piątek, 21 sierpnia 2020

Od Sana cd. Eve

Spojrzał na dziewczynę, popadając w zamyślenie. Szczerze mówiąc nie spodziewał się, że rozwinie się między nimi taka rozmowa – myślał, że ich spotkanie skończy się tak szybko jak się zaczęło. Białowłosa jednak okazała się być rozmowna, a do tego całkiem przyjacielska. I przede wszystkim nie zraził ją jego wygląd. Wydawało się, że w ogóle nie zwracała na niego uwagi, co wywołało u Koreańczyka pewne rozluźnienie.
– San Young – przedstawił się (w końcu jak Eve to zrobiła to on też powinien) – mi również miło. Uh, zapraszam ponownie do restauracji. Tam można mnie najczęściej znaleźć.
– Z chęcią tam jeszcze nieraz zajrzę – odparła Eve, posyłając mu serdeczny uśmiech.
Po tej wymianie zdań obydwoje się pożegnali. Było już późno, San dzisiaj miał nocną zmianę w sklepie, a pewnie też dziewczyna musiała coś jeszcze zrobić, więc każdy udał się w swoją stronę. Koreańczyk wrócił do restauracji, pomógł ojcu wysprzątać restaurację, po czym przebrał się i poszedł do pracy.



Pożegnał wychodzącego klienta, a następnie usiadł na krześle koło lady. Wziął do ręki szkicownik oraz ołówek i kontynuował rysowanie kraba. Dzisiaj mógł sobie na to pozwolić. Klientów było mało i niemal każdy należał do tych stałych, więc roboty prawie w ogóle nie miał. Mimo to musiał siedzieć w restauracji, ponieważ ojciec miał coś załatwić w mieście, a brat poszedł pomagać mamie z towarem w jej sklepie zoologicznym. Tak oto skończył sam w restauracji; nawet Gyeowoola nie było, bowiem zabrała go ze sobą matka.
Minęło parę dni od poznania Eve. Drugi raz jeszcze się nie spotkali, co San odbierał dwojako. Rozumiał, że wiele osób nie ma tyle czasu, by codziennie chodzić do restauracji, a też ile można jeść dania kuchni koreańskiej... W sumie on jadł je niemal codziennie, ale Amerykanie trzymali się z reguły głównie kuchni amerykańskiej lub też mieszanej. Poza tym, Eve wspomniała, że uczy się na kierunku tańca i śpiewu, więc zapewne dużo czasu zabierały jej treningi, zwłaszcza jeśli planowała zadebiutować czy coś w tym stylu.
Z drugiej strony chciał się z nią spotkać, ponieważ zdał sobie sprawę, że praktycznie z nikim nie spędzał czasu nie licząc rodziny i mentorki... no i kumpla Hajime, nie wspominając już o rówieśnikach płci przeciwnej. Nie chodziło o to, że nie potrafił nawiązać normalnego kontaktu z kobietą... On z nikim nie umiał nawiązać normalnego kontaktu. Nie dość, że był trochę nieśmiały to jeszcze miał ten beznadziejny wygląd bandyty. Chyba będzie musiał coś z nim zrobić. Ciekawe, jak drogie są operacje usuwania blizn...
Usłyszał dźwięk rozsuwanych drzwi, podniósł głowę zza lady, dostrzegając znajomą sylwetkę. Uniósł brwi, czym prędzej wstał, odkładając na bok szkicownik i ołówek. Wymienił się z dziewczyną spojrzeniami, otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz ta go wyprzedziła, mówiąc:
– O, hej! – Uśmiechnęła się szeroko.
– Hej – odparł trochę nieśmiało San, prostując się.
– Mówiłam, że jeszcze tu wpadnę, więc oto jestem – zaśmiała się, podchodząc bliżej.
– Cieszę się – zamilkł na moment, zdając sobie sprawę, jak sztucznie to mogło zabrzmieć. – Usiądź gdzie chcesz. Dzisiaj mało klientów, więc jest sporo miejsca.
Eve przytaknęła, po czym zajęła jeden z wolnych stolików. San podążył za nią, pozwolił sobie usiąść na moment naprzeciw niej. Podał jej kartę dań, dziewczyna podziękowała. Poprawił swój fartuch, na szybko obmyślił swoją kwestię.
– Na co masz ochotę? – zapytał. – Jeśli chciałabyś zjeść coś koreańskiego, czego nie ma na karcie, to mogę to przyrządzić.
Miał coś jeszcze dodać, lecz wtem usłyszał wołanie. Odwrócił głowę, spojrzał na siedzących parę stolików dalej dwóch mężczyzn. Jeden z nich machał do niego, zwracając na siebie uwagę.
– Przepraszam! – wołał. – Czy możemy dostać jeszcze jedną butelkę soju?
– Tak! – odparł pospiesznie San.
Przeprosił na moment Eve, po czym udał się do kuchni. Chwilę później wrócił z pełną alkoholu butelką, którą otworzył i postawił na stoliku przy mężczyznach. Gdy tamci podziękowali, podszedł do dziewczyny.
– Już wybrałaś? – spytał. – Nie, że pośpieszam – dodał szybko.

Eve?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz