środa, 14 kwietnia 2021

Od Alexandra cd. Sana

 Alexander siedział naburmuszony, wsłuchując się w niezgodę mentorki. Nie rozumiał jej odmowy. Wcale z jego umiejętnościami nie było tak źle, jak sądziła kobieta. Ostatnio naprawdę się poprawił. Podczas nieobecności nauczycielki nawet trenował. 
Rebecca zdenerwowała go porównywaniem do Sana. Sam doskonale wiedział, że blondyn jest od niego znacznie silniejszy. Dowiedział się już o tym podczas ich pierwszego wspólnego treningu. 
Alex nie chciał się jednak poddawać i czuł potrzebę męczenia mentorki o pozwolenie. W końcu się zgodzi. Zawsze ulega po jakimś czasie.
- Zapomnij, nie ma takiej opcji - ucięła po kolejnych prośbach białowłosego. Alexander wzrokiem szukał wsparcia u Sana. Jednak z kamiennej miny chłopaka nie dało się zbyt wiele odczytać. Spokojnym spojrzeniem omiatał zebranych w pokoju członków Bractwa. 
- Zrobisz sobie krzywdę, na pewno - kontynuowała Rebecca. - Nie mogę cię wysłać na pewną śmierć. Wykluczone, zapomnij. 
Alexander westchnął zmarnowany. Nie, oczywiście, że się nie podda. Będzie naciskać jeszcze mocniej, dopóki mentorka się nie zgodzi. 
- Ale przecież nie zrobimy niczego głupiego! - upierał się. 
- To, że chcesz tam iść jest samo w sobie głupie! Pomyślałeś, co z wami zrobią, jak was złapią?! 
- Najpierw muszą nas złapać - wytknął Alex, zaplatając ręce na piersi. - Będziemy wystarczająco ostrożni, nie ma szans, że nas okryją. 
Rebecca zmarszczyła brwi. San i jego mentorka milczeli przez całą tę ostrą wymianę zdań. Co jakiś czas wymieniali się jedynie spojrzeniami. 
- No dobrze, przemyślę to - mruknęła członkini starszyzny. - Ale jutro pojawisz się na treningu. Jeśli spełnisz moje oczekiwania, pozwolę ci pójść razem z Sanem. Załatwię wam też oficjalnie pozwolenie, aby nikt z Bractwa nie podejrzewał was o zdradę, skoro i tak wątpią w waszą uczciwość. 
Alexander momentalnie się rozpromienił. 
- Nie zawiodę cię! - obiecał. 
Później ustalili dokładniejszy plan działania. Mentorki w końcu opuściły mieszkanie Alexandra, więc uczniowie mogli w końcu w spokoju porozmawiać. 
- Kiedy im powiemy, że Yuri chce iść z nami? - zapytał Alex, nie kryjąc nagłego rozbawienia. Czuł się wyjątkowo podekscytowany. Jutro na pewno przekona Rebeccę, aby go puściła. Czeka więc ich niezwykła, tajna misja! Już na samą myśl o byciu ukrytym agentem białowłosy nie potrafił usiedzieć na miejscu.
- Jeszcze nie wiemy, czy ty otrzymałeś zgodę - przypomniał spokojnie San. Nie podzielał ekscytacji towarzysza. 
Alexander prychnął. 
- Zgodzi się, mówię ci! Zawsze się w końcu ulega - zapewnił, siadając na blacie stołu. Niczym dziecko zaczął wymachiwać powoli nogami. 
- Postaraj się jutro. 
W końcu Alexander został sam w swoim mieszkaniu. Pośpiesznie posprzątał po gościach. Właściwie wrzucił jedynie naczynia do zlewu, obiecując sobie, że umyje je rano. Oczywiście jedynie oszukiwał sam siebie. Najpewniej przypomni sobie o nich dopiero w przyszłym tygodniu, albo w tedy, kiedy zabraknie mu kubków do picia. 
Po tym niesamowitym uprzątnięciu bałaganu oraz szybkim prysznicu, Alexander położył się spać. Początkowo nawet nie mógł jednak zasnąć. Powoli zaczęły łapać go wątpliwości, co było niemal do niego niepodobne. Może Rebecca ma jednak rację? Co, jeśli zostaną złapani? Łowcy na pewno im nie odpuszczą! Jeden nieprzemyślany ruch i na bank stracą głowę!
Z powodu późnego zaśnięcia Alexander oczywiście spóźnił się na trening. Wytłumaczył się oczywiście problemem z pociągiem, który przyjechał dużo po czasie. Rebecca jedynie zmarszczyła brwi, ale nie skomentowała postawy ucznia. Dla niego nie było już nadziei. 
San wraz ze swoją nauczycielką trenowali po drugiej stronie sali, widząc, że zaczyna się pojedynek między Rebeccą a Alexem, zatrzymali się na chwilę, aby spojrzeć na walczących. 
- Pokaż mi więc, czego się nauczyłeś. Zaatakuj mnie.
Mentorka od razu przeszła do rzeczy. Alex oczywiście też nie zwlekał długo z wykonaniem polecenia. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą. 
Treningi z Sanem przyniosły efekty. Alexander był w stanie znacznie szybciej kreować lodowe bronie. Chociaż twarde, trudne do uniknięcia śnieżki ciężko było nazwać bronią. 
Kobieta całkowicie skupiła się na unikach, tracąc możliwość ataku. Jednocześnie białowłosy tworzył na podłodze cienką, lodową warstwę. Na pierwszy rzut oka ciężko było ją zauważył. Liczył, że zajęta ochroną nauczycielka nie zauważy podstępu. Tak też było. Jeden krok w niewłaściwą stronę i Rebecca straciła równowagę. Nie upadła jednak zjawiskowo na ziemię, jak liczył po cichu Alex, a odskoczyła do tyłu niezgrabnie lądując kawałek dalej. 
- Całkiem nieźle - pochwaliła, rozcierając obolałe po upadku nadgarstki. - Czuję się pozytywnie zaskoczona. 
Alexander wyprostował się dumnie.
- Nie wątp we mnie więcej - prychnął, nie spuszczając wzroku z mentorki. - To jak z tą misją? 
- Możesz iść - westchnęła. - Ale przysięgam, własnoręcznie cię zabiję, jeśli zrobicie coś głupiego!
Białowłosy zaśmiał się cicho. Cieszył się, że jego nauczycielka w końcu uległa. Wtedy przypomniał sobie o jeszcze jednej sprawie. Natychmiast spoważniał. 
- Czy Yuri będzie mógł iść z nami? 
- Yuri? Uczeń Petersona? - Rebecca wydawała się zaskoczona pytaniem ucznia. - Wtajemniczyliście go? 
San i Alexander wymienili spojrzenia. Blondyn podszedł i szybko wyjaśnił, ile powiedzieli Ruskowi oraz dodał, że chłopak chce iść z nimi. 
- Nie ma jeszcze mentora - przypomniała Rebecca. - Jeśli jego rodzice wyrażą zgodę, myślę, że Bractwo nie będzie miało nic przeciwko temu. 
- Tylko, czy chcecie, aby z wami szedł - wtrąciła mentorka Sana, która również podeszła do rozmawiających w centrum sali. 
Alexander wbił wzrok w podłogę. Yuri nie należy do najinteligentniejszych ludzi pod słońcem. Jest denerwujący i porywczy, ale silny. Lepiej mieć go za sojusznika niż wroga.
- Damy radę - przytaknął po chwili. - Jeśli będzie sprawiał problemy, po prostu go odeślemy.
- Pozostaje jeszcze jedna sprawa. - Wzrok wszystkich skupił się na wypowiadającej się mentorce Alexa. - Musicie koniecznie zrobić coś ze swoim wyglądem i wymyślić inną tożsamość - przypomniała, po czym zwróciła się do swojego ucznia: - Nie wiem, co przyszło ci do głowy robić tatuaże w tak widocznym miejscu, ale na czas misji noś szaliki albo spróbuj to przykryć podkładem. 
Białowłosy mimowolnie pogładził się po szyi. Całkowicie zapomniał o swoich tatuażach. Faktycznie będzie musiał coś z nimi zrobić. 
Omówili jeszcze drobniejsze szczegóły. Dzisiejsze popołudnie mieli spędzić na przygotowaniach, a jutro po raz ostatni zjawić się bazie, aby dopełnić formalności. Dodatkowo, Rebecca musiała załatwić zwolnienie uczniowi w szkole i w pracy. Alexander skontaktował się również z Yurim, aby powiadomić go o planach. Rosjanin oczywiście obiecał jak najszybciej zgłosić się do mentorki białowłosego, która miała mu wszystko dokładniej wyjaśnić. 
Alex wracał do domu inną drogą, niż zwykle. Zahaczył o drogerię. Wśród bogatego asortymentu wybrał najlepiej kryjący podkład, który bardzo nie różnił się od jego naturalnego koloru skóry. W duchu modlił się, aby tyle wystarczyło, bo nie miał zamiaru cały czas chodzić w szaliku. 
Chłopak podszedł też do działu z farbami do włosów. Przeraził się ilością oferowanych specyfików. Plan miał prosty. Szukał mało wyróżniającego się, najzwyklejszego koloru. Z żalem serca będzie farbować swoje białe włosy, ale nie miał wyjścia. 
Ostatecznie wybrał ciepły odcień brązu. Kasjerka patrzyła się na niego niechętnym wzorkiem, kiedy pakowała do torebki jego zakupy. Nie skomentowała jednak jego wyboru. 
Alexander wrócił do domu. Od razu zabrał się do pracy. Wyjął farbę do włosów i westchnął ze zmarnowania. Szybko przeczytał, jak jej używać. Nigdy wcześniej nie malował sobie sam włosów. Sam z natury był jasnym blondynem, a do białego odzieniu doprowadził go fryzjer. Teraz przyszło to zniszczyć. 
Maź o podejrzanym kolorze nakładał ostrożnie na pojedyncze kosmyki. Starał się być jak najdokładniejszy. Mimo ostrzeżenia na pudełku, przejechał jeszcze brwi. Z tak jasnymi brwiami i ciemnymi włosami wyglądałby po prostu źle. 
Minął czas na przetrzymywanie farby na włosach. Zmył je wodą i spojrzał w lusterko. Póki co, nie wyglądało to źle. 
Zrobiło się gorzej, kiedy Alexander wysuszył włosy. Nie były brązowe! To z brązem nie miało nic wspólnego! Były całkowicie rude. Nawet nie, wydawały się chamsko pomarańczowe. 
Alex, przerażony tym widokiem, opadł na łóżko, nie ruszając się, jakby stracił dalszą chęć do życia. On nigdy nie pozbędzie się tego koloru. Czyżby pozostało mu jedynie ogolenie się na łyso? 
Teraz już rudowłosy w końcu wstał z miejsca i jeszcze raz spróbował zmyć tę paskudną barwę. Nic z tego. Przez chwilę myślał, że uda się ponownie do drogerii i kupi ciemniejszy odcień. Wtedy przypomniał sobie imię kasjerki. Przecież ona umrze ze śmiechu, jak go zobaczy. 
Postanowił więc zostawić ten kolor i udawać, że tak miało być. Po raz ostatni spojrzał w lustro. Wygląda naprawdę źle. 

San?

wtorek, 6 kwietnia 2021

Od Sana cd. Alexandra

Świetnie.
Czy Sanowi się podobało dołączenie Yuriego? Niezbyt. Pomijając fakt, że go nie lubił od samego początku i teraz trochę ciężko było zmienić o nim zdanie, chłopak postanowił zrobić wszystko, by udowodnić niewinność swojego mentora. San widział to tylko jako problem. Co nie znajdą to Rusek będzie wymyślał ze sto wymówek, że to nie tak jak się wydaje i pewnie to San i Alex tak to widzą, bo nie lubią Petersona, a on, jeden prawdziwy, widzi jak jest w rzeczywistości. Tego nam brakowało...
– Szkoda, że po prostu nie możemy, nie wiem, dostać się do bazy łowców i tam zdobyć potrzebne dowody. Mielibyśmy je na wyciągnięcie ręki – mruknął wtem pod nosem Alex, krzyżując ręce na piersi. – Byłoby niebezpiecznie, ale zdobylibyśmy niepodważalną pewność, co do winy Petersona. 
Szczerze mówiąc, pomysł zakradnięcia się do bazy wroga w celu zdobycia informacji nie był wcale taki zły. Może przy okazji znaleźliby coś jeszcze, jakieś tajne plany, cokolwiek, dzięki czemu zyskaliby na reputacji z bractwie. Nadal jednak było to nie lada wyzwanie, jeden mały błąd mógłby mieć fatalne skutki, a choć San często narzekał na swoje życie, nie widział siebie umierającego w tym wieku. Jeszcze nie skończył wielu planowanych rysunków, z którymi zwlekał już od milleniów.
– Musimy działać ostrożnie... – zaczął, lecz nie zdążył dokończyć, bowiem Yuri mu przerwał.
– To jest świetny pomysł! – zawołał na tyle głośno, że gdyby w okolicy jeszcze przebywały jakieś osoby, z pewnością by zwróciły na niego uwagę. – Będziemy jak tajni agenci!
– Nie możemy – zaprzeczył poważnie San, ściągając brwi. – To bardzo duże ryzyko, jesteśmy tylko uczniami, w dodatku nie znamy za dobrze wroga. Może ty nie miałeś takiej okazji, ale my już raz zakradaliśmy się do mniejszej bazy łowców i gdyby nie szczęście to nie wiem, czy byśmy tu teraz byli.
– San ma rację – przytaknął Alexander. – Wtedy to byli z nami jeszcze inni członkowie bractwa. Sami nie możemy działać na własną rękę, nawet jeśli rzeczywiście mielibyśmy znaleźć dowody.
– A co, jak pójdziemy tam pod przykrywką? – Yuri się widocznie nie poddawał. – Moglibyśmy się podszyć pod rekrutów czy coś w tym stylu, zdobyć ich zaufanie, a potem przeszukać siedzibę!
San milczał, lecz wtem uniósł brwi. Zdał sobie właśnie sprawę, że ten jeden raz Rusek nie wygadywał takich głupot. Pomysł udawania łowców nie wydawał się taki zły. Co prawda, nadal znaleźliby się w potencjalnym niebezpieczeństwie, zwłaszcza gdyby ujawnili swój prawdziwy wygląd, ale gdyby tak przez jakiś czas, miesiąc, dwa, robili za uczniów lub nawet członków organizacji łowców, możliwe, że daliby radę. A że byli jeszcze uczniami, łowcy ich praktycznie nie znali.
– To pierwszy raz, kiedy powiedziałeś coś choć trochę sensownego – przyznał po pewnym czasie San.
Słysząc jego słowa, Yuri cały się jakby rozpromienił, Uśmiechnął się szeroko, oczy błysnęły podekscytowaniem.
– Sensei mnie pochwalił! – rzucił ni do siebie, ni do reszty, lecz widząc spojrzenie Sana odchrząknął nagle, poważniejąc. – Powinniśmy więc to zrobić!
– Najpierw opinia mentorek – przypomniał mu Alex. – Samowolka jest dla nas jeszcze niedostępna.
Na te słowa Yuri nieco posmutniał. San zmierzył go wzrokiem. W tym momencie skrzywił się odrobinę. Jeśli miał być szczery to chciałby już zakończyć swoje szkolenie i zostać pełnoprawnym członkiem bractwa. Wreszcie otrzymałby trochę swobody i oficjalnie mógłby zacząć wspinaczkę po szczeblach hierarchii (oczywiście tylko po to, by inni dali mu spokój, bo wtedy zajmowałby jakieś wysokie stanowisko i większość nie mogłaby mu się naprzykrzać).
– Skontaktujmy się z nimi teraz – zaproponował Alexander.
W odpowiedzi San przytaknął.



– Nie.
Rebecca patrzyła na nich z pełną powagą, krzyżując ręce na piersi. Wydawało się, że wzrokiem próbuje ich zabić.
– Ale to nasza jedyna szansa! – nadal próbował ją namówić Alex.
– Na pewno coś innego jeszcze jest. – Mimo błagań kobieta była nieugięta.
San zmierzył ją wzrokiem. To było do przewidzenia. Oczywiście, że Rebecca ich nie puści – wszyscy wiedzieli, że zabawa w tajnych agentów wiązała się ze sporym ryzykiem; albo odniosą sukces i zdobędą informacje, albo zostaną złapani i straceni. Nie było nic pomiędzy.
Przeniósł wzrok na swoją mentorkę, która dotychczas stała w milczeniu, wyraźnie zamyślona. Gdy uwaga wszystkich skupiła się na niej, popatrzyła po reszcie, jak gdyby na moment zapomniała o ich obecności.
– W sumie – zaczęła.
Spojrzała na Rebeccę, która spoglądała na nią z niezadowoleniem, ale też zwiastunem pewnego zawiedzenia.
– To znaczy, ja mojego Sana bym puściła – rzekła po krótkim namyśle Aurora. – Znam go dobrze, to dojrzały, mądry chłopak, a że wiem jak działa jego umysł to myślę, że mógłby sobie poradzić.
Usłyszawszy to, San zamrugał parę razy. Okej, tego to on już się nie spodziewał. Podejrzewał, że jego mentorka również się nie zgodzi. Chociaż... nie pozwoliła im tak do końca, bo jak na razie powiedziała jedynie, że jemu by pozwoliła, pomijając Alexa i Yuriego. Ale nie miał co się temu dziwić; w końcu nie znała ich za dobrze.
Na słowa Aurory Rebecca skrzywiła się nieznacznie.
– Chciałabym móc powiedzieć to samo o moim uczniu – westchnęła, na moment przymykając oczy.
– Hmpf, nie jestem taki beznadziejny z kolei! – bąknął Alexander. – Ostatnio się polepszyłem, wiesz? Zresztą, nikt nie jest tak dobry w udawaniu człowieka jak ja!
– Nadal jednak uniknąłeś za dużo treningów! – odparła Rebecca. – Spójrz na Sana! On regularnie trenuje, jego mentorka dobrze go zna i wie, na co go stać!
– Proszę mnie w ten sposób nie wykorzystywać – rzekł spokojnie San.
Wtem oczy Aurory błysnęły, co Koreańczyk od razu zauważył. Przyjrzał się mentorce, westchnął cicho. Wiedział doskonale, co ten błysk oznaczał. Kobieta dostrzegła okazję i postanowiła ją wykorzystać.
– Ach, współczuję ci bardzo! – jęknęła teatralnym smutkiem, przysuwając się o krok bliżej do staruszki. – Masz takiego ucznia, że nawet nie możesz go dobrze poznać. A mój San jest wspaniałym uczniem! Obecny na każdym spotkaniu, ciężko trenuje z widocznymi rezultatami! Jest też sprytny i trochę przebiegły, co mu bardzo pomoże na misjach! Ach, też ostatnio miał swój pierwszy kill, i to niejeden! Boże, jestem z niego taka dumna! – dodała tonem, jak gdyby Koreańczyk był jej najukochańszym dzieckiem.
– Przymknęłabyś się – syknęła Rebecca, odpychając ją.
Oglądając cały ten marny skecz, San z trudem powstrzymywał się przed odejściem. Naprawdę, nie chciał już tu być. Wcale nie jestem taki wspaniały... Aż przypomniał sobie te wszystkie momenty, kiedy myślał, że umrze na treningu.
– Aish, świetnie – westchnął ciężko.

Alexander?

niedziela, 4 kwietnia 2021

Od Alexandra cd. Sana

- Myślisz, że Yuri pozostanie po naszej stronie? - zapytał po chwili ciszy Alexander. - Od początku naszej znajomości wydawał się dziwny i trochę podejrzany. I po dzisiejszym spotkaniu może nas znowu znienawidzić.
- Myślę, że po prostu ma problemy z samokontrolą - stwierdził San. Jego mina przez cały ten czas pozostawała poważna. - Chociaż... Pewnie podobnie bym zareagował, gdybym dowiedział się, że osoba, którą bardzo cenię i szanuję jest wrogiem publicznym. No, może bym nie próbował zabić tego, kto przekazałby mi tę informację.
Alexander skrzywił się delikatnie. Blondyn miał rację. Reakcja Yuriego była jak najbardziej uzasadniona. Chłopak miał prawo zareagować tak impulsywnie.
- Po prostu dajmy mu czas - dodał po chwili San. - Na pewno jest choć trochę mądry, by dojść do wniosku, że sojusz z nami mu się opłaci. 
Białowłosy westchnął. Może jeśli Yuri przemyśli sobie wszystko na spokojnie, przejrzy na oczy? Alexander przeszedł nieprzyjemny dreszcz na myśl, że Rusek naprawdę mógłby im zaszkodzić. W końcu, kto wie, co chodzi mu po głowie? 
- A jeśli odwróci się przeciwko nam? - Białowłosy na głos wyraził swoje wątpliwości. 
- Zawsze możemy pobawić się w Petersona. 
Alex zaśmiał się cicho. 
- Nie jesteśmy tak okrutni - prychnął rozbawiony. - Mimo wszystko, Yuri przydałby się po naszej stronie. 
San jedynie przytaknął w odpowiedzi. Nie kontynuowali tej rozmowy, ponieważ w końcu dotarli pod knajpkę blondyna. Alexander, zgodnie z planem, postanowił do niej wstąpić i zjeść coś normalnego. 
Po krótkim ustaleniu, co białowłosy chce zjeść, wraz ze swoim towarzyszem zajęli miejsce przy stoliku i zaczęli dokładnie przeglądać notes Petersona. 
Niemal na każdej stronie zapisane były numery telefonów, nazwiska czy powtarzające się lokacje spotkań. McGarden pojawiał się wiele razy. Widywali się dosyć często i to zawsze w tych samych miejscach. 
- Sądzisz, że inni zapisani tutaj to również łowcy? - zapytał ściszonym głosem Alexander, przegryzając gotowe już mięso. 
San dalej spokojnie przeglądał dziennik.
- Myślę, że większość z nich na pewno - odpowiedział po chwili. - Okoliczności spotkań z niektórymi są podobne do tych, co McGardena. Peterson zdobył całkiem ciekawe grono znajomych.
Alexander kiwnął głową. Przysunął się też nieznacznie do Sana, który notował coś na kartce papieru. Po bliższym przyjrzeniu się białowłosy zauważył, że chłopak notuje najczęściej powtarzające się nazwiska. 
- Będziemy musieli ich wszystkich sprawdzić - poinformował San, podając Alexowi kartkę, aby ten mógł się lepiej przyjrzeć zapiskom. 
Po krótkiej wymianie zdań, uczniowie zaczęli przeszukiwać Internet. Niestety żadne z nazwisk nie pojawiało się w żaden podejrzany sposób. Jedynie McGardena było tak łatwo znaleźć. 
- W takim tempie nigdy nie uda nam się nic udowodnić - westchnął Alexander, garbiąc się ostentacyjnie. 
- Najlepiej będzie poradzić się mentorek, może słyszeli o którymkolwiek z nich.
Nim białowłosy zdążył cokolwiek odpowiedzieć, jego telefon zaczął wibrować, odgrywając denerwującą muzyczkę. Na jego wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer.
- Sądzisz, że powinienem odebrać? - zapytał niepewnie Alexander, biorąc do dłoni urządzenie. 
San przytaknął zgodnie. Białowłosy przesunął więc zieloną słuchawkę i powiedział typowe "halo?". Po drugiej stronie usłyszał znajomy głos.
- Yuri?! Skąd do cholery masz mój numer?!
Chłopak szybko wyjaśnił, że pozyskał go od mentorki Alexandra i poprosił o spotkanie. Zadzwonił właśnie do niego, ponieważ bał się naprzykrzać blondynowi. San, w odróżnieniu do Alexa, najwyraźniej wzbudził w Rosjaninie respekt. 
Białowłosy wymienił spojrzenie z siedzącym obok towarzyszem i zgodził się na propozycję Yuriego. Mieli się spotkać na pobliskim dworcu autobusowym. 
- Sądzisz, że chce się do nas przyłączyć czy nas pozabijać? - zaśmiał się Alexander w drodze na miejsce spotkania. 
- Każda z tych decyzji zapowiada się równie upierdliwie. 
Na młodszego ucznia nie musieli czekać długo. Pojawił się kilka minut później. 
- A więc? Dlaczego chciałeś się z nami spotkać? - Białowłosy przeszedł od razu do rzeczy. 
Yuri rozejrzał się niepewnie, jakby obawiał się, że cokolwiek mogłoby mu grozić. Spojrzał też podejrzliwie na Sana.
- Chcę odkryć prawdę śmierci Petersona - powiedział z przesadnie poważną miną. - Nie wierzę, że mógłby nas zdradzić, dlatego czuję się zobowiązany udowodnić jego niewinność!  
- Co jeśli jednak odkryjemy, że współpracował z łowcami? - zapytał San, unosząc brwi. 
- Jeśli dowody będą niepodważalne, uwierzę w to - zapewnił. - Mimo to, nie jest możliwe, aby im pomagał. Udowodnię to. 
Alexander uśmiechnął się. Yuri im pomoże. Mając go po swojej stronie zdecydowanie będą bardziej wiarygodni. Białowłosy miał tylko nadzieję, że pokierowany uczuciami chłopak nie utrudni im śledztwa.
- To co robimy, sensei i senpai? - Powaga momentalnie zniknęła z twarzy młodszego ucznia. Wydawał się być teraz podekscytowany sytuacją. Zapewne czuł się teraz niczym tajny agent z niezwykle ważną misją. 
San milczał przez chwilę, marszcząc brwi. Alexander zaś powstrzymywał śmiech, związany z nagłym awansem na "senpaia". 
- Musimy się dowiedzieć czegokolwiek o ludziach, z którymi Peterson się spotykał. Yuri, kojarzysz którekolwiek z tych nazwisk? 
Blondyn podał rozmówcy karteczkę. Rusek pokręcił przecząco głową.
- Pierwszy raz widzę je na oczy - odpowiedział. - Petreson, znaczy się, mój mentor niewiele opowiadał mi o swoich znajomych. Widywaliśmy się jedynie na treningach i misjach. 
- Czyli dalej jesteśmy w kropce - westchnął Alexander. - Może powinniśmy porozmawiać z naszymi nauczycielkami? Rebecca zna wielu ludzi, może z którymś z nich się kiedyś spotkała i może potwierdzić jego tożsamość? 
- To chyba nasza jedyna nadzieja póki co - przytaknął San. Chwilę później uczniowie zadzwonili do swoich mentorek z prośbą o spotkanie. Yuti wydawał się być jeszcze bardziej podekscytowany. 
- Szkoda, że po prostu nie możemy, nie wiem, dostać się do bazy łowców i tam zdobyć potrzebne dowody. Mielibyśmy je na wyciągnięcie ręki - mruknął Alex, zaplatając dłonie na klatce piersiowej. - Byłoby niebezpiecznie, ale zdobylibyśmy niepodważalną pewność, co do winy Petersona. 

San?

piątek, 2 kwietnia 2021

Od Sana cd. Alexandra

San zmierzył wzrokiem Yuriego z góry na dół.
– No nie wiem – westchnął, mrużąc delikatnie oczy.
Tak nagle naszła go ochota na chwilowe podroczenie się z Yurim. Pewnego rodzaju zapłata za niemiły początek znajomości i brak respektu. No musiał.
Słysząc jego słowa, Yuri zerwał się i w jednym skoku znalazł się tuż przed Sanem. Schylił się nieco, by ich głowy były na równi, nadal trzymając notes Petersona złożył ręce jak do modlitwy i jęknął błagalnym tonem:
– Proszę!
San milczał. Nie da się tak łatwo. Niech jeszcze trochę cierpi.
– Proszę, błagam!
Nadal cisza.
– Sensei!
W tym momencie Koreańczyk otworzył nieco szerzej oczy, uniósł brwi w pewnym zaskoczeniu. Sensei? Czemu nagle wyjechał z senseiem? O co mu chodzi? Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz Yuri go wyprzedził, jeszcze jakoś z pięć razy nazywając go senseiem, do momentu, aż San cicho warknął pod nosem i rzekł:
– No dobra, dobra, już, koniec.
– Czy to oznacza, że się zgadzasz? – zapytał Yuri z błyskiem w oczach.
– Tak, tak...
– Och, dziękuję ci, sensei – popatrzył na stojącego obok Alexa – i tobie, uczniu senseia, senpaiu!
– Co? – spytał cicho białowłosy, najwidoczniej również nie mając pojęcia, co tu się właśnie dzieje.
Gdy Yuri się wreszcie uspokoił, dał chłopakom notes, mówiąc, że on sam nie znalazł tam nic godnego uwagi, ale może oni się czegoś dopatrzą. Sana trochę zdziwiły te słowa. W końcu w tym notesie były wartościowe informacje. Może Yuri ich nie zrozumiał. W sumie to były jedynie daty, godziny i miejsca spotkań z wybranymi łowcami. Czyżby uczeń Petersona nie rozpoznał ani jednego nazwiska, nawet McGardena? Możliwe, że Peterson specjalnie nie przekazywał mu tego typu informacji, by chłopak się nie domyślił. Tak, to było bardzo prawdopodobne.
– Czy znaleźliście coś? – spytał zniecierpliwiony już trochę Yuri, błądząc wzrokiem między uczniami.
– Cóż... – zaczął Alex, wertując notes.
Ukradkiem popatrzył na Sana. Ten odwzajemnił gest. Od razu się domyślił, że Alexander nie wie za bardzo, czy mówić Yuriemu prawdę, czy może jednak na razie milczeć. Koreańczyk spuścił wzrok na notes, chwilę później spojrzał na Yuriego.
– Wygląda na to, że twój mentor spotykał się z łowcami – powiedział bez ogródek.
Szok, jaki wywołał u Yuriego sprawił, że na pewien moment nastała między nimi dosyć niezręczna cisza. Alex zamrugał parę razy, niepewnie rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym posłał Sanowi trudne do określenia spojrzenie. San zaś miał swój tradycyjny spokojny (i lekko zmęczony) wyraz twarzy, jak gdyby nic wielkiego nie powiedział. Jedynie uważnie przypatrywał się Ruskowi, oczekując jego reakcji.
Odpowiedź ze strony Yuriego nastąpiła bardzo szybko i niespodziewanie. Wyciągnął swoją silną, umięśnioną rękę i jednym ruchem złapał za gardło Koreańczyka, którego przyszpilił do najbliższego regału pełnego książek. San skrzywił się, próbując jakoś wytrzymać ograniczony dostęp do tlenu. No, tego to nie przewidział do końca. Podejrzewał, że chłopak zacznie krzyczeć, że to nieprawda czy coś koło tego, bo to było zrozumiałe. Ale że nagły atak? To już o krok za daleko.
– Sugerujesz, że mój mentor jest zdrajcą?! – zapytał morderczym tonem Yuri.
Był gotowy użyć swych mocy, lecz wtem oderwał się od ziemi i poleciał w sufit. Odruchowo trochę rozluźnił ścisk, co San zaraz wykorzystał i wyswobodził się z ręki przeciwnika. Blondyn wyprostował się, patrząc jak Yuri uderza głową o sufit, a następnie upada na podłogę.
– Po prostu opisuję sytuację jak ją widzę – rzekł San, jego głos miał spokojny, ale bardzo mroczny wydźwięk.
Powoli podszedł do chłopaka, który próbował się podnieść, lecz moc grawitacji na dobre przybiła go do podłoża, zmierzył go wzrokiem, poprawiając swoją bluzę.
– Nie mogę uwierzyć, że nazywasz mnie senseiem i robisz cały ten cyrk, a kilka minut później atakujesz z oczami bestii – kontynuował, kucając obok niego. – Na mnie jednak coś takiego nie działa. Powinieneś wiedzieć, że jeśli nie znasz wszystkich możliwości wroga to nie rzucasz się na niego. Chyba że tak ci się spieszy na spotkanie ze swoim mentorem. – Przechylił głowę nieco na bok. – Chcesz poznać prawdę i wyjść z tego wszystkiego cało to współpracuj albo cię zgłoszę razem z tym notesem.
Z cichym stękiem powoli się wyprostował, spojrzał na Alexa, który w milczeniu się temu wszystkiemu przypatrywał.
– Chodźmy – rzucił do niego San już swoim zupełnie normalnym tonem. – Chcę mieć to wszystko za sobą.
Spokojnym krokiem opuścił gabinet Petersona. Alex jeszcze raz przyjrzał się wciąż leżącemu na podłodze Yuriemu, po czym podążył za Koreańczykiem.
Szli korytarzem, kierując się do wyjścia z siedziby bractwa. Między dwójką panowała cisza, dopóki Alexander nie postanowił spytać:
– Myślisz, że Yuri pozostanie po naszej stronie? – przez moment milczał, jakby zastanawiając się nad czymś. – Od początku naszej znajomości wydawał się dziwny i trochę podejrzany. I po dzisiejszym spotkaniu może nas znowu znienawidzić.
– Myślę, że po prostu ma problemy z samokontrolą – odparł San. – Chociaż... Pewnie podobnie bym zareagował, gdybym dowiedział się, że osoba, którą bardzo cenię i szanuję jest wrogiem publicznym. No, może bym nie próbował zabić tego, kto przekazałby mi tę informację.
Chwila ciszy.
– Po prostu dajmy mu czas – westchnął blondyn. – Na pewno jest choć trochę mądry, by dojść do wniosku, że sojusz z nami mu się opłaci.
– A jeśli odwróci się przeciwko nam? – dopytywał Alexander.
– Zawsze możemy pobawić się w Petersona. – Wzruszył San ramionami.

Alexander?