niedziela, 23 sierpnia 2020

Od Amreny c.d. Alexandra

Nie wiedziałam, że sprawa będzie aż tak ciężka. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, czułam, że coś z ty miejscem jest nie tak - nie było nikogo kto pilnował pierwsze pokoje, dlatego nie mieliśmy trudności by się tam dostać. 
Gdy tylko usłyszałam teorie Alexandra, wiedziałam, że nasza misja weszła na o wiele wyższy poziom, poziom, którym nie my powinniśmy się zajmować, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Napisałam wiadomość do swojego mentora, lecz obydwoje nie wiedzieliśmy kiedy przybędą.
- Musimy się tutaj jak najbardziej rozejrzeć, a potem wyjść na przeciw naszym mentorom, pewnie niedługo tu będą. - mruknęłam, odkładając papiery na miejsce. W pomieszczeniu nie było kamer, ani jakichkolwiek zabezpieczeń. Czyżby czuli się aż tak swobodnie? Oczywiście przez dłuższa chwilę przeglądaliśmy resztę dokumentów chłonąć z nich jak najwięcej, najważniejsze informacje zapisywałam na szybko na kartce, podczas gdy chłopak podkładał mi pod nos kolejne rzeczy. Musiałam przyznać, że dobrze mi się z nim pracowało. Nie gadał kiedy nie było to potrzebne, ani nie przytłaczał mnie swoją obecnością. Zerknęłam na niego i stwierdziłam, że wkręcił się w całą tą sprawę tak mocno jak ja. 
- Powinniśmy powoli kończyć, pewnie niedługo będą - Alexander zaczął składać papiery, uważając by zostawić wszystko tak jak było. W końcu ktoś może podnieść alarm gdy tylko będzie miał jakieś podejrzenia, a coś czułam, że niedługo może się tu pojawić więcej osób. Ruszyliśmy w stronę wyjścia, uważając by przypadkiem się na niego nie natknąć. Nawigowałam nas niepozornie cieniami, nie tak, że nie ufałam mojemu partnerowi tej misji, jednakże sama chciałam się dowiedzieć.
Kasjana poznałam już z daleka - stał, oparty o jakieś ruiny rozmawiając z nieznaną mi kobietą, dopiero po dłuższym przyjrzeniu się poznałam w niej Rebbece. Najpewniej to właśnie ona była opiekunką towarzyszącego mi chłopaka. Bez zbędnych przywitań opowiedzieliśmy im o całej sprawie, nie szczędząc jakichkolwiek szczegółów. Widać było, że nie spodziewali się w tym miejscu takiego odkrycia, jednakże próbowali zachować spokój. Kasjan patrzył na mnie spokojnie, najpewniej rozmyślając co kłębi się w moich myślach.
- Nie sądzę byśmy załatwili to w tak małym gronie - Rebbeca po chwili namyśleń zaczęła w końcu mówić. - I tak musimy zapytać Góry o zdanie, a oni muszą zastanowić się, przemyśleć wszystkie za i przeciw.
Zmarszczyłam brwi. Czy oni mieli zamiar zostawić to i czekać aż nasz przywódca się zgodzi na akcję? Przecież mała ilość ludzi w tym miejscu wskazywać mogło na to, że być może właśnie w tym momencie, gdzieś tak w podziemiach katowali naszych, a być może i zabijali. 
- Ale prz-
- Amreno.
Spojrzenie Kasjana dobiło mnie do granic. Widziałam, że myślał tak samo jak ja. Jego ręce były delikatnie zaciśnięte i próbował unikać kontaktu wzrokowego z innymi, jednakże wiedział co czuje, tak samo jak ja wiedziałam co czuje on. Nie podobała mu się cała ta sytuacja, ale sam nie mógł nic zrobić. Musieliśmy się przystosować.
- Przepraszam - wyszeptałam, rozwiewając cień krążący wokół. Zapadła między nami chwila ciszy, zanim postanowiliśmy ruszyć w drogę powrotną. Zanim wsiadłam do samochodu, odwróciłam się po raz ostatni i dobrze, że to zrobiłam - w ciemności czającej się zaraz przy wejściu, stał mężczyzna trzymający przy uchu telefon.
Patrzył się wprost na nas.

Alexander?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz