Przywitała go cisza. Alexander niepewnie rozejrzał się po pokoju. Z każdym kolejnym krokiem postawionym we własnym mieszkaniu narastała obawa, że tuż za rogiem czai się na niego Łowca. Bez wytłumaczalnego powodu zapalił światło w każdym pomieszczeniu. Dało mu to dziwne poczucie bezpieczeństwa.
Wraz z tym Alex zauważył, jak duży bałagan zostawił po opuszczeniu mieszkania kilka tygodni temu. Dzisiaj zaprosił gości. Zapomniał, że najpierw powinien tutaj posprzątać. Westchnął głośno. Zaczął od układania porozrzucanych w ciągu szybkiego pakowania ubrań. Poskładał je w kostkę i upchnął do szafki, gdzie pewnie pomięły się jeszcze bardziej. Kolejno wyrzucił wszystkie pudełka po zupkach chińskich i umył sztućce. Z niektórymi miał problem - makaron przykleił się do nich na amen. Dokładnie zajął się też kubkami, w których zamierzał podać herbatę.
W końcu, Alexander pościerał kurze. Mieszkanie wyglądało nawet w porządku. Goście mogli już przyjść i nie pomyśleć o białowłosym jak o złym gospodarzu.
Chłopak, korzystając z chwili wolnego czasu położył się na kanapie i zaczął bezsensownie przeglądać telefon. Brakowało mu ciągłego dostępu do Internetu. Teraz w końcu mógł zaspokoić potrzebę marnowania swojego życia na czytaniu głupot. Jednocześnie ignorował górę zaległości ze szkoły, której jeszcze nie zdążył nadrobić. Uporczywie ignorował jednak obowiązku do momentu, aż rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Już idę! - krzyknął, podnosząc się z pozycji leżącej.
Chyba pierwszy raz ucieszył się na widok mentorki. Rebecca stała w drzwiach, spoglądając na ucznia badawczym wzrokiem.
- Żyjesz, chwała Bogu - westchnęła, bez zaproszenia zagłębiając się w mieszkanie Alexandra.
- Ciebie też dobrze widzieć - prychnął. Właśnie przypomniał sobie, dlaczego nie przepada za swoją mentorką.
Nie zdążył zacząć rozmowy, kiedy dzwonek rozbrzmiał po raz kolejny. Za drzwiami stała nauczycielka Sana. Alexander zastanawiał się, dlaczego nie przyszła tutaj po prostu z Rebeccą, a pojawiła się kilka minut po niej. Kobiety są skomplikowane.
- Sana jeszcze nie ma? - zapytała Aurora, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Powinien niedługo być - zapewnił Alexander. - Proszę, usiądźcie.
Blondyn jednak nie pojawił się szybko. Alex musiał podtrzymywać i tak niezręczną już rozmowę. Początkowo chciał opowiedzieć o wszystkim, co ich spotkało. Ostatecznie postanowił poczekać na drugiego wtajemniczonego w to ucznia. Białowłosy czuł, że z powodu stresu ostatnich dni mógł zwyczajnie pomieszać fakty. Lepiej, żeby San o tym mówił.
Po dłużących się minutach blondyn w końcu przybył. Po krótkim przywitaniu, Alexander zaprosił go do mieszkania.
Tajne spotkanie w końcu się rozpoczęło. San przejął inicjatywę i opowiedział o wszystkim, co przez ten czas ich spotkało. Alex wtrącał się tylko co jakiś czas, aby podkreślić, w jak okropnych sytuacjach się co jakiś czas znajdowali. Blondyn zakończył opowieść niespodziewaną śmiercią Petersona.
- Przydałoby się naprowadzić bractwo na dobry trop - podsumowała Aurora. - Ale tak, żeby się nie domyślili, że to my dajemy im poszlaki.
- Można by wykorzystać moje nagranie z zabójstwa Petersona - stwierdził San, podrzucając pomysł. - Wyciąć to i owo, przerzucić ze zdjęciem rejestracji na jakiś pendrive i im podrzucić.
- Niezły pomysł, przynajmniej nie będą podejrzewać siebie nawzajem. Jednak to za mało - westchnęła kobieta. - Samo nagranie zrobi z niego tylko większą ofiarę, a my musimy jeszcze zdobyć dowody na to, że zdradził bractwo.
- W jego biurze jest notatnik ze spotkaniami z łowcami - przypomniał Alexander. Miał go nawet kiedyś w rękach! - Jeśli lepiej poszukamy to pewnie coś więcej znajdziemy.
- A co, jak ktoś już zrobił tam porządek? - Rebecca jak zwykle patrzyła pesymistycznie na wszystko. -Nie możemy wykluczyć, że ktoś, kto podlega Petersonowi, może pozbyć się wszelkich dowodów.
- Spróbować zawsze można. - San wzruszył ramionami. Miał rację. Wiele im do stracenia już nie zostało.
- Rozejrzymy się po tym biurze - zdecydował Alexander, popierając decyzję blondyna. Choć czuł mały dreszcz niepewności, wiedział, że to jedyna słuszna decyzja.
- Nie powinniście narażać się bardziej. - Rebecca definitywnie nie popierała tego pomysłu.
- Ale jako jedyni widzieliśmy ten notes i będziemy mogli potwierdzić, że to właśnie ten - bronił Alexander.
Ostatecznie mentorki uległy.
Ostatecznie mentorki uległy.
- Po prostu bądźcie ostrożni, w razie problemów mówcie, że robicie to wszystko robicie na nasze zlecenie - westchnęła Aurora.
W końcu zrobiło się już późno i nastał moment powrotu do domów. Alexander pożegnał gości. Spojrzał w stronę niskiego stolika, na którym stały brudne po herbacie kubki. Białowłosy postanowił udawać, że ich nie widzi. Posprząta rano.
***
O poranku oczywiście Alexander też nie umył tych naczyń. Usprawiedliwiał się tym, że zaraz spóźni się do szkoły. Pierwszy raz od dłuższego czasu miał zamiar pojawić się na zajęciach. Był ciekaw reakcji znajomych z klasy. Czy w ogóle o nim pamiętali? Biorąc pod uwagę, jaką bandą ignorantów są jego znajomi, wcale by się nie zdziwił.
Białowłosy całkowicie zapomniał, jak wygląda jego plan lekcji. Z tego też powodu zabrał kilka przypadkowych zeszytów oraz podręczników i wyszedł na zewnątrz. Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej. Alex nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy. Definitywnie wolał zimę. Przedwiośnie kojarzyło mu się jedynie z błotem. Dodatkowo nie wiedział też nigdy, jak się wtedy ubrać - jak założył kurtkę, czuł, że się gotuje, a jak wyszedł w bluzie, wszyscy patrzyli na niego dziwnie. Krótko więc mówiąc, Alexander nie przepadał za początkiem wiosny.
Lekcje minęły mu niezwykle szybko. Właściwie to uciekł z dwóch ostatnich godzin, ponieważ miał dosyć ciągłych pytań o jego nieobecność. Każdego ciekawskiego zbywał innym powodem. Ostatecznie po klasie krążyło kilka mniej lub bardziej prawdopodobnych wersji zniknięcia Alexandra, które sam rozgadał.
Wrócił do domu. Ledwo przekroczył próg, kiedy usłyszał dźwięk wiadomości. Westchnął zmarnowany i włączył komórkę, aby odczytać powiadomienie. Napisał do niego San.
Zgodnie z wiadomością, blondyn zaproponował spotkanie w Bractwie. Musieli zdobyć notes Petersona. Im szybciej się do tego zbiorą, tym lepiej. W końcu, nigdy nie wiadomo, czy ktoś również nie zainteresuję się tym przedmiotem wcześniej.
Alexander oczywiście przystał na spotkanie z Sanem. Pośpiesznie mu odpisał. Miał jeszcze z dwie godziny wolnego czasu. Postanowił więc wykorzystać go na przygotowanie obiadu. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz ugotował coś własnoręcznie. Nie, żeby potrafił to robić, ale narastała w nim ochota przyrządzenia czegoś normalnego. Ostatnio żywił się na całkiem dobrym jedzeniem z Bractwa i powątpiewał, że ponownie przekona się do codziennego jedzenia zupek chińskich.
Po godzinie Alex zwątpił jednak w swoje umiejętności. Po wybuchu małego pożaru, próbował ugasić go lodem, co spowodowało jedynie zarysowania na blacie. Widząc zniszczoną szafkę, Alexander poddał się. Wyrzucił do kosza wątpliwe, spalone spaghetti i zrobił sobie kanapkę. Obiecał sobie, że w drodze powrotnej po prostu kupi coś sobie u Sana.
Spokojnym krokiem udał się na spotkanie z blondynem. Chłopak już na niego czekał. Po krótkim przywitaniu wspólnie skierowali się do znajomej kawiarenki. Alexander niespecjalnie cieszył się na powrót do Bractwa. Spędził już tam wystarczająco dużo czasu.
- Czyli po prostu kolejny raz mamy przeszukać mu biuro z nadzieją, że nikt nas nie złapie? - upewniał się białowłosy.
- Zejdzie nam tylko chwilę. W końcu wiemy, czego szukamy - zapewnił San, lekko wzruszając ramionami. - Powinno obyć się bez problemów.
Alex poczuł się przekonany. Chwilę później pokonywali znajdujący się w podziemiach korytarz. Prowadzili najzwyklejszą na świecie rozmowę, starając się zachowywać naturalnie. Nie chcieli zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi.
Szczęście sprzyjało im. W okolicy biura Petersona nikt się nie kręcił. Jedynie podejrzane wydawały się uchylone drzwi. Z tego też powodu jedynie San zajrzał do pomieszczenia i rozejrzał się czuje.
- Pusto - szepnął. - Poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.
Alexander kiwnął głową w odpowiedzi. Szczerze to nawet nie chciał wchodzić do biura. Oparł się o pobliską ścianę i spokojnym wzorkiem obserwował, czy nikt nie nadchodzi.
Ciszę przerwało jednak zaskoczone westchnięcie. Białowłosy znał ten głos i wiedział, że nie należy on do Sana. Szybko zajrzał do pomieszczenia.
Blondyn nie był jedyną osobą w biurze. Naprzeciwko niego stał przerażony Yuri. W dłoniach trzymał notes Petersona.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał Alexander, nie kryjąc swojego zaskoczenia. - Kradniesz rzeczy swojego mentora?
Yuri wydawał się być całkowicie zbity z tropu.
- Ja... To nie tak! - bronił się, odkładając pośpiesznie przedmiot. - Po prostu chciałem wiedzieć, co naprawdę stało się z moim mistrzem...
Alex i San wymienili spojrzenia. To mogła być ich szansa.
- Właściwie jesteśmy tutaj z tego samego powodu - wyjaśnił białowłosy. Doskonale wiedzieli, co stało się z Petersonem, więc mogli naprowadzić jego ucznia na właściwy trop. Jeśli Yuri przekaże wiadomości Bractwu, na pewno uznają je za wiarygodne!
- N-naprawdę? - Chłopak nie wydawał się być przekonany. Uniósł brwi. - Nie sądziłem, że się lubiliście...
- To nie tak, jak myślisz - wtrącił się Alexander. - Mieliśmy może małe sprzeczki z twoim mentorem, ale nie oznacza to, że nie chcemy poznać prawdy.
Yuri pokiwał głową ze zrozumienia.
- Czyli... mogę liczyć na waszą pomoc? - zapytał z nadzieją. - Źle zaczęliśmy naszą znajomość, ale...
Były uczeń Petersona najpewniej nie chciał być w tym wszystkim sam. Był gotów nawet pogodzić się z Sanem i Alexandrem! Najwyraźniej bardzo zależało mu na odkryciu prawdy. Jeśli wtajemniczeni w tę zbrodnie będą podrzucać mu poszlaki i naprowadzać na dobrą drogę, Yuri stanie się informatorem Bractwa.
- Co o tym sądzisz, San? - zapytał białowłosy, odwracając się do swojego towarzysza.
San?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz