- Myślisz, że Yuri pozostanie po naszej stronie? - zapytał po chwili ciszy Alexander. - Od początku naszej znajomości wydawał się dziwny i trochę podejrzany. I po dzisiejszym spotkaniu może nas znowu znienawidzić.
- Myślę, że po prostu ma problemy z samokontrolą - stwierdził San. Jego mina przez cały ten czas pozostawała poważna. - Chociaż... Pewnie podobnie bym zareagował, gdybym dowiedział się, że osoba, którą bardzo cenię i szanuję jest wrogiem publicznym. No, może bym nie próbował zabić tego, kto przekazałby mi tę informację.
Alexander skrzywił się delikatnie. Blondyn miał rację. Reakcja Yuriego była jak najbardziej uzasadniona. Chłopak miał prawo zareagować tak impulsywnie.
- Po prostu dajmy mu czas - dodał po chwili San. - Na pewno jest choć trochę mądry, by dojść do wniosku, że sojusz z nami mu się opłaci.
Białowłosy westchnął. Może jeśli Yuri przemyśli sobie wszystko na spokojnie, przejrzy na oczy? Alexander przeszedł nieprzyjemny dreszcz na myśl, że Rusek naprawdę mógłby im zaszkodzić. W końcu, kto wie, co chodzi mu po głowie?
- A jeśli odwróci się przeciwko nam? - Białowłosy na głos wyraził swoje wątpliwości.
- Zawsze możemy pobawić się w Petersona.
Alex zaśmiał się cicho.
- Nie jesteśmy tak okrutni - prychnął rozbawiony. - Mimo wszystko, Yuri przydałby się po naszej stronie.
San jedynie przytaknął w odpowiedzi. Nie kontynuowali tej rozmowy, ponieważ w końcu dotarli pod knajpkę blondyna. Alexander, zgodnie z planem, postanowił do niej wstąpić i zjeść coś normalnego.
Po krótkim ustaleniu, co białowłosy chce zjeść, wraz ze swoim towarzyszem zajęli miejsce przy stoliku i zaczęli dokładnie przeglądać notes Petersona.
Niemal na każdej stronie zapisane były numery telefonów, nazwiska czy powtarzające się lokacje spotkań. McGarden pojawiał się wiele razy. Widywali się dosyć często i to zawsze w tych samych miejscach.
- Sądzisz, że inni zapisani tutaj to również łowcy? - zapytał ściszonym głosem Alexander, przegryzając gotowe już mięso.
San dalej spokojnie przeglądał dziennik.
- Myślę, że większość z nich na pewno - odpowiedział po chwili. - Okoliczności spotkań z niektórymi są podobne do tych, co McGardena. Peterson zdobył całkiem ciekawe grono znajomych.
Alexander kiwnął głową. Przysunął się też nieznacznie do Sana, który notował coś na kartce papieru. Po bliższym przyjrzeniu się białowłosy zauważył, że chłopak notuje najczęściej powtarzające się nazwiska.
- Będziemy musieli ich wszystkich sprawdzić - poinformował San, podając Alexowi kartkę, aby ten mógł się lepiej przyjrzeć zapiskom.
Po krótkiej wymianie zdań, uczniowie zaczęli przeszukiwać Internet. Niestety żadne z nazwisk nie pojawiało się w żaden podejrzany sposób. Jedynie McGardena było tak łatwo znaleźć.
- W takim tempie nigdy nie uda nam się nic udowodnić - westchnął Alexander, garbiąc się ostentacyjnie.
- Najlepiej będzie poradzić się mentorek, może słyszeli o którymkolwiek z nich.
Nim białowłosy zdążył cokolwiek odpowiedzieć, jego telefon zaczął wibrować, odgrywając denerwującą muzyczkę. Na jego wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer.
- Sądzisz, że powinienem odebrać? - zapytał niepewnie Alexander, biorąc do dłoni urządzenie.
San przytaknął zgodnie. Białowłosy przesunął więc zieloną słuchawkę i powiedział typowe "halo?". Po drugiej stronie usłyszał znajomy głos.
- Yuri?! Skąd do cholery masz mój numer?!
Chłopak szybko wyjaśnił, że pozyskał go od mentorki Alexandra i poprosił o spotkanie. Zadzwonił właśnie do niego, ponieważ bał się naprzykrzać blondynowi. San, w odróżnieniu do Alexa, najwyraźniej wzbudził w Rosjaninie respekt.
Białowłosy wymienił spojrzenie z siedzącym obok towarzyszem i zgodził się na propozycję Yuriego. Mieli się spotkać na pobliskim dworcu autobusowym.
- Sądzisz, że chce się do nas przyłączyć czy nas pozabijać? - zaśmiał się Alexander w drodze na miejsce spotkania.
- Każda z tych decyzji zapowiada się równie upierdliwie.
Na młodszego ucznia nie musieli czekać długo. Pojawił się kilka minut później.
- A więc? Dlaczego chciałeś się z nami spotkać? - Białowłosy przeszedł od razu do rzeczy.
Yuri rozejrzał się niepewnie, jakby obawiał się, że cokolwiek mogłoby mu grozić. Spojrzał też podejrzliwie na Sana.
- Chcę odkryć prawdę śmierci Petersona - powiedział z przesadnie poważną miną. - Nie wierzę, że mógłby nas zdradzić, dlatego czuję się zobowiązany udowodnić jego niewinność!
- Co jeśli jednak odkryjemy, że współpracował z łowcami? - zapytał San, unosząc brwi.
- Jeśli dowody będą niepodważalne, uwierzę w to - zapewnił. - Mimo to, nie jest możliwe, aby im pomagał. Udowodnię to.
Alexander uśmiechnął się. Yuri im pomoże. Mając go po swojej stronie zdecydowanie będą bardziej wiarygodni. Białowłosy miał tylko nadzieję, że pokierowany uczuciami chłopak nie utrudni im śledztwa.
- To co robimy, sensei i senpai? - Powaga momentalnie zniknęła z twarzy młodszego ucznia. Wydawał się być teraz podekscytowany sytuacją. Zapewne czuł się teraz niczym tajny agent z niezwykle ważną misją.
San milczał przez chwilę, marszcząc brwi. Alexander zaś powstrzymywał śmiech, związany z nagłym awansem na "senpaia".
- Musimy się dowiedzieć czegokolwiek o ludziach, z którymi Peterson się spotykał. Yuri, kojarzysz którekolwiek z tych nazwisk?
Blondyn podał rozmówcy karteczkę. Rusek pokręcił przecząco głową.
- Pierwszy raz widzę je na oczy - odpowiedział. - Petreson, znaczy się, mój mentor niewiele opowiadał mi o swoich znajomych. Widywaliśmy się jedynie na treningach i misjach.
- Czyli dalej jesteśmy w kropce - westchnął Alexander. - Może powinniśmy porozmawiać z naszymi nauczycielkami? Rebecca zna wielu ludzi, może z którymś z nich się kiedyś spotkała i może potwierdzić jego tożsamość?
- To chyba nasza jedyna nadzieja póki co - przytaknął San. Chwilę później uczniowie zadzwonili do swoich mentorek z prośbą o spotkanie. Yuti wydawał się być jeszcze bardziej podekscytowany.
- Szkoda, że po prostu nie możemy, nie wiem, dostać się do bazy łowców i tam zdobyć potrzebne dowody. Mielibyśmy je na wyciągnięcie ręki - mruknął Alex, zaplatając dłonie na klatce piersiowej. - Byłoby niebezpiecznie, ale zdobylibyśmy niepodważalną pewność, co do winy Petersona.
San?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz