środa, 14 kwietnia 2021

Od Alexandra cd. Sana

 Alexander siedział naburmuszony, wsłuchując się w niezgodę mentorki. Nie rozumiał jej odmowy. Wcale z jego umiejętnościami nie było tak źle, jak sądziła kobieta. Ostatnio naprawdę się poprawił. Podczas nieobecności nauczycielki nawet trenował. 
Rebecca zdenerwowała go porównywaniem do Sana. Sam doskonale wiedział, że blondyn jest od niego znacznie silniejszy. Dowiedział się już o tym podczas ich pierwszego wspólnego treningu. 
Alex nie chciał się jednak poddawać i czuł potrzebę męczenia mentorki o pozwolenie. W końcu się zgodzi. Zawsze ulega po jakimś czasie.
- Zapomnij, nie ma takiej opcji - ucięła po kolejnych prośbach białowłosego. Alexander wzrokiem szukał wsparcia u Sana. Jednak z kamiennej miny chłopaka nie dało się zbyt wiele odczytać. Spokojnym spojrzeniem omiatał zebranych w pokoju członków Bractwa. 
- Zrobisz sobie krzywdę, na pewno - kontynuowała Rebecca. - Nie mogę cię wysłać na pewną śmierć. Wykluczone, zapomnij. 
Alexander westchnął zmarnowany. Nie, oczywiście, że się nie podda. Będzie naciskać jeszcze mocniej, dopóki mentorka się nie zgodzi. 
- Ale przecież nie zrobimy niczego głupiego! - upierał się. 
- To, że chcesz tam iść jest samo w sobie głupie! Pomyślałeś, co z wami zrobią, jak was złapią?! 
- Najpierw muszą nas złapać - wytknął Alex, zaplatając ręce na piersi. - Będziemy wystarczająco ostrożni, nie ma szans, że nas okryją. 
Rebecca zmarszczyła brwi. San i jego mentorka milczeli przez całą tę ostrą wymianę zdań. Co jakiś czas wymieniali się jedynie spojrzeniami. 
- No dobrze, przemyślę to - mruknęła członkini starszyzny. - Ale jutro pojawisz się na treningu. Jeśli spełnisz moje oczekiwania, pozwolę ci pójść razem z Sanem. Załatwię wam też oficjalnie pozwolenie, aby nikt z Bractwa nie podejrzewał was o zdradę, skoro i tak wątpią w waszą uczciwość. 
Alexander momentalnie się rozpromienił. 
- Nie zawiodę cię! - obiecał. 
Później ustalili dokładniejszy plan działania. Mentorki w końcu opuściły mieszkanie Alexandra, więc uczniowie mogli w końcu w spokoju porozmawiać. 
- Kiedy im powiemy, że Yuri chce iść z nami? - zapytał Alex, nie kryjąc nagłego rozbawienia. Czuł się wyjątkowo podekscytowany. Jutro na pewno przekona Rebeccę, aby go puściła. Czeka więc ich niezwykła, tajna misja! Już na samą myśl o byciu ukrytym agentem białowłosy nie potrafił usiedzieć na miejscu.
- Jeszcze nie wiemy, czy ty otrzymałeś zgodę - przypomniał spokojnie San. Nie podzielał ekscytacji towarzysza. 
Alexander prychnął. 
- Zgodzi się, mówię ci! Zawsze się w końcu ulega - zapewnił, siadając na blacie stołu. Niczym dziecko zaczął wymachiwać powoli nogami. 
- Postaraj się jutro. 
W końcu Alexander został sam w swoim mieszkaniu. Pośpiesznie posprzątał po gościach. Właściwie wrzucił jedynie naczynia do zlewu, obiecując sobie, że umyje je rano. Oczywiście jedynie oszukiwał sam siebie. Najpewniej przypomni sobie o nich dopiero w przyszłym tygodniu, albo w tedy, kiedy zabraknie mu kubków do picia. 
Po tym niesamowitym uprzątnięciu bałaganu oraz szybkim prysznicu, Alexander położył się spać. Początkowo nawet nie mógł jednak zasnąć. Powoli zaczęły łapać go wątpliwości, co było niemal do niego niepodobne. Może Rebecca ma jednak rację? Co, jeśli zostaną złapani? Łowcy na pewno im nie odpuszczą! Jeden nieprzemyślany ruch i na bank stracą głowę!
Z powodu późnego zaśnięcia Alexander oczywiście spóźnił się na trening. Wytłumaczył się oczywiście problemem z pociągiem, który przyjechał dużo po czasie. Rebecca jedynie zmarszczyła brwi, ale nie skomentowała postawy ucznia. Dla niego nie było już nadziei. 
San wraz ze swoją nauczycielką trenowali po drugiej stronie sali, widząc, że zaczyna się pojedynek między Rebeccą a Alexem, zatrzymali się na chwilę, aby spojrzeć na walczących. 
- Pokaż mi więc, czego się nauczyłeś. Zaatakuj mnie.
Mentorka od razu przeszła do rzeczy. Alex oczywiście też nie zwlekał długo z wykonaniem polecenia. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą. 
Treningi z Sanem przyniosły efekty. Alexander był w stanie znacznie szybciej kreować lodowe bronie. Chociaż twarde, trudne do uniknięcia śnieżki ciężko było nazwać bronią. 
Kobieta całkowicie skupiła się na unikach, tracąc możliwość ataku. Jednocześnie białowłosy tworzył na podłodze cienką, lodową warstwę. Na pierwszy rzut oka ciężko było ją zauważył. Liczył, że zajęta ochroną nauczycielka nie zauważy podstępu. Tak też było. Jeden krok w niewłaściwą stronę i Rebecca straciła równowagę. Nie upadła jednak zjawiskowo na ziemię, jak liczył po cichu Alex, a odskoczyła do tyłu niezgrabnie lądując kawałek dalej. 
- Całkiem nieźle - pochwaliła, rozcierając obolałe po upadku nadgarstki. - Czuję się pozytywnie zaskoczona. 
Alexander wyprostował się dumnie.
- Nie wątp we mnie więcej - prychnął, nie spuszczając wzroku z mentorki. - To jak z tą misją? 
- Możesz iść - westchnęła. - Ale przysięgam, własnoręcznie cię zabiję, jeśli zrobicie coś głupiego!
Białowłosy zaśmiał się cicho. Cieszył się, że jego nauczycielka w końcu uległa. Wtedy przypomniał sobie o jeszcze jednej sprawie. Natychmiast spoważniał. 
- Czy Yuri będzie mógł iść z nami? 
- Yuri? Uczeń Petersona? - Rebecca wydawała się zaskoczona pytaniem ucznia. - Wtajemniczyliście go? 
San i Alexander wymienili spojrzenia. Blondyn podszedł i szybko wyjaśnił, ile powiedzieli Ruskowi oraz dodał, że chłopak chce iść z nimi. 
- Nie ma jeszcze mentora - przypomniała Rebecca. - Jeśli jego rodzice wyrażą zgodę, myślę, że Bractwo nie będzie miało nic przeciwko temu. 
- Tylko, czy chcecie, aby z wami szedł - wtrąciła mentorka Sana, która również podeszła do rozmawiających w centrum sali. 
Alexander wbił wzrok w podłogę. Yuri nie należy do najinteligentniejszych ludzi pod słońcem. Jest denerwujący i porywczy, ale silny. Lepiej mieć go za sojusznika niż wroga.
- Damy radę - przytaknął po chwili. - Jeśli będzie sprawiał problemy, po prostu go odeślemy.
- Pozostaje jeszcze jedna sprawa. - Wzrok wszystkich skupił się na wypowiadającej się mentorce Alexa. - Musicie koniecznie zrobić coś ze swoim wyglądem i wymyślić inną tożsamość - przypomniała, po czym zwróciła się do swojego ucznia: - Nie wiem, co przyszło ci do głowy robić tatuaże w tak widocznym miejscu, ale na czas misji noś szaliki albo spróbuj to przykryć podkładem. 
Białowłosy mimowolnie pogładził się po szyi. Całkowicie zapomniał o swoich tatuażach. Faktycznie będzie musiał coś z nimi zrobić. 
Omówili jeszcze drobniejsze szczegóły. Dzisiejsze popołudnie mieli spędzić na przygotowaniach, a jutro po raz ostatni zjawić się bazie, aby dopełnić formalności. Dodatkowo, Rebecca musiała załatwić zwolnienie uczniowi w szkole i w pracy. Alexander skontaktował się również z Yurim, aby powiadomić go o planach. Rosjanin oczywiście obiecał jak najszybciej zgłosić się do mentorki białowłosego, która miała mu wszystko dokładniej wyjaśnić. 
Alex wracał do domu inną drogą, niż zwykle. Zahaczył o drogerię. Wśród bogatego asortymentu wybrał najlepiej kryjący podkład, który bardzo nie różnił się od jego naturalnego koloru skóry. W duchu modlił się, aby tyle wystarczyło, bo nie miał zamiaru cały czas chodzić w szaliku. 
Chłopak podszedł też do działu z farbami do włosów. Przeraził się ilością oferowanych specyfików. Plan miał prosty. Szukał mało wyróżniającego się, najzwyklejszego koloru. Z żalem serca będzie farbować swoje białe włosy, ale nie miał wyjścia. 
Ostatecznie wybrał ciepły odcień brązu. Kasjerka patrzyła się na niego niechętnym wzorkiem, kiedy pakowała do torebki jego zakupy. Nie skomentowała jednak jego wyboru. 
Alexander wrócił do domu. Od razu zabrał się do pracy. Wyjął farbę do włosów i westchnął ze zmarnowania. Szybko przeczytał, jak jej używać. Nigdy wcześniej nie malował sobie sam włosów. Sam z natury był jasnym blondynem, a do białego odzieniu doprowadził go fryzjer. Teraz przyszło to zniszczyć. 
Maź o podejrzanym kolorze nakładał ostrożnie na pojedyncze kosmyki. Starał się być jak najdokładniejszy. Mimo ostrzeżenia na pudełku, przejechał jeszcze brwi. Z tak jasnymi brwiami i ciemnymi włosami wyglądałby po prostu źle. 
Minął czas na przetrzymywanie farby na włosach. Zmył je wodą i spojrzał w lusterko. Póki co, nie wyglądało to źle. 
Zrobiło się gorzej, kiedy Alexander wysuszył włosy. Nie były brązowe! To z brązem nie miało nic wspólnego! Były całkowicie rude. Nawet nie, wydawały się chamsko pomarańczowe. 
Alex, przerażony tym widokiem, opadł na łóżko, nie ruszając się, jakby stracił dalszą chęć do życia. On nigdy nie pozbędzie się tego koloru. Czyżby pozostało mu jedynie ogolenie się na łyso? 
Teraz już rudowłosy w końcu wstał z miejsca i jeszcze raz spróbował zmyć tę paskudną barwę. Nic z tego. Przez chwilę myślał, że uda się ponownie do drogerii i kupi ciemniejszy odcień. Wtedy przypomniał sobie imię kasjerki. Przecież ona umrze ze śmiechu, jak go zobaczy. 
Postanowił więc zostawić ten kolor i udawać, że tak miało być. Po raz ostatni spojrzał w lustro. Wygląda naprawdę źle. 

San?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz