Ciemne drzwi powoli otworzyły się, do mieszkania wszedł San z siatką zakupów. Ściągnąwszy buty od razu skierował się do swojego pokoju, z krótkim hej mijając brata, który w tym momencie w kuchni nalewał sok do szklanki. Zamknął za sobą drzwi, usiadł przy biurku i zaczął wyciągać wszystko z siatki.
W pierwszej kolejności chwycił do ręki opakowanie farby do włosów z dźwięczną nazwą koloru: tafla oceanu. Czy rzeczywiście wyglądało to jak morze, San nie był pewny; dla niego barwa przypominała bardziej jezioro wapienne. Ale tak czy siak ujdzie. Spośród najbardziej nienaturalnych kolorów miał jeszcze do wyboru fiolet i róż, ale te niezbyt pasowały do jego planowanego image'u.
Zaczął studiować instrukcję na opakowaniu. Jeszcze nigdy nie farbował sobie sam włosów, raz tylko używał pianki, ale to coś zupełnie innego. Teraz do akcji miała wkroczyć prawdziwa farba. Dotarł wzrokiem do ostatniej linijki. Łatwiejsze niż sądziłem.
Bez zwlekania przygotował wszystko włącznie ze starym ręcznikiem, który na siebie narzucił i gumowymi rękawiczkami, po czym przeszedł do pracy. W pełnym skupieniu nakładał farbę, dokładnie obserwując swoje odbicie w pożyczonym od mamy lusterku. Gdy dotarł do tylnej części, westchnął ciężko.
– Hyung, masz chwilę? – zapytał, wchodząc do pokoju brata.
Joon odwrócił głowę, spojrzał na już nie blondyna, a prawie niebieskowłosego, na chwilę ściągając w zamyśleniu brwi.
– To ten makeover, o którym mówiłeś? – spytał. – Czemu niebieski?
– Im bardziej charakterystyczne cechy, tym trudniej rozpoznasz osobę bez nich. – San wzruszył ramionami.
– Hm... W sumie. Dobra, o co chodzi?
Brat pomógł mu z pofarbowaniem włosów z tyłu głowy, a także wprowadził drobne poprawki. Gładząc szczoteczką krótkie włosy na karku Joon zmrużył nieco oczy.
– Byłeś u fryzjera, prawda? Masz mocniejszy undercut.
– Ta...
– Nie mogłeś tam poprosić o farbowanie?
– Em, nie? Samo strzyżenie to już za dużo.
Słysząc słowa młodszego brata, Joon cicho westchnął.
– Naprawdę musisz popracować nad kontaktami międzyludzkimi.
Gdy włosy już były zrobione i pozostało tylko czekać, aż farba chwyci, San postanowił przejrzeć swoją szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Ku jego zmartwieniu, było ich mniej niż przewidywał. Naprawdę będzie musiał dokupić jakieś ciuchy z pazurem? Świetnie, taki ambitny plan sobie postawił, że na bycie tajnym agentem wyda więcej pieniędzy niż w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Ale dobra. Różnorodność w garderobie też się przyda, a na razie zadowoli się glanami, jeansami z dziurami na kolanach i paroma T-shirtami z ekscentrycznymi obrazkami. Kot z dwoma twarzami, palący papierosa pójdzie na pierwszy ogień.
Wreszcie przyszedł czas na spłukanie farby i sprawdzenie, co wyszło. A wyszło...
– To ty jesteś niebieski czy zielony? – zapytał Joon w pewnej konfuzji, przechylając głowę na bok niczym pies.
– Turkusowy – odparł niezbyt pozytywnie zdziwiony San. – Też mi tafla oceanu. Ocean ma zimny niebieski, nie turkusowy kolor – mruknął.
Nie było jednak tragedii. Wyszło całkiem dobrze. I jeśli miał być szczery to ten kolor bardziej mu się podobał niż gdyby rzeczywiście miał mieć na głowie taflę oceanu.
Z nowymi włosami zabrał się za kolejny etap – hennę. Tak, postanowił sobie zrobić tatuaż z henny. Dlaczego? Ponieważ nie zamierzał mieć trwałych tatuaży do tymczasowego wyglądu. A image, w który celował, potrzebował jakichkolwiek tatuaży. Może inni nie ogarną, że są tymczasowe.
Zestaw do henny nie był tani, ale pomyślał, że w przyszłości może znowu w podobny sposób zaszaleje, nigdy nie wiadomo. Dla takiego artysty jak on eksperymentowanie ze swoim wyglądem, próbowanie nowych stylów może być całkiem ciekawe. Robiąc teraz ten cały makeover nie dziwił się, że wielu artystów miało niecodzienny ubiór czy też pofarbowane włosy. O nie, oficjalnie stałem się taki jak oni. Jakby Hajime mnie takiego zobaczył, byłby wniebowzięty...
Powoli zaczął nakładać barwnik na lewą dłoń. Jakoś nie miał w głowie żadnego konkretnego projektu; myślał bardziej nad losowymi drobnymi obrazkami i napisami, tłumacząc sobie to w myślach, że badassy z reguły nie są szczególnie kreatywni. Nie musiał sobie od razu machnąć skomplikowane i misterne wzory, które mają nieść jakiś głęboki przekaz – tak po raz kolejny powtórzył w duchu, kończąc malować symbol The Sims.
Po godzinie, może półtorej, wreszcie skończył. Odczekał jeszcze, aż tatuaże trochę wyschną, żeby móc cokolwiek robić, po czym, słysząc krzątanie się w kuchni ojca, który szykował kolację, postanowił wyjść z pokoju.
– Ach? – wymknęło się z ust mamy, która właśnie wchodziła do mieszkania. – Mamy gościa? Z kim mam przyjemność? – zapytała po angielsku.
– Eomma, to ja... – jęknął San. – Ja wiem, że mnie poznajesz, no daj spokój.
Mama patrzyła chwilę na chłopaka z niby normalnym, ale jednak trudnym do opisania uśmiechem, a następnie przeniosła wzrok na ojca, mówiąc:
– Kochanie, nasze dziecko przechodzi buntowniczy okres. Z pewnym opóźnieniem, ale jednak – dodała.
W całkiem mieszkaniu momentalnie zapadła cisza. Wszyscy domownicy stali w pomieszczeniu dziennym, ojciec zwrócony plecami do reszty, która wbijała w niego swoje spojrzenia. San przyglądał mu się uważnie, gdy nagle dostrzegł ciężką, mroczną aurę unoszącą się wokół ojca.
– Abeojitonietakjakmyślisz – powiedział najszybciej jak mógł, unosząc ręce w geście obronnym.
Joon usłyszał szmer. Ocierając jedno oko otworzył drzwi i wyjrzał przez nie, od razu dostrzegając stojącego tuż przed łazienką Sana w piżamie, z poduszką w ręku. Widok ten bardzo go zaskoczył.
– Co robisz?
– No ojciec powiedział, że z takim wyglądem to ja należę do łazienki i dzisiaj tam mam spać – odparł spokojnie San, otwierając drzwi i zapalając światło.
Joon, nadal niezbyt wiedząc, co się dzieje, podszedł do niego i położył dłoń na jego barku. Już miał coś powiedzieć, lecz wtem zamrugał parę razy i spojrzał na wnętrze łazienki, w której dominowała biel i turkus z czarnymi dodatkami.
– A no w sumie – rzekł z pewnym pomrukiem w gardle.
San przez moment stał bez ruchu, po czym zaczął zmieniać kapcie na te łazienkowe. Widząc to, Joon go od razu powstrzymał.
– Ale nie, słuchaj, no przecież widziałeś, że ojciec się uspokoił, gdy powiedziałeś, że to tylko tymczasowe i na potrzeby tej całej misji! Zresztą, wiesz, że on nie mówił tego tak na serio!
– Mówisz? – San podniósł na niego zmęczony wzrok.
– Tak! – zapewnił go brat.
Chwila ciszy.
– No dobra, ale twoja wina, jeśli rano się na mnie skoczy z tego powodu.
– Em, okej?
San wrócił do swojego pokoju, rzucił poduszkę na łóżko, sam zaś usiadł na krześle przy biurku. Joon, o dziwo, podążył za nim.
– A właśnie, co zamierzasz zrobić z bliznami? – zapytał z ciekawości, ale jego głos skrywał pewną nutę zmartwienia.
– Kupiłem kosmetyki, które mają zakamuflować je – odpowiedział San. – Dla niepoznaki jeszcze ogarnąłem sobie krem na cienie pod oczami, szminkę, a nawet eyeliner. Czuję się prawie jak guru make-upu – dodał, cicho wzdychając.
– Zadziała?
– Musi. Nie po to wydałem więcej na polecany przez wielu produkt z gwarancją, żeby potem się zawieść. Była też opcja załatwienia sobie przepaski na oko, ale nie chcę na własne życzenie być w połowie ślepym agentem, to niewygodne.
Nastała cisza. San zajął się włączaniem tabletu graficznego, Joon zaś wpatrywał się w podłogę, głęboko zamyślony.
– Uważaj tam, dobra? – rzekł w końcu poważnym tonem.
– Dam radę – zapewnił go San. – Jestem całkiem dobry w udawaniu. Pamiętasz jak kiedyś mama próbowała z nas zrobić przyszłych aktorów?
Joon spojrzał na niego, kąciki jego ust delikatnie się uniosły.
– Taaa, ostatecznie rodzice zrobili zakład, w którym wygrał ojciec, więc się skupiliśmy na gotowaniu.
– Nom, ale ja nadal coś umiem. Poza tym, będę udawał badassa. Chyba nie zapomniałeś, jak raz w ten sposób pokonałem pewnego buntowniczego ucznia i potem byłem postrachem w gimnazjum, co?
– Daj spokój, jak odbierałem cię ze szkoły to wszystkie dzieciaki były w szoku.
Powspominawszy sobie trochę stare dobre czasy, Joon wyszedł z pokoju, wcześniej życząc bratu dobrej nocy. San jeszcze chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi, po czym założył okulary i zabrał się za rysowanie.
Szybkim krokiem wszedł do jednego z pomieszczeń bazy, gdzie miało się odbyć spotkanie. W środku już byli Alex i Yuri. Chłopaki, widząc zmienionego Koreańczyka, otworzyli szeroko oczy. Ich spojrzenia nieco go speszyły.
– Jak zmiana wyglądu to zmiana wyglądu... – wymamrotał niepewnie – prawda?
– Wow, sensei, wyglądasz czadersko! – zawołał Yuri, będący wyraźnie pod wrażeniem. – Normalnie jak pokażesz łowcom gdzie ich miejsce to wszyscy będą srać w gacie!
Na te słowa San ściągnął jedną brew. Widząc to policzki Yuriego zrobiły się czerwone ze wstydu.
– Wybacz mi, sensei, miałem powstrzymać się od niestosownego słownictwa! – Wykonał głęboki ukłon.
– Taaa... nieważne – mruknął San.
Zaczął przyglądać się dwójce. Z racji, że Rusek wyglądał w miarę normalnie (poza tym, że nosił trochę dziwną czapkę), skupił się na Alexandrowi. Chłopak, widząc jego spojrzenie, momentalnie odwrócił swój wzrok i spuścił wzrok, ręką gładząc swoje rude włosy, jak gdyby chciał je w ten sposób ukryć przed światem.
– Nie patrz tak na mnie – bąknął. – Nie wiedziałem, że tak to zwalę.
San jeszcze raz go zmierzył wzrokiem.
– Nie no, nie wyglądasz źle. Pod czapką Yuriego kryje się coś niedobrego – dorzucił po chwili.
Obydwoje podejrzliwie popatrzyli na Ruska, który pod wpływem ich spojrzeń bardzo się speszył. Między trójką nastała niezręczna cisza, którą wreszcie postanowił przerwać Yuri.
– No dobra, macie mnie!
Zdjął czapkę, spod której wyskoczyły krótkie, zielonobrązowe kosmyki. San i Alex patrzyli na nie w zdziwieniu, niezbyt wiedząc, jak na to zareagować. Koreańczyk przeniósł wzrok na rudego.
– Wyglądasz świetnie – powiedział, podkreślając nieco bardziej ostatnie słowo.
Znów spojrzał na Yuriego.
Zielona porażka.
Alexander?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz