piątek, 28 lipca 2023

Od Alexandra cd. Sana

 W sali treningowej z minuty na minutę rozpętywał się coraz większy chaos. Logiczne argumenty Sana nawet trochę nie przemówiły im do rozumu. Wręcz przeciwnie. Podjęcie jakiejkolwiek próby wyjaśnienia sytuacji nie miało najmniejszego sensu. To jedynie podkręciło emocje, w związku z czym już ponad połowa kandydatów przekrzykiwała się, rzucając kolejne wyssane z palca teorie. Alexandrowi wydawało się, że utknęli już tutaj na wieki. Z taką organizacją nie mieli szans w ogóle dojść do porozumienia, a co tutaj mówić o odnalezieniu szpiega.
- Może i lepiej - szepnął do siebie Alex. W końcu, gdyby ich grupa była wystarczająco ogarnięta, istniałaby szansa, że zostaną odkryci. Na szczęście, wśród tych kandydatów brakowało wybitnie inteligentnych jednostek. Jeśli to przyszłość smoczych zabójców, to nie mamy czego się obawiać - przeszło Alexandrowi przez myśl.
Skoro nie było realnej możliwości, aby dogadać się z resztą kandydatów, chłopak postanowił usiąść pod ścianą i po prostu w ciszy poczekać na rozwój wydarzeń. Osunął się powoli po płaskiej powierzchni i wzdłuż z niej zjechał na ziemię. Miał zamiar jedynie patrzeć, jak zaraz sala treningowa zapłonie pod wpływem rosnących z minuty na minutę sprzeczek młodych. Nic nie zwiastowało powodzenia ich misji. Na szczęście.
Alex nie wiedział, ile czasu już minęło. Ziewnął przeciągle, rzucając okiem na niekończący się harmider. Przez ostatnie kilkadziesiąt minut pod ścianę dołączyły kolejne osoby. Nie inaczej było z Sanem, który najpewniej również poddał się wobec próby przetłumaczenia do rozumu zgromadzonym kadetom. Byli na to zbyt głupi.
- Bez szans, że my kiedykolwiek stąd wyjdziemy w takim tempie - mruknął Alexander do siebie. Był już tak znudzony i zmęczony, że chyba wolałaby się przyznać, że to on jest szpiegiem niż siedzieć tu przez kolejną godzinę. Miał dosyć. Zsunął się jeszcze niżej, w taki sposób, że teraz już prawie całym ciałem leżał na posadzce sali treningowej.
- Wiem, co musimy zrobić! - rzucił ktoś nagle. Głos tej osoby rozbrzmiał tak głośno, że zajęty bawieniem się końcówkami włosów Alex, podskoczył zaskoczony. Spojrzał na krzykacza z nienawiścią w oczach, że ten go przestraszył.
Wzrok zgromadzonych kadetów skierował się w stronę ciemnowłosego chłopaka.
- Sami ich podpuścimy - powiedział niejasno, rodząc tym samym setkę pytań podważających jego słowa.
- Co masz przez to na myśli? O co chodzi?
- Wybierzmy kogokolwiek i powiemy, że to ta osoba jest szpiegiem - zaczął tłumaczyć ciemnowłosy. - Co mogą nam zrobić, jeśli nie trafimy? Nie mogą nas skrzywdzić, a może dzięki temu dostaniemy jakieś wskazówki!
Jego propozycja sprawiła, że panujący dotychczas chaos momentalnie ucichł. Wszyscy spojrzeli w kierunku mówcy. Alexander nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. To nie miało prawa się udać.
- Spróbujmy! - zawołał ktoś inny, przerywając nieprzyjemną dla ucha ciszę. Teraz zgromadzeni kadeci z niekrytym zdziwieniem wymalowanym na twarzach, odwrócili spojrzenie w kierunku ów śmiałka, który się na to zgodził.
- No właśnie! Samuel sam powiedział, że nie mogą zrobić nam krzywdy - dorzuciła kolejna osoba. - Po prostu przyznamy się do błędu, przeprosimy, poprosimy o pomoc…
Jak głupio by ten plan nie brzmiał, zyskiwał on coraz więcej zwolenników. Rozbrzmiewały kolejne głosy poparcia. Alexander nie potrafił w to uwierzyć. Czy oni naprawdę są tacy głupi czy tylko udają? Przecież ich genialny pomysł może być tragiczny w skutkach. Łowcy, nie dadzą się nabrać na tak banalną sztuczkę. Szybko to przejrzą i skończy się na tym, że postanowią ukarać całą grupę. Alex westchnął zmarnowany. To nie miało sensu.
- Wszystko pięknie, ale kto zgodzi się grać szpiega?
Nieoczekiwane pytanie sprawiło, że cała sala ponownie zamilkła. Trafiło ono w sedno. Kto zaryzykowałby własnym życiem w takiej sytuacji? W końcu, jeśli łowcy postanowią być konsekwentni - mogą dla przykładu ukarać kłamcę. Nikt o zdrowych zmysłach się nie zgodzi.
- Co o tym sądzisz? - szepnął Alex do Sana, który siedział nieopodal. Starszy chłopak w ogóle nie wyglądał, jakby był zainteresowany snutym przez innych kadetów planem. Jedynie przyglądał się im spod znudzonych, przymrużonych oczu.
- To nie skończy się dobrze - odpowiedział krótko ze wzruszeniem ramion.
Alexander jedynie przytaknął. Doskonale wiedział, że skutki próby oszukania łowców będą bolesne. Już nie mógł się doczekać, aż zobaczy upadek tego planu. Rozsiadł się wygodniej, aby obserwować dalej.
- Musimy kogoś wybrać! - Rozbrzmiewało polecenie. - Nie macie się przecież czego bać!
Nikt jednak nie wyrażał najmniejszej chęci. Odwracano wzrok, szeptano między sobą. Nic dziwnego. Jawne narażanie się na gniew trenerów to kompletny brak rozumu.
Alexander miał tylko nadzieję, że Yuri się nie da się przekonać. Inaczej byłyby koniec.
- W razie komplikacji, wyjaśnimy nasz plan! - Zachęty ze strony pomysłodawcy spisku nie ustawały.
- Sam się poświęć w takim razie! - prychnął ktoś stojący nieopodal. - Nikt dobrowolnie się na to nie zgodzi!
- W takim razie przeprowadzimy losowanie - podsunął pomysł ciemnowłosy chłopak. - Każdy zapisze swoje imię i los zdecyduje, kto zagra szpiega. Szanse będą wyrównane.
Szepty zgody ogarnęły zgromadzonych kadetów. Większość z nich była gotowa przystać na takie rozwiązanie.
- Naprawdę chcecie ryzykować?
W pewnym momencie jasnowłosa dziewczyna zabrała głos. Przepchnęła się przez tłum i stanęła na środku.
- Ten plan ma zbyt wiele wad! Jeśli naprawdę jest wśród nas szpieg, takie rozwiązanie byłoby mu na rękę!
Przez kolejne kilka minut kadeci ponownie zaczęli rzucać między sobą oskarżeniami. Ciemnowłosy chłopak i dziewczyna, która zabrała głos, zaczęli wymieniać się argumentami. O mało nie doszło do rękoczynu. Zgromadzeni musieli ich rozdzielić.
Po dłuższej chwili dopiero skłócona para doszła do porozumienia. Zdecydowano głosowanie. Podniesienie ręki oznaczało zgodę na plan polegający na podstawieniu szpiega. Jeśli będzie to większość - wszyscy mają na to przystać.
Alexandrowi to rozwiązanie niespecjalnie się podobało. Dlatego też nie podniósł ręki, kiedy nastał czas podjęcia decyzji.
Niestety, grupa kadetów zagłosowała na korzyść chłopaka. Wybór podłożonego szpiega stał się niepokojąco realny.
Z tego powodu zaczęto rozdawać karteczki, na której każdy musiał się podpisać. Alex zastanawiał się, czy zamiast swojego imienia, nie zapisać “Yuri”. Wtedy pozbyłby się jakiejkolwiek szansy na to, że zostanie wybrany.
Przemyślał to jednak dokładnie. Yuri w pierwszych minutach przyzna się, że jest prawdziwym szpiegiem. Brakuje mu rozumu. Alex nie mógł tak zaryzykować.
- Zapomniałeś, jak masz na imię? - usłyszał nagle. Była to Elise. Wydawała się rozbawiona.
- Nie, ale średnio podoba mi się cały ten plan - powiedział szczerze Alexander. - To jest kompletnie nieprzemyślane.
- Przesadzasz, nic złego nie może się stać! - pocieszała go. - A nawet jeśli. Jakie są szanse, że padnie akurat na kogoś z nas? Nie masz czym się przejmować!
Alex westchnął zmarnowany. Dziewczyna stała zbyt blisko, nie mógł więc kombinować, co do swojej tożsamości na kartce. Bez entuzjazmu, mając złe przeczucia, napisał “Sasha” i oddał los do wspólnej puli.
Miał nadzieję, że ten jeden raz w jego życiu, pech da mu odpocząć, a on nie zostanie wylosowany.


San?

środa, 22 marca 2023

Od Sana cd. Alexandra

San przeleciał po wszystkich wzrokiem.
No oczywiście, że ostatnie słowo musiało zależeć od niego. Nie mogli sami, między sobą tego załatwić, musieli wciągnąć jego zdanie, którego on swoją drogą nie miał i musiał wymyślić na poczekaniu. Ta cała misja testowała jego szybkie myślenie... tyle że jak popełni błąd to jego smocza głowa zawiśnie na ścianie w bazie łowców; przy odrobinie szczęścia na sali treningowej, gdzie jego puste oczy będą mogły obserwować resztę kadetów, dla których bogowie byli trochę bardziej miłosierni.
Nie mógł jednak poświęcić ani chwili na zastanowienie się, wzrok pozostałych z grupki znajomych wisiał na nim z wyraźnym zniecierpliwieniem, oczekując odpowiedzi. Im dłużej będzie milczał, tym gorzej dla niego i Alexandra. Musiał więc jak najszybciej coś wykombinować.
— Nawet nie zaczynajcie — mruknął wielce niezadowolonym tonem. — Sasha tak się schlał, że obrzygał całą łazienkę.
Elise i Yohan zmierzyli wzrokiem rudzielca, podczas gdy ten otworzył szeroko oczy z pewnym niedowierzaniem. Popatrzył na Sana, tamten tylko posłał mu szybkie przepraszające spojrzenie.
Szczerze mówiąc, głupio mu było z tym, co powiedział i zamierzał dodać. Czuł się źle, że zrobił z Alexandra ofiarę, ale nic lepszego na ten moment nie przychodziło mu do głowy. Uznał, że jeśli zapuści jakąś nieprzyjemną historię, podejrzenia opadną.
— Gdy nie wracał od dobrego kwadransa z toalety, kazałem wam to sprawdzić, ale sami niezbyt kontaktowaliście ze światem, więc ostatecznie ja musiałem iść. — Skrzyżował ręce na piersi. — Wszedłem do łazienki, a on leżał na brudnych kafelkach niczym postrzelona sarna, wszędzie wymiociny... Nie tylko musiałem go ogarnąć, ale jeszcze to wszystko posprzątać, inaczej łowcy by nas zjedli.
Alex wyglądał, jakby miał się zaraz zapaść pod ziemię, pozostała dwójka zaś spoglądała to na jednego, to na drugiego z chłopaków z malującym się obrzydzeniem na twarzach. Co jednak zdziwiło Sana, w pewnym momencie policzki dziewczyny zarumieniły się, a po oczach dało się dostrzec, że myślała już o czymś innym... San chyba nie chciał wiedzieć, o czym.
Na sali powoli zaczęło się robić coraz głośniej. Rekruci dyskutowali ze sobą, większość była zagubiona, a ponadto już padały pierwsze podejrzenia. Stojący przed resztą chłopak mierzył ich wszystkich wzrokiem, próbował uspokoić, lecz nie wychodziło mu to najlepiej. Sytuacja zapowiadała się w ten sposób, że niewiele brakowało do zapanowania chaosu.
I wtedy do głowy Sana przyszedł bardzo, ale to bardzo głupi pomysł.
— Dobra, już, cisza!
Wszyscy obrócili głowy, zamilkli jak jeden mąż i zawiesili swój wzrok na osobie, która wypowiedziała te słowa. Nikt nie zamierzał się więcej odzywać, bowiem oto na środek wyszedł nie kto inny, jak Samuel. Co jak co, ale z tym gościem inni nie chcieli zadzierać. I to właśnie postanowił wykorzystać San.
— Przegrzewanie waszych mózgów, by wyłapać tego, kto zniknął z imprezy nigdzie was nie zaprowadzi — powiedział tym charakterystycznym poważnym tonem. — Alkohol tak wam wyżarł szare komórki, że zapomnieliście o jego istnieniu na imprezie? Wszyscy się nawaliliście, niejednemu z was film się urwał. Część postanowiła znakować swój teren, inni szukali najbardziej absurdalnego miejsca do hibernacji, a teraz chcecie zgadywać, kto był, a kogo nie.
Wszyscy go słuchali, część minami podzielała jego zdanie. Niektórzy niezręcznie popatrzyli po sobie. San przyjrzał się całej grupie.
— Co więc mamy zrobić? — usłyszał.
— Tak, jak mamy sobie z tym poradzić? — dopytał ktoś inny.
— Pomyślcie trochę, to nie boli — rzucił Samuel. — Naprawdę uważacie, że łowcy nas tak po prostu zostawili, żebyśmy sami znaleźli szpiega? Nie mieliśmy nawet jednego treningu w terenie, a zostawili nas z tak istotnym zadaniem? — Wykonał dramatyczną pauzę. — Bzdury. Nie mogli na nas zrzucić takiego obciążenia z ryzykiem, że ktoś zostanie ranny.
Część kadetów szeptem wymieniła się ze sobą opiniami. Yohan pokazał Samuelowi kciuk w górę, Elise zaś wpatrywała się w niego jak w obrazek. Oczy Alexandra z kolei błyszczały nadzieją.
Oczywiście, musiał się znaleźć ktoś, kto jakimś cudem dalej nie był przekonany słowami Azjaty i postanowił podzielić się swoim poglądem, wołając:
— A co ich obchodzi nasze zdrowie?
— A to ich obchodzi, że dopóki nie otrzymamy licencji, ponoszą pełną odpowiedzialność za jakikolwiek uszczerbek na naszym zdrowiu, związany ze szkoleniem — odpowiedział bez mrugnięcia Samuel. — Czytałeś ty w ogóle papiery, które dostałeś czy uznałeś, że to po prostu kartka na twój autograf?
Ktoś niegłośno parsknął.
W końcu reszta zaczęła popierać jego zdanie. Nie tylko dlatego, że on to powiedział, ale najzwyczajniej w świecie miało sens. I San w duchu miał szczerą nadzieję, że o to właśnie chodziło. Nie widział bowiem, skąd łowcy mieliby niby wiedzieć o szpiegach. Przecież nie zrobił nic podejrzanego. Fakt, zakradł się z Alexem do pokojów gościnnych, ale nie pozostawili po sobie żadnych śladów. Nie było więc opcji, że ich nakryli.
Zapomniał o Yurim. On już mógł się wydać. San nie wiedział, co się z tym głupkiem działo w trakcie przyjęcia; mógł po pijaku odwalić coś albo wypaplać. Ach, czemu on musiał z nimi pójść na tę całą misję. Przysięgam, że jeśli przez niego zostaniemy wydani, to mu osobiście połamię nogi.
Chłopak, który wcześniej pełnił rolę głównego przemawiającego chwilę gładził palcami podbródek, a po pewnym czasie podszedł bliżej do Azjaty.
— To co robimy? — zapytał. — Nie powinniśmy przynajmniej udawać, że coś robimy?
San spojrzał na niego.
— Po co? — rzucił krytycznym tonem. — Prawdziwy łowca wie, kiedy trop prowadzi do ofiary, a kiedy tej ofiary w ogóle nie ma.
— Cóż, masz rację.
— Czyli co, mamy po prostu powiedzieć, że nie ma szpiega? — wtrąciła jakaś dziewczyna.
— Na to wychodzi...
Chłopak nie zdążył jednak dokończyć, ponieważ ktoś wyrwał się z tłumu, krzycząc:
— A co, jeśli naprawdę ktoś wśród nas jest?!
Wszyscy odwrócili się, spojrzeli na jakiegoś typka o brązowych włosach.
— Może oni po prostu nas tu zamknęli z zamiarem, żebyśmy wykonali za nich brudną robotę! — krzyczał, głos zdradzał cień zaniepokojenia. — A-Albo podłożyli sztucznego szpiega! Jak go nie znajdziemy to oblejemy wszyscy!
— Tak też może być — ktoś z tłumu rzucił.
Słysząc to wszystko, San powstrzymał się przed rozmasowaniem skroni. Trzeba było sprawiać kłopoty. No i co, jak obleją? Łowcy nie wyrzucą nagle wszystkich. To nie był egzamin. A znalezienie jednego szpiega w grupie kilkudziesięciu osób było dość trudnym zadaniem. Bez żadnych dowodów ani chociażby poszlak nie mogli nikogo oskarżyć.
— Tylko się ucieszą, jak spowodujecie chaos — powiedział Samuel. — Serio, ruszcie swoimi mózgownicami. Okoliczności są niedorzeczne. Nie mamy jak wziąć poszlak, nie mamy jak udowodnić ewentualną czyjąś zdradę, w takim tempie zaczniemy się wybijać. Kompletnie im to nie na rękę. Ale jeśli w głowach wam tylko nawalanka, to proszę bardzo, róbcie, co chcecie. Pamiętajcie tylko, że ostrzegałem.

Alexander?

sobota, 4 lutego 2023

Od Alexandra cd. Sana

Alexandra obudził głośny dźwięk powiadomień. W pierwszej chwili nie miał pojęcia, co się dzieje. Z ogromnym bólem głowy zaczął szukać swojego telefonu. Przedmiot odnalazł dopiero wciśnięty pod poszewkę poduszki. Chłopak nie miał pojęcia, jak komórka się tam znalazła, ale postanowił nie doszukiwać się w tym sensu. 
Czuł się, jakby widział przez mgłę, kiedy próbował odczytać przychodzące wiadomości. Musiał zmrużyć oczy i skupić się wyjątkowo, aby zrozumieć szereg napływających zdań. Niechętnie zapoznał się z ich treścią. 
Było wcześnie rano, ale ktoś wpadł na świetny pomysł zwołania spotkania. Alexander jęknął wstając z łóżka. Wszystko go bolało. Miał wrażenie, że nie spał przez ostatnie kilka dni. Pulsujący ucisk w głowie sprawnie utrudniał mu poruszanie się i zwykłe utrzymanie się w pionie. 
- Przesadziło się wczoraj, co? - Usłyszał głos swojego współlokatora. Drugi chłopak był w trakcie zakładania koszulki. 
- Nie denerwuj mnie nawet - prychnął zdenerwowany Alexander, a zaraz po tym ponownie rzucił się na łóżko. Naprawdę nie miał najmniejszej ochoty wstawać. - Myślisz, że wszyscy muszą iść?
- Obawiam się, że obecność obowiązkowa - zaśmiał się chłopak. - Wstawaj. Nie chcę mieć problemów z tego powodu, że ktoś się spóźni. 
Alex mruknął coś niezrozumiałego i w końcu zmotywował się, aby podnieść i ubrać. Będąc w łazience spojrzał w lustro. Wyglądał gorzej niż zwykle. Jego włosy były rozczochrane we wszystkie strony, ubranie pomięte, a podkład zakrywający tatuaż prawie całkowicie zszedł. Alex musiał więc poświęcić chwilę, aby dokładnie go zakryć. I przy okazji pozbyć się ciemnych kręgów pod oczami. Założył też czystą koszulę i spodnie, aby wyglądać choć trochę przyzwoicie. Chociaż i tak, kiedy przeglądał się w lustrze, miał wrażenie, że jest o krok od śmierci. 
Wyszedł z pokoju i pełnym kadetów korytarzem ruszył w stronę sali treningowej. Po drodze niestety natknął się na Elise. Ta z kolei wyglądała bardziej żywo niż kiedykolwiek wcześniej. Alexander zaczął się zastanawiać, czy dziewczyna nie czerpie ona energii z nieszczęścia innych. Z pulsującymi skroniami chłopak wszedł na sale. 
A tam nie było wcale ciszej. Wszyscy narzekali. Sam Alex nawet trochę się im nie dziwił. Po wczorajszej imprezie mało kto wyglądał jakby był gotowy na niespodziewany trening. 
W tłumie ledwo żywych osób Alexander wypatrzył Sana. Wiedział, że chłopak nic nie pił, ale wydawał się być równie zmęczony, co wszyscy inni zgromadzeni. 
Niedługo później rozpoczął się apel. Z początku Alex nawet nie słuchał. Miał nadzieję, że przewodniczący szybko skończy swoją przemowę, odbębnią jakiś trening i wróci spać. Niestety, wraz z kolejnymi słowami łowcy, chłopak zaczął się coraz bardziej denerwować. Zamarł w momencie, kiedy padł cel ich wczesnego zwołania na salę:
- Przed wami zadanie. Wśród was ukrył się szpieg. Macie go znaleźć i unieszkodliwić.
Alexander przełknął ślinę i powstrzymał się, aby spojrzeć w kierunku Sana. Miał wrażenie, że wcześniejsze zmęczenie i kac w jednej chwili zniknęły. Teraz zachowanie przytomności umysłu było kwestią przetrwania. 
Wśród zgromadzonych przeszedł głos wzburzenia oraz niedowierzenia. 
- Czy to zwykłe ćwiczenia? - padło pełne wątpliwości pytanie. Alexander miał nadzieję, że usłyszy pozytywną odpowiedź. Niestety taka nie była. 
- To prawdziwa sytuacja.
Alex ledwo powstrzymywał się od tego, aby nie zacząć się trząść z paniki. Powtarzał sobie, że każdy najmniejszy błąd teraz będzie kosztować go życie. Musiał zachować powagę. 
Przez cały ten czas chłopak zastanawiał się, kiedy zostali odkryci. Obawiał się, czy to nie przez jego wczorajszą pijacką wycieczkę, która miała miejsce trochę za daleko od akademików. Poczuł ukłucie winy. Czy to przez jego głupotę cała ich misja zaraz legnie w gruzach? 
Z zamyślenia chłopak wyrwał się, kiedy usłyszał rozmowę stojących obok niego towarzyszy. Yohan i Elise nie kryli swojego zaskoczenia. Sam Alexander postanowił zabrać w niej udział, aby nie wydawać się bardziej podejrzanym. Chociaż jego głos brzmiał naprawdę niepewnie, miał nadzieję, że wszyscy odbiorą to raczej za niedowierzanie całą sytuacją. Próbował utrzymywać wersję, w której łowcy faktycznie podstawili szpiega. Musieli w to uwierzyć. 
- A ty co myślisz, Samuel?
Alexander sam zastanawiał się, o czym myśli San. Chciał z nim porozmawiać. Teraz jednak musiał się przed tym powstrzymać, aby nikt nie zaczął ich podejrzewać. 
- Prawdziwy szpieg lub sztuczny, mnie to nie obchodzi. Załatwię, kogo trzeba - odpowiedział San bez chwili wahania. Gdyby nie to, że Alexander wiedział, kim naprawdę jest, sam by mu uwierzył. 
- To prawda! - przytaknął Yohan. - Po to tu jesteśmy. Żaden smok nie będzie sobie z nas drwić! 
Zaraz po tym pomiędzy rozmówcami zapanowała cisza. Zostali pozostawieni przez wykwalifikowanych łowców i skazani na samych siebie. Teraz mogli liczyć jedynie na nabyte w ciągu szkolenia umiejętności. 
Ich opiekunowie, nim wyszli, pozostawili jednak w sali tablice, flamastry, kartki papieru i przyrządy do pisania. Wszystko to miało pomóc w ustaleniu, kto jest szpiegiem. 
- To od czego zaczynamy? 
Nagle rozległ się głos. Jeden z młodych adeptów stanął wyżej na krześle i tym samym zwrócił na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. Alex zerknął w stronę Sana. Chłopak wpatrywał się w śmiałka spod przymrużonych oczu. 
- Może najpierw rozejrzyjmy się i sprawdźmy, czy wszyscy się znamy? - Padła pierwsza propozycja. Miało to sens. Jeśli ktoś był podstawiony, ktoś na pewno zauważy pojawienie się nowej twarzy. Alexander poczuł chwilową ulgę. Niemal od początku pobytu tutaj trzymał się z Elise, Sanem i Yohanem. Będą mogli nawzajem potwierdzić swoje tożsamości. 
Na sali pojawiło się małe zamieszanie. Wszyscy zaczęli łączyć się grupki. Po upływie chwili nikt nie stał już sam. Wyglądało na to, że żadna nowa osoba nie pojawiła się wśród kadetów. Jeśli miałby to być ktoś podstawiony, musiał znajdować się w szeregach od samego początku. 
Chyba, że naprawdę chodziło o Alexa, Sana czy Yuriego. Wtedy mieli duży problem, ale Alexander nawet nie dopuszczał do siebie takiej wiadomości. Ewentualnie, że odkryto tożsamość Ruska. To nie zdziwiłoby rudowłosego nawet przez chwilę. Może po alkoholu się wygadał? 
- Wszyscy się znamy, co teraz! 
- Jak mamy rozpoznać szpiega?
- Ktoś ukrywał się między nami tyle czasu?!
Salę przeszyły kolejne zdenerwowane głosy. 
- Pozostaje kwestia tego, że wezwano zebranie zaraz po przyjęciu - przemówił chłopak, który dalej stał na krześle. - To znaczy, że łowcy musieli odkryć szpiega właśnie wtedy! Musiało coś się wydarzyć podczas zabawy. Najbardziej podejrzane będą osoby, które nie brały w niej udziału. 
Wprawdzie miało to trochę sensu. Nic dziwnego, że ten kandydat zwrócił na to uwagę. Nie był głupi, a to niestety nie sprzyjało sprawie Alexandra. Jeśli tak dalej pójdzie, naprawdę zostaną złapani. Alex nie chciał nawet o tym myśleć. Bał się tego, co by się stało, gdyby trafił w ręce łowców. Zostałby od razu zabity? Torturowany? Więziony?
Pokręcił głową, wyrzucając z głowy wszystkie scenariusze. 
- Sasha, wszystko w porządku? - zapytała Elise, podchodząc bliżej. - Jesteś bardziej blady niż zwykle. 
- Nie czuję się zbyt dobrze - odparł Alex. Nie było to kłamstwo. Dalej odczuwał skutki wczorajszej imprezy, a dzisiaj na jego bolącą głowę spadły nieoczekiwane problemy. 
- Mam nadzieję, że szybko znajdziemy tego szpiega - westchnęła Elise. - Też marzę tylko o tym, żeby się położyć! 
- Zacznijmy więc go szukać - wtrącił Yohan. - Cała nasza czwórka była wczoraj na przyjęciu, prawda? Możemy to wzajemnie potwierdzić. 
Alexander pokiwał głową. Mieli alibi. Chociaż przez część przyjęcia. Miał nadzieję, że Elise lub Yohan nie przypomną sobie o ich zniknięciu.
- Chociaż, hmm, Sasha - Elise zwróciła się do rudowłosego chłopaka. - Co się działo z wami później? Nagle ty i San zniknęliście. 
Alex wstrzymał na chwilę oddech. Pamiętała o tym. Rzucając takie światło na ich wyjście z przyjęcia, wydawali się bardzo podejrzani. 
- Szczerze mówiąc, nie pamiętam - odpowiedział szybko, lekko wzruszając ramionami. - Wypiłem trochę za dużo, poszedłem do łazienki, ale rano obudziłem się w swoim pokoju. Nie wiem nawet, jak do niego trafiłem. 
Dziewczyna pokiwała głową, aby chwilę później niepewnie spojrzeć w kierunku Sana. 

San?

sobota, 24 grudnia 2022

Od Sana cd. Alexandra

— Samuel, obudź się!
San powoli podniósł powieki, zmrużył oczy.
Świetnie. Akurat kiedy wreszcie udało mu się zasnąć to jego jakże wyczekiwany sen musiał zostać przerwany. To przecież nie tak, że miał problemy z zasypianiem, zwłaszcza od rozpoczęcia misji. To wcale nie tak, że każdego ranka (a nawet na noc), musiał zakrywać makijażem cienie pod oczami. Nie, on był typowym człowiekiem, śpiącym te regularne osiem godzin na dobę.
Lepiej niech to będzie coś ważnego...
Popatrzył na stojącego nad nim Yohana. Mimo panującego w pokoju półmroku widział całkiem dobrze jego twarz i mógł określić, że chłopak wyglądał na przejętego czymś. Co to znaczyło? Szczerze mówiąc sam nie wiedział. Yohan czasami martwił się o byle bzdety, a co gorsza zawracał tym głowę biednego, bogom ducha winnego Sana, który nie zasłużył na taki żywot. A może jednak...?
— Co jest — mruknął pod nosem, nieco ospale sięgając ręką po leżącą na stoliku obok komórkę.
— Na grupie napisali, że łowcy kazali nam zejść na salę treningową, bo mają coś ważnego do ogłoszenia — oznajmił blondyn.
Słysząc to Azjata uniósł brew.
No tak, grupa. Rekruci wpadli na genialny pomysł, żeby utworzyć wspólną grupę na jakimś komunikatorze w celach... cóż, komunikacyjnych. Ale oczywiście San wyciszył ją całkowicie, osobiście nie widząc w niej żadnego pożytku. Szczególnie, gdy większość wpisów i wiadomości stanowiły memy oraz głupie teksty. Żeby choć trochę kreatywności użyli. Ach, pewnie jej nie mieli.
Spojrzał na wyświetlacz komórki, skrzywił się, widząc godzinę. Piąta pięćdziesiąt trzy. To jedyny raz, kiedy nie cieszę się na Blue Hour.
— Co może być takiego ważnego, że nie mogą poczekać do jakiejś normalniejszej godziny? — spytał zaspanym głosem.
— Nie wiem, coś ważnego. — Yohan wzruszył ramionami.
W tym momencie po pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Blondyn poszedł otworzyć. San jedynie podniósł się do pozycji siedzącej, ale usłyszał czyiś głos, mówiący, że wszyscy mają iść na salę treningową. Westchnął ciężko.
No i tyle z jego spania. A miało być tak pięknie. Mieli później zacząć zajęcia, więc miał mieć więcej czasu na odpoczynek. Udało mu się zasnąć, więc mógł odzyskać więcej energii niż normalnie. Mógł się trochę polenić w pokoju. Na moment udać, że wcale nie był na żadnej ważnej misji. Ale to wszystko zostało mu odebrane. Bo sobie łowcy wymyślili jakieś zgromadzenie dla rekrutów.
Niech ta misja jak najszybciej się skończy.
Kilka minut później znalazł się już na miejscu. Wraz z Yohanem weszli na salę, minęli dwóch łowców, czających się przy drzwiach, jakby pilnowali wejścia. San od razu zwrócił na to uwagę. Ukradkiem zmierzył ich wzrokiem, został jednak pociągnięty przez współlokatora w stronę Elise i Sashy.
— Hej — przywitała się dziewczyna. — Wyspani?
— Niezbyt — przyznał Yohan.
— Jak większość.
W tym momencie cała czwórka przeleciała wzrokiem po pozostałych. Wszyscy rekruci byli wyraźnie zmęczeni, sporą część pewnie jeszcze męczył kac, a niektórzy wyglądali na zmartwionych lub też złych. W skrócie cała grupa prezentowała się marnie.
San zmarszczył delikatnie brwi. W tym momencie przyszli łowcy nie przedstawiali się najlepiej, lecz nie było to nic dziwnego; w końcu dosłownie kilka godzin temu skończyła się zakrapiana alkoholem impreza. Po czymś takim większość zapewne do południa będzie czuła konsekwencje. Czemu więc łowcy ich tu wszystkich zgromadzili? Nie mogli być na tyle nieświadomi stanu młodych. Czyżby rzeczywiście było to coś ważnego? Ważnego do tego stopnia, żeby zebrać ich o szóstej rano?
Na dodatek ci stojący przy drzwiach. Nie było wątpliwości, że czatowali. A że stali od strony wewnętrznej, musieli pilnować, żeby nikt nie wyszedł.
San miał złe przeczucie.
Alexander potarł dłonią jedno oko.
— Czy jeśli powiem, że źle się czuję to będę mógł wyjść? — rzucił ni do siebie, ni do reszty.
— Niech nikt nie wychodzi — usłyszeli wtem wszyscy.
Rekruci zamilkli jak jeden mąż, odwrócili się i spojrzeli na stojącego z brzegu średniego wieku mężczyznę.
— Zebrałem was tu z ważnych przyczyn — oznajmił łowca. — Otóż widzicie, gdy przyjdzie pora walki, nie zawsze będziecie wypoczęci i w pełni sił. Czasami będziecie musieli poradzić sobie z ograniczonym zasobem energii.
Już po tych słowach San mógł się domyślić, co ich za chwilę czekało. I wcale nie był z tego zadowolony.
Oczywiście, że łowcy musieli im zrobić niezapowiedziany trening z samego rano, oczywiście! I to jeszcze, kiedy trzy czwarte zbierało żniwa wczorajszej imprezy. To było bardzo popularne na takich szkoleniach. Nawet Aurora nieraz stosowała tego typu tricki. Zbić uwagę, przytłumić nieco zmysły, a potem wepchnąć w przepaść specjalnie stworzonego do takiej sytuacji problemu.
— Przed wami zadanie — mówił dalej łowca. — Wśród was ukrył się szpieg. Macie go znaleźć i unieszkodliwić.
San otworzył szeroko oczy, zamierając w kompletnym bezruchu.
Nie.
Nie mogło być.
— Oczywiście, żadnego zabijania ani ciężkich obrażeń. Możecie, a nawet zalecam wykorzystać to, co znajduje się w tym oto pomieszczeniu. Nie możecie jednak go opuścić dopóki nie znajdziecie szpiega.
W tym momencie na całej sali zapanowała pewna wrzawa. Wszyscy coś szeptali między sobą, rozmawiali, zastanawiali się, o co chodziło.
— Czy to zwykłe ćwiczenia? — ktoś zapytał.
Łowca pokręcił głową.
— To prawdziwa sytuacja.
San spuścił głowę, przybrał na twarz spokojny wyraz. Wewnątrz jednak był wstrząśnięty.
Czyżby okryli prawdę? Ale jak? Jak mogli się dowiedzieć, że w grupie przebywali szpiedzy? San pilnował, żeby się nie wydali...
Nie. Nie pilnował za dobrze. Nie skupiał się wystarczająco na Yurim. On mógł ich wydać. On mógł coś palnąć.
Ale gdyby to zrobił, nie byłoby czegoś takiego, całej tej sytuacji, jaka teraz miała tu miejsce. San znał go na tyle, by stwierdzić, że jak już się Yuri spali to będzie to głośne wydarzenie. Nie dałoby się tego przerobić na jakąś ubogą, podrasowaną wersję gry w mafię.
O co więc chodziło? Co się stało?
W jak dużym niebezpieczeństwie się właśnie znaleźli?
— Cooo?! — niemal zawołał Yohan.
Głos blondyna wyrwał Sana z zamyślenia. Azjata zamrugał parę razy, spojrzał na swoich towarzyszy, którzy teraz wymieniali się trudnymi do określenia spojrzeniami.
— Słyszeliście go? — spytał tonem pełnym emocji Yohan. — Między nami ukrywa się szpieg!
— Szpieg? — niemal się zająknął Alexander. — Ja tam nie wierzę!
— Jak szpieg miałby się znaleźć w samej bazie łowców? — Elise również wyglądała na przejętą całą tą sprawą. — Czy to znaczy... że gdzieś tu przebywa smok pod ludzką przykrywką?
Twarz rudowłosego momentalnie pobladła. Odchrząknął cicho pod nosem, wykonał krok w tył.
— A-A może chcą nam wmówić, że to się dzieje naprawdę! — zawołał pospiesznie. — Może, em, to wszystko jest ustawione! Komuś powiedzieli, że ma udawać szpiega! Albo w ogóle go nie ma i po prostu będą obserwować jak się zachowamy w takiej sytuacji!
— Też możliwe — przyznał Yohan, gładząc palcami swój podbródek. — Ale wtedy raczej nie zrywaliby nas z łóżek o szóstej, kiedy zajęcia powinniśmy dzisiaj zacząć popołudniu ze względu na wczorajsze przyjęcie.
Elise powoli przytaknęła. Popadła na krótką chwilę w zamyślenie.
— A ty co myślisz, Samuel?
W tym momencie wzrok całej trójki skierował się na Azjatę. San popatrzył po nich. Wiele myśli krążyło po jego umyśle, aż trudno było się skupić na jednej. Nie mógł jednak teraz się nimi zająć, niezależnie od tego, jak ważne lub negatywne one były. W końcu co innego było istotniejszego.
Zmarszczył nieco brwi, przyjął poważną minę.
— Prawdziwy szpieg lub sztuczny, mnie to nie obchodzi — powiedział zniżonym głosem. — Załatwię, kogo trzeba.

Alexander?

sobota, 17 września 2022

Od Alexandra cd. Sana

Z przymrużonymi oczami przeczytał wiadomość od Sana. Przekazane od niego informacje o aktualnym miejscu pobytu były jednocześnie wyjątkowo szczegółowe, jak i skomplikowane. Przynajmniej takie wydały się Alexandrowi, który musiał w powietrzu rozrysować sobie dłonią drogę, którą musi pokonać. Lewo? Schody? Pierwsze piętro? 
Dopiero, kiedy był całkowicie pewien, którędy ma się udać, wysunął głowę z pokoju. W ciszy rozejrzał się, czy nikogo tam nie było. Na szczęście korytarz opustoszał w związku z trwającym przyjęciem. 
Alexander zgodnie z instrukcjami Sana wyszedł na spotkanie z nim. Przemykał się przy zaciemnionych holach, jak tylko najciszej i najszybciej potrafił. W pośpiechu prawie przegapił odpowiedni zakręt. Trochę się zgubił, ale ostatecznie dotarł na miejsce. Sana jednak nie było. 
Alex ciężko łapał powietrze i spoglądał na boki, próbując domyślić się, gdzie mógł się podziać jego towarzysz. Wtedy też usłyszał kroki. Poczuł, jak jego całe ciało zastyga w bezruchu, próbując zlokalizować, skąd nadchodzi prawdopodobne zagrożenie. Był gotowy do ucieczki, kiedy z cienia wyłonił się San. Alexander odetchnął z ulgą. 
Razem podeszli do najbliższych drzwi. Rudowłosy miał już wprawę we włamywaniu się do różnych miejsc. Przyklęknął w pobliżu zamka i zaczął przy nim majstrować. Okazało się, że dziura była niezwykle mała i z trudem przychodziło mu dobranie odpowiedniego kształtu. Męczył się nad tym dłuższą chwilę, ale usilnie starał się ukrywać, że ma z tym małe kłopoty. Ostatecznie udało mu się otworzyć ten przeklęty zamek. Zachował klucz. 
Weszli do środka i zamknęli się od środka, aby nie zaskoczyć się nagłą wizytą właściciela wszystkich rzeczy, które właśnie zaczęli przeglądać. 
- Staraj się odkładać przedmioty tak, żeby nikt nie mógł stwierdzić, że ktoś je dotykał. Nie możemy pozwolić, żeby łowcy nabrali podejrzeń - usłyszał od Sana. Alexander przytaknął w odpowiedzi i zaczął podnosić leżące na półkach przedmioty. Oglądał je ze skupieniem, ale właściwie nie wiedział, czego tak naprawdę ma szukać. Wolał o to zapytać swojego towarzysza, który również niespecjalnie miał pojęcie, czego poszukują. Oprócz tego, że miało to mieć związek z aktualną misją. 
Może przez alkohol Alexander stał się odrobinę bardziej wylewny, niż zwykle. Już niedługo później zaczął marudzić Sanowi, że chciałby jak najszybciej wrócić do domu. Miał dosyć tej sytuacji. Utknęli wśród wrogów i właściwie nie wiedzieli, jakich dowodów jeszcze potrzebowali. Dopiero po krótkiej wymianie zdań przypomniał sobie o broni. Musieli ją zdobyć, a na szczęście wydawało się, że są tego bliżej niż dalej. 
- Ja też chcę wracać, wierz mi - powiedział nagle San. - Najchętniej to bym rzucił to wszystko i poszedł do domu. Ale musimy skończyć tę misję.
Alexander spojrzał w jego kierunku. Nie miał pojęcia, co miał odpowiedzieć. Chęć powrotu do domu Sana pewnie była znacznie mocniejsza od tej, którą on odczuwał. Jego towarzysz miał gdzie wracać. Czekała na niego rodzina. Musiał za nią tęsknić. 
Na Alexa nie czekał nikt. Nawet, jeśli misja się skończy i udowodnią swoją niewinność, nie będzie miał dokąd wracać. Zdał sobie sprawę, że teraz chociaż czymś się zajmował. Balansował między życiem, a śmiercią, narażając życie dla jakiegoś głupiego zadania, ale nie był w tym sam. Kiedy wszystko to się skończy, wróci do zwykłej szarej codzienności. Nudnej szkoły, męczącej pracy i wykańczających treningów. Znowu będzie sam. 
Nie chciał jednak zadręczać Sana swoim nagłym przygnębieniem. Choć złapał się na tym, że dłuższą chwilę wpatrywał się w trzymany teraz w rękach wazon z uschniętymi kwiatami, szybko otrząsnął się z zamyślenia i odłożył przedmiot ponownie na półkę. Pokręcił głową i odwrócił się w kierunku Sana, który właśnie zajmował się przeglądaniem szuflad. 
- Eh, obawiam się, że niczego tutaj nie znajdziemy - westchnął zmarnowany Alexander. - Masz rację, poczekajmy na broń i wiejmy stąd jak najdalej. 
Przed wyjściem upewnili się, że na pewno nie zostawili czegoś podejrzanie przestawionego. Na szczęście wszystko naturalnie zajmowało swoje miejsca. Zgasili światła i cicho wymknęli się na korytarz, gdzie Alex zamknął drzwi na klucz. 
- Sprawdzamy jeszcze jakiś pokój? - zapytał rudowłosy, podnosząc się od zamka. 
- Już późno, niedługo przyjęcie pewnie się skończy - stwierdził San po chwili zastanowienia. - Nie jest to warte ryzyka. Wracajmy. 
- W porządku. I tak jestem już bardzo zmęczony. 
Bez słowa skierowali się w stronę dormitorium przeznaczonemu kandydatom. Już w połowie drogi zaczęli mijać lekko podchmielonych uczestników przyjęcia. Początkowo Alexander odrobinę zdenerwował się na ich widok. Szybko się jednak okazało, że niepotrzebnie. Większość mijanych młodych łowców ledwo kontaktowała ze światem.
San i Alex wtopili się w grupę osób. Teraz chcieli jedynie w spokoju dotrzeć do swoich pokojów. 
- O, tutaj jesteście! 
Znajomy kobiecy głos sprawił, że Alexander poczuł dreszcze. Odwrócił się niechętnie, aby spostrzec podążającą za nimi Elise. 
- Co z wami? Przepadliście na całą noc! - zawołała z wyrzutem, doganiając dwóch młodzieńców. - Cała dobra zabawa was ominęła. 
Alex wymienił szybkie spojrzenie z Sanem. Faktycznie minęło całe przyjęcie, nim oni łaskawie postanowili na nie powrócić. 
- Już tak późno? Musieliśmy stracić rachubę czasu, haha - zaśmiał się Alexander, próbując wymigać się od mało wygodnych pytań. - Ominęło nas coś ciekawego?
- Yuri pod koniec wyzwał jednego z łowców na pojedynek i zjawiskowo przegrał - zaczęła opowiadać dziewczyna. - Szkoda, że tego nie widzieliście!
Alex zerknął na Sana. Ten nie wydawał się być pod wrażeniem. 
- Tego można się po nim spodziewać - stwierdził rudowłosy, lekko wzruszając ramionami. Tak naprawdę trochę żałował, że tego nie widział. - Czy coś jeszcze?
Wtedy dziewczyna przysunęła się trochę bliżej, jakby to, co miała zaraz powiedzieć, było owiane tajemnicą. 
- Jeden z łowców się wygadał - szepnęła. - Podobno zaraz po tych profesjonalnych treningach mają nas zabrać na jakiś egzamin w terenie. Najlepsi z kadetów w trakcie tego wypadu dostaną już własne bronie! Nie mogę się już doczekać!
Mówiąc to, nie mogła powstrzymać się, aby nie spojrzeć na Sana. Nic dziwnego - jeśli ktoś ma otrzymać wyjątkowe narzędzie do walki, chłopak dostałby je w pierwszej kolejności. 
Alexander zaś nie mógł ukryć mimowolnego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach. Z nutką ekscytacji pomyślał o tym, że zdobycie broni jest już tak blisko! Sam może jej nie otrzyma, ale Sanowi na pewno się uda! Wtedy będą mogli w końcu wrócić do domu. I nie pojawią się tam z pustymi rękoma!
Po krótkiej wymianie zdań, Alex ponarzekał, że jest zmęczony, więc pożegnał się z Elise i wraz z Sanem skierowali się w stronę męskich sypialni. 
- Może w końcu dopisało nam trochę szczęścia - odparł Alexander, nie kryjąc ulgi. - Powrót może okazać się szybszy, niż sądziliśmy. Trzeba będzie tylko porozmawiać z Yurim - dodał po chwili, już mniej zadowolony. - Zostawienie go tutaj byłoby naprawdę zabawne, ale chyba niestety nie możemy tego zrobić. 
Zaraz po tym Alexander pożegnał się i wrócił do swojego pokoju. Szedł spać z nadzieją, że ten nieszczęsny trening z zawodowymi łowcami skończy się w przeciągu kilku krótkich dni. A dalej może być tylko z górki, prawda?

San?

czwartek, 1 września 2022

Od Sana cd. Alexandra

W ciszy odprowadził wzrokiem prowadzonego przez łowców Alexandra do momentu jak cała trójka zniknęła mu z pola widzenia. Wyprostował się, wziął nieco głębszy wdech.
To chyba jednak nie był zbyt dobry pomysł wciągać w to rudowłosego. Alex trochę wypił w czasie imprezy i teraz nie był w pełni zmysłów. Wolniej reagował oraz miał gorszy zmysł równowagi. W takiej sytuacji mogło to doprowadzić do nieprzyjemnych skutków. A San nie chciał narażać na klęskę ani misji, ani chłopaka. I choć mimo introwertycznej natury ogromnie chciał wsparcia w obecnym planie przetrząśnięcia skrzydła, w którym urzędowali na co dzień łowcy, zapowiadało się na to, że będzie musiał podołać zadaniu na własną rękę.
Kiedy się upewnił, że w okolicy nikogo poza nim nie było, ostrożnie zaczął iść dalej korytarzem. Dokładnie nasłuchiwał otoczenia, zwracając uwagę na każdy dźwięk i każdy ruch, jaki wychwycił kątem oka. Musiał mieć się na baczności; Alexandrowi wcześniejsza wpadka jakoś uszła na sucho, ale San mógłby nie mieć już tyle szczęścia. On już chyba nie dałby rady wmówić innym, że się upił i pomylił kierunki. Nikt nie oczekiwał, że Samuel będzie tego typu osobą.
Po jakimś czasie stanął w korytarzu pełnym drzwi prowadzących do pokoi zajętych przez gości składających się z najlepszych łowców. To nie był koniec jego podróży, ponieważ chciał dobrać się przynajmniej do jednego zamka. Co niestety nie zapowiadało się ciekawie. Nie miał zbytnio doświadczenia jeśli chodziło o włamania. Może powinien wyjść od zewnątrz? Było ciepło, ktoś może zostawił otwarte okno.
Poczuł burczenie w kieszeni spodni. Wyciągnął komórkę, spojrzał na ekran. Dostał wiadomość od Alexandra. Chłopak pytał, gdzie San teraz był. Najwyraźniej nie zamierzał go zostawić samego i chciał możliwie jak najszybciej dołączyć. Ale czy to było dobre?
Przez dłuższą chwilę stał zapatrzony w komórkę. Bardzo się wahał z odpowiedzią. Jeśli tym razem Alex zostanie przyłapany to już nie wyślizgnie się tak łatwo. Z drugiej strony przydałyby się jego moce – mógłby jakoś ogarnąć zamki z pomocą lodu.
Ostatecznie westchnął ciężko i napisał:

Koło pokojów łowców. Jak od miejsca rozdzielenia pójdziesz prosto, skręcisz w lewo i pójdziesz po schodach na pierwsze piętro to będziesz na miejscu.

Z lekką niepewnością wysłał wiadomość. Nie musiał długo czekać na odpowiedź:

Już idę!

Przygryzł dolną wargę, schował komórkę z powrotem do kieszeni.
Poszedł do schodów, przemierzył kilka stopni, żeby znaleźć się między pierwszym a drugim piętrem. Przyczajony tak zaczął czekać na Alexandra. Cały czas był przygotowany na ewentualne pojawienie się nieprzyjaciela, aczkolwiek chwilami uciekał myślami do tego, co się ogólnie działo i co mogło się wydarzyć w przyszłości.
Ciekawy był, jak sytuacja wyglądała w domu. Rodzicom za dużo nie mówił o misji, żeby niepotrzebnie się martwili, więc pewnie pracowali jak zwykle. Joon raz wysłał do niego wiadomość, pytając, jak idzie, ale San odpisał krótko, z dopiskiem, że nie ma zbytnio czasu na pisanie z nim (pomińmy fakt, że on nie był jakoś szczególnie kontaktowym typem). Minęło jednak trochę czasu odkąd rozpoczął misję. I szczerze mówiąc miał jej już dość. Nie dość, że był mentalnie zmęczony to jeszcze ciągnęło się za nim podejrzane uczucie, że za niedługo coś niedobrego się wydarzy. Chciałby, żeby chodziło o coś związanego z Yurim... Ale wtedy nie byłoby to coś niedobrego.
Przysięgam, że jak wpadnie w jakieś bagno to go z niego nie wyciągnę.
Usłyszał ciche kroki. Przykucnął, spojrzał w dół przez szparę między schodami. Nie mógł niestety zobaczyć, kto to szedł, więc przyczaił się bliżej drugiego piętra.
Na szczęście jego oczom ukazał się Alexander. Rudowłosy stanął na korytarzu, poświęcił chwilę na złapanie oddechu, a następnie pobieżnie się rozejrzał. W międzyczasie San podszedł bliżej; tamten odwrócił się niespodziewanie z miną, jakby był gotowy do ucieczki. Uspokoił się jednak na widok towarzysza.
– Myślałem, że to znowu łowcy – przyznał, odetchnął z wyraźną ulgą.
San nie powiedział nic na ten temat. Minął chłopaka, udał się do pierwszych drzwi.
– W tych pokojach najprawdopodobniej mieszkają obecnie ci silni łowcy – powiedział.
Ruchem ręki nakazał rudowłosemu podejść bliżej. Alexander stanął obok niego, zmierzył wzrokiem zamek.
– Czyli będziemy się włamywać? – brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
– Tak. Jeśli dałbyś radę otworzyć lodem, dużo by to nam dało.
– Okej – to mówiąc kucnął przy drzwiach i przystąpił do działania.
Włam trochę zajął, ponieważ otwarcie zamka lodem okazało się być nieco trudniejsze niż chłopaki przypuszczali. W końcu jednak usłyszeli znajomy szczęk – Alexander z błyskiem w oczach wyprostował się i położył dłoń na klamce. Drzwi nie stawiały żadnego oporu, dały się otworzyć jak gdyby same ich zapraszały do środka.
Oboje powoli weszli do pokoju, zamknęli za sobą drzwi na zamek. Nie zwlekając zabrali się za przeszukiwanie.
– Staraj się odkładać przedmioty tak, żeby nikt nie mógł stwierdzić, że ktoś je dotykał – polecił San. – Nie możemy pozwolić, żeby łowcy nabrali podejrzeń.
– Jasne. – Przytaknął tamten, otwierając pierwszą szufladę przy biurku. – W ogóle szukamy czegoś konkretnego czy cokolwiek, co nam może pomóc w misji?
– To drugie. Wątpię, żeby którykolwiek z nich miał coś powiązanego z Petersonem.
– Peterson. Wow, prawie zapomniałem nazwiska.
San mu się nie dziwił. Prawdę mówiąc on sam niekiedy zapominał, po co dokładnie przyszedł do siedziby łowców. Bawienie się w rekrutów na tyle pochłaniało jego czas i energię, że w pewnych momentach nie umiał o niczym innym myśleć. Oby tylko nie przemienił się w jednego z nich.
Dokładnie przeszukiwali pomieszczenie, nic jednak nie mogli znaleźć poza grafikiem urzędującego tu łowcy. Oczywiście nie cechował się on niczym specjalnym: wyglądał wręcz nad wyraz zwyczajnie i przeciętnie. Alexander odłożył go na miejsce, westchnął ciężko.
– Nie możemy wziąć tych papierów, co znaleźliśmy wtedy w archiwum i już wracać? – jęknął zmarnowanym tonem. – Mam już dość tej misji. Jest męcząca. I jeszcze to bratanie się z rekrutami... Nie umiem sobie wyobrazić, co zrobią jak wyjdzie na jaw to, kim jesteśmy – dodał nieco ciszej.
– Czekamy, aż dostaniemy do rąk nasze bronie – przypomniał mu spokojnie San. – To okazja, której nie powinniśmy zaprzepaścić.
– Po prostu zabierzmy komuś innemu broń.
San na moment zastygł w bezruchu, przestając przeszukiwać szafę. Jakiś czas błądził wzrokiem, zbierając swoje myśli. Jakoś nie potrafił się przyznać, że chciał dostać broń, którą mu obiecali łowcy i zachować ją dla siebie. Myślał, że mogłaby się ona naprawdę przydać w przyszłych potyczkach... oczywiście nie przeciwko smokom. Zwalcz ogień ogniem, jak to mówili.
– Wolisz zabrać nową, nieużytą jeszcze broń czy broń, która już zabiła setki? – rzucił ostatecznie.
Ku jego nadziei tyle wystarczyło, by Alex więcej nie oponował. Chwilę między nimi trwała cisza, którą postanowił przerwać San.
– Ja też chcę wracać, wierz mi – powiedział, starając się brzmieć łagodnie. – Najchętniej to bym rzucił to wszystko i poszedł do domu. Ale musimy skończyć tę misję.

Alexander?

piątek, 12 sierpnia 2022

Od Alexandra cd. Sana

Muzyka grała głośno. Alexander bujał się lekko w rytm. Stał w pobliżu Elise i Yuriego, prowadząc z nimi kompletnie pozbawioną sensu rozmowę. Ich konwersacja, lekko podsycana alkoholem, przybierała coraz to nowsze i bardziej zakręcone kierunki. Gadali jednocześnie o wszystkim i o niczym. Alex nawet na chwilę kompletnie zapomniał, że Elise właściwie jest jego wrogiem. 
Tak naprawdę wszyscy, którzy go teraz otaczali raczej nie zawahaliby się podnieść na niego broni. Ale czy on i reszta zgromadzona tutaj młodzieży tak bardzo różniła się od siebie? Alexander nie wiedział. Miał pewność jednak, że kiedy nadejdzie czas, pewnego dnia, czy tego chce, czy też nie, będzie musiał stanąć do walki z tymi ludźmi. Dopóki łowcy istnieją i szkolą się, aby uprzykrzać życie smokom, pokój nie zapowiadał się możliwy. 
Wraz z Sanem i Yurim już od dłuższego czasu wtapiają się w tłum i starają się nie wzbudzać żadnych podejrzeń, starając się, aby zdobyć jak najwięcej informacji. Do tej pory nie dowiedzieli się wystarczająco dużo rzeczy. Faktycznie zapoznali się już z wieloma nieznanymi do tej pory Bractwu aspektami pracy łowcy, ale Alexander miał wrażenie, że dawna sprawa Petersona stoi w miejscu. Zwyczajnie nie mieli sposobności, aby zagłębić się w zagadnienia związane ze zdradą mężczyzny. Ciągłe treningi, wypady, spotkania. Alex nawet w Bractwie się tak nie przykładał. 
Zdał sobie też sprawę z faktu, że chciałby już wrócić do swojego mieszkania. Miejsce to nie było specjalne zadbane, dodatkowo malutkie i ogólnie nieprzyjemne, ale Alex postrzegał je za dom. Nie wierzył nawet, że kiedyś mógłby za tym zatęsknić. Tutaj czuł się obco. 
Na duchu podnosił go jednak fakt, że nie był w tym wszystkim sam. Pocieszała go obecność Sana. Yuriego nie. Yuriego miał dosyć. Nawet lepiej, jakby nie został zamieszany w całą tę sprawę. 
Alexander zastanawiał się, co San myśli o przedłużającej się myśli. Starszy chłopak znajdował się w trochę innej sytuacji. W domu czekała na niego rodzina. Musiał za nią tęsknić. Na samą myśl o tym, Alex poczuł się jeszcze gorzej. Nie wiedział, czy to przez wpływ alkoholu, ale nagle zaczął bardzo współczuć towarzyszowi. Musimy to skończyć jak najszybciej! Postanowił w myślach. Nie wiedział jeszcze, w jaki sposób, ale okazja mogła się nadarzyć w każdym momencie. Wystarczyło tylko na nią poczekać. 
- Sasha! Sasha!
Alexander został nagle wyrwany ze swoich myśli. Podniósł wzrok na Elise, która z lekką irytacją pomachała chłopakowi przed twarzą. 
- Słuchasz mnie? - zapytała. - Całkowicie odleciałeś!
- A, tak, przepraszam. Zamyśliłem się - odpowiedział Alex, chociaż po jego głosie było słychać, że dalej nieszczególnie wie, co się wokoło niego dzieje. - Co mówiłaś? 
- To, że Yuri... - nagle przerwała i całkowicie zaniemówiła. Wbiła wzrok przed siebie, a na jej twarzy pojawił się rumienieć. 
Alex nie musiał długo się zastanawiać, co mogło spowodować taką reakcję u dziewczyny. Właściwie nie "co", ale "kto". Choć sam początkowo nie umiał w to uwierzyć, w pełnej okazałości pojawił się przed nimi San.
Alexander nie miał pojęcia, co mogło skłonić chłopaka, aby pojawił się na imprezie. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek zobaczy go w takich okolicznościach. Po krótkim przywitaniu San i jego współlokator dołączyli do rozmowy. 
Obecność Sana na przyjęciu nie trwała długo. Alex na chwilę stracił go ze wzroku, a po krótkiej wymianie zdań z resztą znajomych, okazało się, że Sam podobno poszedł rozmawiać z łowcami. 
Zdziwiło to rudowłosego, ale wszystko wyjaśniło się w momencie przyjścia wiadomości na komórkę chłopaka. 
Alexander przez chwilę analizował to, co San do niego napisał. Lekko stępiony alkoholem umysł nie przetwarzał informacji tak szybko, jak dotychczas. Dopiero kiedy zrozumiał, o co chodziło chłopakowi odpisał mu prostą wiadomość: asna srpawa, andchodźe:)
- Idę do łazienki - oznajmił Alex, wyrywając z konwersacji swoich współrozmówców. Nie czekając na reakcję z ich strony, po prostu się oddalił. Później miał zamiar po prostu tłumaczyć się tym, że zgubił drogę. 
Idąc na spotkanie z Sanem, postanowił zapalić. Nikogo na korytarzach nie było. Nie obawiał się więc, że ktoś zacznie na niego krzyczeć i robić mu wyrzuty. 
Swojego towarzysza znalazł szybko. Czekał na niego niedaleko dalej, w pobliżu sali treningowej. 
- To od czego chcesz zacząć? - zagadnął i podszedł bliżej do Sana. 
- Niemal wszyscy zaproszeni łowcy znajdują się na przyjęciu - przypomniał chłopak. - Myślałem, że moglibyśmy pokręcić się w tamtych okolicach. 
Alexander pokiwał głową w ramach zgody. Razem z Sanem skierowali się w stronę skrzydła, które aktualnie zostało zajęte przed zaproszonych łowców. Znajdowało się właściwie po drugiej stronie całego obiektu. 
W ciszy pokonali dystans dzielący ich od miejsca docelowego. Właściwie jeszcze do niego nie dotarli, kiedy usłyszeli kroki. Przylegli do ściany i zaczęli nasłuchiwać nadchodzących osób. 
- Ej, ten dzieciak mnie zaniepokoił - rozbrzmiał męski głos. - Smoki wśród nas? Brzmi niedorzecznie, ale nie potrafię przestać o tym myśleć. 
- Daj spokój! - zawtórowała mu druga osoba. - Gadał głupoty. Nie ma na to szans. Te jaszczurki są głupie, ale raczej nie aż tak. 
Alexander zmarszczył brwi. Przeklinał w myślach Yuriego. Co, jeśli więcej osób myślało w podobny sposób? Miał jedynie nadzieję, że tak naprawdę nikt nie weźmie sobie jego słów do serca i nie zacznie szukać wśród kandydatów domniemanych zdrajców. 
- Zabierajmy się stąd - szepnął do Alexandra San. Rudowłosy kiwnął zgodnie głową i skierował swoje kroki za chłopakiem, który najpierw wyjrzał zza rogu, aby później cicho przebiec na drugą stronę korytarza. 
Alex ruszył jego śladem. Niestety, trochę opóźniona reakcja i koślawe ruchy spowodowane wcześniej wypitym alkoholem spowodowały, że chłopak zaczepił ramieniem o stojącego nieopodal kija o szczotki. Potknął się o niego i przedmiot, jak na złość, upadł na ziemię, wydając przy tym głośny huk. 
Rudowłosy nawet nie zdążył zareagować, kiedy tocząca się w tle rozmowa łowców nagle umilkła. Przeklął pod nosem, dając znak ręką Sanowi, aby ten szybko się wycofał. Sam sklecił na poczekaniu głupi plan, ale w tak naglącej sytuacji nie miał czasu wymyślić nic innego. Postanowił wykorzystać fakt tego, że niedawno miał przyjemność uczestniczenia w zakraplanej alkoholem zabawie. 
Usiadł na ziemi i po prostu udawał, że śpi. Nie podniósł głowy nawet wtedy, kiedy dwójka mężczyzn wykrzykiwała coś nad nim. Spojrzał w górę dopiero w momencie, w który jeden z nich poszarpał jego ramię. 
- W czym mogę pomóc? - zapytał, uśmiechając się najbardziej niewinnie, jak tylko potrafił. Lekko zaciągał głosem, by sprawiać wrażenie jak najmniej przytomnego. - Czy to już rano?
- Co ty tu robisz, dzieciaku?! - prychnął jeden z mężczyzn, pochylając się nad Alexandrem. 
- Idę do swojego pokoju - wyjaśnił spokojnie. Dłonią wskazał kierunek. Celowo wybrał całkowicie inny. 
Łowcy spojrzeli po sobie. Wyraz ich twarzy zmienił się. Nie byli już czujni, a raczej lekko poirytowany. 
- Kto wpadł na pomysł, żeby dać tym dzieciakom alkohol! Trochę procentów i całkowicie tracą orientację! To ma być przyszłość łowców? - narzekał jeden z nich. 
Drugi pomógł wstać Alexandrowi. Rudowłosy specjalnie udawał, że ma problemy z utrzymaniem się w pionie. 
- Odprowadzimy cię do akademików - poinformował wyższy łowca. 
- I żebym cię więcej dzisiaj nie spotkał - warknął jego towarzysz. W milczeniu oddalili się od skrzydła przeznaczonego doświadczonym łowcom. 
Zatrzymali się razem dopiero przed pokojem wskazanym przez Alexandra. 
- Nie wychodź stąd, już wystarczy ci alkoholu - rzucił na odchodne jeden z łowców. Zaraz po tym zostawił rudowłosego samego w pokoju. 
Alex w ciszy czekał, aż się oddalą. W międzyczasie napisał do Sana. Dopytał, gdzie chłopak znajduje się teraz. Nie miał zamiaru zostawiać go teraz, gdy dopiero zaczęli swoją małą wyprawę w stronę dormitorium łowców.

San?