Plan Sana lekko zbił Alexandra z tropu. Rozumiał intencje chłopaka, ale nie miał pewności, czy zabawa uczuciami dziewczyny to na pewno najlepszy pomysł. Znaczy się, rudowłosy nie czuł do niej nic specjalnego, żadnej mocnej sympatii. Po prostu miał wrażenie, że zahaczenie o ten wątek może przynieść więcej kłopotów niż pożytku.
Mimo to, postanowił posłuchać Sana. Faktycznie głównie powinni się skupić na skończeniu swojej misji. Elise może im w tym pomóc. Dziewczyna wydaje się być dość obyta w wiedzy na temat łowców, a tego właśnie potrzebowali.
Alexander zajął się poszukiwaniami Elise. Przemierzał korytarze, sale lekcyjne i szatnie, a odnalazł ją dopiero na stołówce. Pogrążona w ponurym nastroju dziewczyna w samotności spożywała posiłek. Alex postanowił wykorzystać okazję. Nałożył sobie na talerz serwowany dzisiaj przez kucharki obiad i dosiadł się do pogrążonej we własnych myślach znajomej.
- Wciąż nie potrafię się przyzwyczaić do normalnych posiłków - powiedział, kładąc tacę na blacie przed Elise. - Wcześniej żyłem głównie na zupkach chińskich. Miła odmiana - jedzenie czegoś, co nie smakuje jak chemia.
Dziewczyna uniosła wzrok. Wydawała się być odrobinę zdziwiona nagłym pojawieniem się rozmówcy. Dopiero jak rozpoznała Alexandra, jej twarz przybrała trochę bardziej rozluźniony wyraz.
- Ja średnio przepadam za podawanym tutaj jedzeniem - westchnęła, niechętnie patrząc na talerz z makaronem. - Nie smakuje mi. Wydaje się być robione kompletnie bez umiejętności i zmysłu smaku.
- Mam więc dla ciebie dobre wieści, słyszałem, że Samuel bardzo dobrze gotuje.
Alexander nie miał zamiaru długo się czaić. Nie należał do osób, które owijały w bawełnę. Skoro miał z nią porozmawiać, zrobi to przy pierwszej możliwej okazji. Nie było powodów, by tym zwlekać.
Elise upuściła trzymany widelec i prawie zakrztusiła się trzymanym w ustach jedzeniem. Z trudem przełknęła kęs. Jej twarz przybrała kolor czerwieni, kiedy zaczęła się szybko rozglądać na boki. Upewniając się, że nikt w pobliżu nie słucha ich rozmowy, całkowicie skupiła się na siedzącym przed nią chłopakiem.
- N-naprawdę..? - Jej głos zabrzmiał cicho, ale kolejną część zdania wypowiedziała całkowicie inaczej - głośno i pośpiesznie: - To znaczy! Dlaczego w ogóle miałoby mnie to obchodzić, nie mam pojęcia, o czym mówisz!
Alexander uśmiechnął się w odpowiedzi. Znajomy Sana miał rację. Elise była pogrążona w zauroczeniu po uszy. Rudowłosy nie wiedział, jak mógł tego nie zauważyć wcześniej.
- Przestań, znamy się już tyle czasu, domyśliłem się. - Alexander nie zmieniając swojego wyrazu twarzy ciągnął rozmowę dalej. Chciał, aby Elise powiedziała mu o wszystkim, co wie. Zarówno o łowcach, Bractwie, jak i o samym Sanie.
- To aż tak bardzo widać...? - zapytała trochę speszona dziewczyna. Jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, niż wcześniej. - Myślisz, że Samuel też to zauważył?
- Wątpię - zapewnił ją pośpiesznie Alexander. - Nie zna cię tak dobrze, jak ja. Nie podejrzewa nic, a nic. A ja na pewno mu o tym nie powiem.
Elise odetchnęła głośno z ulgi. Wydawało się, że słowa chłopaka ją uspokoiły. Nabrała nawet trochę pewności. Ponownie ujęła w dłoń widelec i zaczęła szturchać makaron na talerzu.
- Jest niesamowity, prawda? - Jej głos drżał, kiedy mówiła, a oczy błyszczały podekscytowaniem. - Uratował mnie! Jest taki szybki, silny, utalentowany i tajemniczy...
- To prawda, Samuel naprawdę wyróżnia się na tle innych kandydatów - przyznał Alexander, popierając słowa Elise. - Na pewno będzie jednym z najlepszych łowców, nie ma co!
Dziewczyna ponownie zamilkła i wbiła wzrok w talerz. Wydawało się, że coś ją zasmuciło. Alex zaczął się zastanawiać, czy powiedział coś źle. Nigdy w końcu nie potrafił rozmawiać z kobietami. Głównie dlatego, że bywał zbyt bezpośredni i mówił to, co myślał.
- Myślisz, że mogę mu kiedyś dorównać? - Dziewczyna zadała ciche pytanie. - Nie chcę zostać w tyle i go spowalniać.
- Na pewno dasz radę, wystarczy dużo trenować, mówię ci! - zapewnił pośpiesznie Alexander. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna brała aż tak na poważnie uczucie do Sana. Pragnęła stać się silna, aby nigdy nie być dla niego ciężarem. Alex uznał to nawet za godne podziwu.
- Jest tylko jeszcze jeden problem...
Że on nie jest ani odrobinę zainteresowany? przemknęło rudowłosemu przez myśli.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Alexander cały ten czas dawał poczucie zainteresowanego uczuciową sprawą swojej znajomej.
- Samuel jest taki... Taki... Buntowniczy, ah! - Dla Alexa jej słowa nie zabrzmiały przekonywująco. Wypowiedziała to raczej z dziwnym przekonaniem. Chłopak zmarszczył brwi. Wtedy dziewczyna zaczęła pośpiesznie tłumaczyć: - Chodzi mi o to, że moja rodzina jest od zawsze dość powiązana z łowcami. Wiesz, stanowimy jedno ze wsparć finansowych całej tej organizacji. Rodzice chcą, bym została jedną z czołowych członkiń i związała się z kimś z również wyższego stanu. A San jest... No sam rozumiesz!
- Boisz się, że się nie zgodzą?
Alexander w końcu dowiedział się czegoś wartościowego. Elise i jej rodzina były ściśle związana z łowcami. Krótko mówiąc w przyszłości może stanowić niemałe problemy. Ale jednocześnie - można wykorzystać jej znajomości i ogólny status. W głowie Alexa powoli zaczął się tworzyć mały plan.
- Właśnie tak...
- Chwila, chwila. - Alexander nagle się wtrącił. - Nie wybiegajmy tak bardzo w przyszłość. Skupmy się na tym, co dzieje się teraz. Wy nawet nie rozmawiacie!
Elise westchnęła ze smutkiem.
- Nie mam pojęcia, co robię źle. On ciągle mnie nie zauważa... Może ty dasz radę go przekonać?
W głosie dziewczyny pojawiła się nutka nadziei. Alexander zaś pokręcił przecząco głową.
- Myślę, że powinnaś sama udowodnić mu, że ci zależy - odparł poważnie. - Może pokaż mu coś nadzwyczajnego? Albo podaruj? W końcu to nie byłby dla ciebie żaden problem, a dobrze wiesz, jak Samuel uwielbia tematykę związaną z łowcami! Wiesz, coś wyjątkowego, niepowtarzalnego. Coś, czego na pewno jeszcze nie widział.
Dziewczyna otworzyła usta z zaskoczenia. Jej oczy zalśniły. Wydawało się, że ten pomysł przypadł jej do gustu. Elise szybko skończyła posiłek, widocznie podekscytowana własnymi myślami.
Po skończonym jedzeniu podeszła do siedzącego Alexandra i przytuliła go mocno.
- Jesteś naprawdę wspaniały! - powiedziała. - Ale jako przyjaciel.
A Alex nie oczekiwał niczego więcej. Uważanie go za przyjaciela i tak było zbyt wygórowane. Z tego powodu, jedynie uśmiechnął się niezręcznie. On tylko wypełniał swoją misję i miał nadzieję, że w jakiś sposób dopisze im szczęście, a Elise nieświadomie ułatwi im zadanie. Dziewczyna nie była najbardziej rozgarniętą osobą pod słońcem. Na szczęście.
W samotności dokończył posiłek, ponieważ podekscytowana Elise odeszła w jedynie sobie znanym kierunku. Miał jeszcze trochę czasu przed spotkaniem z Sanem. Pokręcił się więc po budynku, unikając obowiązków i treningów. Wrócił nawet do pokoju, gdzie nie zastał żadnego ze współlokatorów. Wykorzystał więc ofiarowaną przez los chwilę, aby zapalić. Tak dawno tego nie robił, że prawie zapomniał, jaką ulgę przynosiła mu ta czynność. Po kilku minutach wyrzucił peta i otworzył okno, aby chociaż trochę zneutralizować nieprzyjemny dla innych zapach.
A kiedy nadeszła oczekiwana godzina, skierował się w stronę sali do ćwiczeń.
A kiedy nadeszła oczekiwana godzina, skierował się w stronę sali do ćwiczeń.
San czekał już na niego, w ciszy trenując. Powtarzał zaplanowany przez siebie ruch jeszcze przez kilka razy. Przerwał dopiero wtedy, kiedy Alexander podszedł wystarczająco blisko. Rudowłosy podziwiał jego motywację do treningu. Sam nie miał żadnej.
- I jak sprawa z Elise? - zapytał ściszonym głosem, zbliżając się do ściany i siadając na ziemi. Chwilę później opróżnił połowę butelki z wodą.
- Nie musisz się niczym przejmować, wszystko załatwione - odpowiedział Alex, zajmując miejsce obok niego. - Ślub zaplanowany na sobotę.
San uniósł brwi w pytającym geście. Rudowłosy odpowiedział mu uśmiechem i zaczął na poważnie opowiadać o wszystkim, czego się dowiedział. Może nie było tego wiele, ale fakt, że Elise pochodzi z wpływowej rodziny był nowością.
- Wystarczy, że teraz poczekamy na jej ruch. Może nas zaskoczyć - podsumował Alexander. - Przynajmniej mam nadzieję, że tak będzie. W każdym razie, niczego raczej nie stracimy.
San?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz