poczuł się jeszcze gorzej. Nie wiedział, czy to przez wpływ alkoholu, ale nagle zaczął bardzo współczuć towarzyszowi. Musimy to skończyć jak najszybciej! Postanowił w myślach. Nie wiedział jeszcze, w jaki sposób, ale okazja mogła się nadarzyć w każdym momencie. Wystarczyło tylko na nią poczekać. 
- Sasha! Sasha!
Alexander został nagle wyrwany ze swoich myśli. Podniósł wzrok na Elise, która z lekką irytacją pomachała chłopakowi przed twarzą. 
- Słuchasz mnie? - zapytała. - Całkowicie odleciałeś!
- A, tak, przepraszam. Zamyśliłem się - odpowiedział Alex, chociaż po jego głosie było słychać, że dalej nieszczególnie wie, co się wokoło niego dzieje. - Co mówiłaś? 
- To, że Yuri... - nagle przerwała i całkowicie zaniemówiła. Wbiła wzrok przed siebie, a na jej twarzy pojawił się rumienieć. 
Alex nie musiał długo się zastanawiać, co mogło spowodować taką reakcję u dziewczyny. Właściwie nie "co", ale "kto". Choć sam początkowo nie umiał w to uwierzyć, w pełnej okazałości pojawił się przed nimi San.
Alexander nie miał pojęcia, co mogło skłonić chłopaka, aby pojawił się na imprezie. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek zobaczy go w takich okolicznościach. Po krótkim przywitaniu San i jego współlokator dołączyli do rozmowy. 
Obecność Sana na przyjęciu nie trwała długo. Alex na chwilę stracił go ze wzroku, a po krótkiej wymianie zdań z resztą znajomych, okazało się, że Sam podobno poszedł rozmawiać z łowcami. 
Zdziwiło to rudowłosego, ale wszystko wyjaśniło się w momencie przyjścia wiadomości na komórkę chłopaka. 
Alexander przez chwilę analizował to, co San do niego napisał. Lekko stępiony alkoholem umysł nie przetwarzał informacji tak szybko, jak dotychczas. Dopiero kiedy zrozumiał, o co chodziło chłopakowi odpisał mu prostą wiadomość: asna srpawa, andchodźe:)
- Idę do łazienki - oznajmił Alex, wyrywając z konwersacji swoich współrozmówców. Nie czekając na reakcję z ich strony, po prostu się oddalił. Później miał zamiar po prostu tłumaczyć się tym, że zgubił drogę. 
Idąc na spotkanie z Sanem, postanowił zapalić. Nikogo na korytarzach nie było. Nie obawiał się więc, że ktoś zacznie na niego krzyczeć i robić mu wyrzuty. 
Swojego towarzysza znalazł szybko. Czekał na niego niedaleko dalej, w pobliżu sali treningowej. 
- To od czego chcesz zacząć? - zagadnął i podszedł bliżej do Sana. 
- Niemal wszyscy zaproszeni łowcy znajdują się na przyjęciu - przypomniał chłopak. - Myślałem, że moglibyśmy pokręcić się w tamtych okolicach. 
Alexander pokiwał głową w ramach zgody. Razem z Sanem skierowali się w stronę skrzydła, które aktualnie zostało zajęte przed zaproszonych łowców. Znajdowało się właściwie po drugiej stronie całego obiektu. 
W ciszy pokonali dystans dzielący ich od miejsca docelowego. Właściwie jeszcze do niego nie dotarli, kiedy usłyszeli kroki. Przylegli do ściany i zaczęli nasłuchiwać nadchodzących osób. 
- Ej, ten dzieciak mnie zaniepokoił - rozbrzmiał męski głos. - Smoki wśród nas? Brzmi niedorzecznie, ale nie potrafię przestać o tym myśleć. 
- Daj spokój! - zawtórowała mu druga osoba. - Gadał głupoty. Nie ma na to szans. Te jaszczurki są głupie, ale raczej nie aż tak. 
Alexander zmarszczył brwi. Przeklinał w myślach Yuriego. Co, jeśli więcej osób myślało w podobny sposób? Miał jedynie nadzieję, że tak naprawdę nikt nie weźmie sobie jego słów do serca i nie zacznie szukać wśród kandydatów domniemanych zdrajców. 
- Zabierajmy się stąd - szepnął do Alexandra San. Rudowłosy kiwnął zgodnie głową i skierował swoje kroki za chłopakiem, który najpierw wyjrzał zza rogu, aby później cicho przebiec na drugą stronę korytarza. 
Alex ruszył jego śladem. Niestety, trochę opóźniona reakcja i koślawe ruchy spowodowane wcześniej wypitym alkoholem spowodowały, że chłopak zaczepił ramieniem o stojącego nieopodal kija o szczotki. Potknął się o niego i przedmiot, jak na złość, upadł na ziemię, wydając przy tym głośny huk. 
Rudowłosy nawet nie zdążył zareagować, kiedy tocząca się w tle rozmowa łowców nagle umilkła. Przeklął pod nosem, dając znak ręką Sanowi, aby ten szybko się wycofał. Sam sklecił na poczekaniu głupi plan, ale w tak naglącej sytuacji nie miał czasu wymyślić nic innego. Postanowił wykorzystać fakt tego, że niedawno miał przyjemność uczestniczenia w zakraplanej alkoholem zabawie. 
Usiadł na ziemi i po prostu udawał, że śpi. Nie podniósł głowy nawet wtedy, kiedy dwójka mężczyzn wykrzykiwała coś nad nim. Spojrzał w górę dopiero w momencie, w który jeden z nich poszarpał jego ramię. 
- W czym mogę pomóc? - zapytał, uśmiechając się najbardziej niewinnie, jak tylko potrafił. Lekko zaciągał głosem, by sprawiać wrażenie jak najmniej przytomnego. - Czy to już rano?
- Co ty tu robisz, dzieciaku?! - prychnął jeden z mężczyzn, pochylając się nad Alexandrem. 
- Idę do swojego pokoju - wyjaśnił spokojnie. Dłonią wskazał kierunek. Celowo wybrał całkowicie inny. 
Łowcy spojrzeli po sobie. Wyraz ich twarzy zmienił się. Nie byli już czujni, a raczej lekko poirytowany. 
- Kto wpadł na pomysł, żeby dać tym dzieciakom alkohol! Trochę procentów i całkowicie tracą orientację! To ma być przyszłość łowców? - narzekał jeden z nich. 
Drugi pomógł wstać Alexandrowi. Rudowłosy specjalnie udawał, że ma problemy z utrzymaniem się w pionie. 
- Odprowadzimy cię do akademików - poinformował wyższy łowca. 
- I żebym cię więcej dzisiaj nie spotkał - warknął jego towarzysz. W milczeniu oddalili się od skrzydła przeznaczonego doświadczonym łowcom. 
Zatrzymali się razem dopiero przed pokojem wskazanym przez Alexandra. 
- Nie wychodź stąd, już wystarczy ci alkoholu - rzucił na odchodne jeden z łowców. Zaraz po tym zostawił rudowłosego samego w pokoju. 
Alex w ciszy czekał, aż się oddalą. W międzyczasie napisał do Sana. Dopytał, gdzie chłopak znajduje się teraz. Nie miał zamiaru zostawiać go teraz, gdy dopiero zaczęli swoją małą wyprawę w stronę dormitorium łowców.

San?