San zmierzył wzrokiem Yuriego z góry na dół.
– No nie wiem – westchnął, mrużąc delikatnie oczy.
Tak nagle naszła go ochota na chwilowe podroczenie się z Yurim. Pewnego rodzaju zapłata za niemiły początek znajomości i brak respektu. No musiał.
Słysząc jego słowa, Yuri zerwał się i w jednym skoku znalazł się tuż przed Sanem. Schylił się nieco, by ich głowy były na równi, nadal trzymając notes Petersona złożył ręce jak do modlitwy i jęknął błagalnym tonem:
– Proszę!
San milczał. Nie da się tak łatwo. Niech jeszcze trochę cierpi.
– Proszę, błagam!
Nadal cisza.
– Sensei!
W tym momencie Koreańczyk otworzył nieco szerzej oczy, uniósł brwi w pewnym zaskoczeniu. Sensei? Czemu nagle wyjechał z senseiem? O co mu chodzi? Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz Yuri go wyprzedził, jeszcze jakoś z pięć razy nazywając go senseiem, do momentu, aż San cicho warknął pod nosem i rzekł:
– No dobra, dobra, już, koniec.
– Czy to oznacza, że się zgadzasz? – zapytał Yuri z błyskiem w oczach.
– Tak, tak...
– Och, dziękuję ci, sensei – popatrzył na stojącego obok Alexa – i tobie, uczniu senseia, senpaiu!
– Co? – spytał cicho białowłosy, najwidoczniej również nie mając pojęcia, co tu się właśnie dzieje.
Gdy Yuri się wreszcie uspokoił, dał chłopakom notes, mówiąc, że on sam nie znalazł tam nic godnego uwagi, ale może oni się czegoś dopatrzą. Sana trochę zdziwiły te słowa. W końcu w tym notesie były wartościowe informacje. Może Yuri ich nie zrozumiał. W sumie to były jedynie daty, godziny i miejsca spotkań z wybranymi łowcami. Czyżby uczeń Petersona nie rozpoznał ani jednego nazwiska, nawet McGardena? Możliwe, że Peterson specjalnie nie przekazywał mu tego typu informacji, by chłopak się nie domyślił. Tak, to było bardzo prawdopodobne.
– Czy znaleźliście coś? – spytał zniecierpliwiony już trochę Yuri, błądząc wzrokiem między uczniami.
– Cóż... – zaczął Alex, wertując notes.
Ukradkiem popatrzył na Sana. Ten odwzajemnił gest. Od razu się domyślił, że Alexander nie wie za bardzo, czy mówić Yuriemu prawdę, czy może jednak na razie milczeć. Koreańczyk spuścił wzrok na notes, chwilę później spojrzał na Yuriego.
– Wygląda na to, że twój mentor spotykał się z łowcami – powiedział bez ogródek.
Szok, jaki wywołał u Yuriego sprawił, że na pewien moment nastała między nimi dosyć niezręczna cisza. Alex zamrugał parę razy, niepewnie rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym posłał Sanowi trudne do określenia spojrzenie. San zaś miał swój tradycyjny spokojny (i lekko zmęczony) wyraz twarzy, jak gdyby nic wielkiego nie powiedział. Jedynie uważnie przypatrywał się Ruskowi, oczekując jego reakcji.
Odpowiedź ze strony Yuriego nastąpiła bardzo szybko i niespodziewanie. Wyciągnął swoją silną, umięśnioną rękę i jednym ruchem złapał za gardło Koreańczyka, którego przyszpilił do najbliższego regału pełnego książek. San skrzywił się, próbując jakoś wytrzymać ograniczony dostęp do tlenu. No, tego to nie przewidział do końca. Podejrzewał, że chłopak zacznie krzyczeć, że to nieprawda czy coś koło tego, bo to było zrozumiałe. Ale że nagły atak? To już o krok za daleko.
– Sugerujesz, że mój mentor jest zdrajcą?! – zapytał morderczym tonem Yuri.
Był gotowy użyć swych mocy, lecz wtem oderwał się od ziemi i poleciał w sufit. Odruchowo trochę rozluźnił ścisk, co San zaraz wykorzystał i wyswobodził się z ręki przeciwnika. Blondyn wyprostował się, patrząc jak Yuri uderza głową o sufit, a następnie upada na podłogę.
– Po prostu opisuję sytuację jak ją widzę – rzekł San, jego głos miał spokojny, ale bardzo mroczny wydźwięk.
Powoli podszedł do chłopaka, który próbował się podnieść, lecz moc grawitacji na dobre przybiła go do podłoża, zmierzył go wzrokiem, poprawiając swoją bluzę.
– Nie mogę uwierzyć, że nazywasz mnie senseiem i robisz cały ten cyrk, a kilka minut później atakujesz z oczami bestii – kontynuował, kucając obok niego. – Na mnie jednak coś takiego nie działa. Powinieneś wiedzieć, że jeśli nie znasz wszystkich możliwości wroga to nie rzucasz się na niego. Chyba że tak ci się spieszy na spotkanie ze swoim mentorem. – Przechylił głowę nieco na bok. – Chcesz poznać prawdę i wyjść z tego wszystkiego cało to współpracuj albo cię zgłoszę razem z tym notesem.
Z cichym stękiem powoli się wyprostował, spojrzał na Alexa, który w milczeniu się temu wszystkiemu przypatrywał.
– Chodźmy – rzucił do niego San już swoim zupełnie normalnym tonem. – Chcę mieć to wszystko za sobą.
Spokojnym krokiem opuścił gabinet Petersona. Alex jeszcze raz przyjrzał się wciąż leżącemu na podłodze Yuriemu, po czym podążył za Koreańczykiem.
Szli korytarzem, kierując się do wyjścia z siedziby bractwa. Między dwójką panowała cisza, dopóki Alexander nie postanowił spytać:
– Myślisz, że Yuri pozostanie po naszej stronie? – przez moment milczał, jakby zastanawiając się nad czymś. – Od początku naszej znajomości wydawał się dziwny i trochę podejrzany. I po dzisiejszym spotkaniu może nas znowu znienawidzić.
– Myślę, że po prostu ma problemy z samokontrolą – odparł San. – Chociaż... Pewnie podobnie bym zareagował, gdybym dowiedział się, że osoba, którą bardzo cenię i szanuję jest wrogiem publicznym. No, może bym nie próbował zabić tego, kto przekazałby mi tę informację.
Chwila ciszy.
– Po prostu dajmy mu czas – westchnął blondyn. – Na pewno jest choć trochę mądry, by dojść do wniosku, że sojusz z nami mu się opłaci.
– A jeśli odwróci się przeciwko nam? – dopytywał Alexander.
– Zawsze możemy pobawić się w Petersona. – Wzruszył San ramionami.
Alexander?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz