wtorek, 1 lutego 2022

Od Sana cd. Alexandra

Elise była szychą... A to niespodzianka.
Fakt ten z jednej strony mógł utrudnić przebieg misji. Gdyby dziewczyna zaczęła coś podejrzewać u Sana lub Alexa, lub najprędzej Yuriego, mogłaby zdradzić swoje myśli reszcie rodziny, a wtedy to byłaby tylko kwestia czasu zanim cała organizacja łowców rzuciłaby się na tajnych agentów. Aż Koreańczyk nie potrafił sobie tego wyobrazić. To znaczy, totalnie nie widział siebie ratującego tyłek Yuriemu. To ogromne wręcz szczęście, że Rosjanin nie spowodował jeszcze żadnych problemów, a gdyby się wydał, San by go chyba zostawił na pastwę losu. Nie, że by za nim tęsknił...
Ale wracając.
Tak, Elise wbrew pozorom nie była taka głupia. Nieodpowiedni ruch i po misji.
Z drugiej strony jednak ów szycha podkochiwała się w niejakim Samuelu Riversie. Gdyby San się do niej zbliżył, możliwe, że wyciągnąłby od niej wiele cennych informacji. No bo jak, Elise miałaby odmówić swojemu chłopakowi marzeń?
Em, chyba w tym momencie San się trochę źle z tym poczuł. Ale jeśli to miało zadecydować o powodzeniu misji...
Ugh, niech ta misja już się skończy, bo mam wrażenie, że jak długo tak tu posiedzę to całkiem się przemienię w Samuela.
– Wychodzi na to, że trzeba będzie dać jej szansę – westchnął, odkładając obok siebie butelkę z wodą.
Alexander zmierzył go wzrokiem z góry na dół, ściągnął nieco brwi w widocznym zamyśleniu.
– Naprawdę zamierzasz to zrobić? – spytał trochę niepewnie. – Jeśli się dowie, że tylko udajesz, że się zbliżasz do niej, będzie załamana.
– Samo odkrycie przez nią mojego pochodzenia skończy się tragicznie – przypomniał mu Koreańczyk. – Nawet jeśli udam, że odwzajemniam uczucie, jeśli dowie się, skąd jestem, bez zawahania rzuci się na mnie. W końcu do tego jest tu szkolona – dorzucił.
Słysząc jego słowa, rudzielec skrzywił się wyraźnie.
– Masz rację. Najlepiej będzie, jak nie dowie się o niczym.
San przytaknął. Z cichym jękiem wstał, przeciągnął się parę razy, a następnie wziął do ręki drewniany miecz.
– Zachęcaj ją do rozmów ze mną – polecił. – Ja będę stopniowo się do niej zbliżał. Obie te akcje są potrzebne, żeby nie straciła motywacji. Stawiam, że będzie od ciebie chciała, żebyś się dowiedział różnych rzeczy o Samuelu, póki ona nie nauczy się sama pytać.
– Ach, tylko tego brakowało, będę za posłańca robił – mruknął do siebie w wyraźnym niezadowoleniu Alexander.
San nie skomentował tego.
– Im szybszy progres misji, tym szybciej wrócimy do domu – powiedział tylko.
– Wiem, wiem... – Alex machnął niezgrabnie ręką. – To ja będę szedł.
– Mhm.
Alexander powoli wstał, po czym wyszedł z sali treningowej, zostawiając Sana samego. Koreańczyk spojrzał na trzymany w ręku drewniany miecz. Jeszcze trochę poćwiczy. I tak o tej porze by jeszcze nie spał.



Przedpołudniowa przerwa między treningami nie przebiegała spokojnie jak to miała w zwyczaju. Wszyscy zebrali się pod korkową tablicą koło drzwi do sali wykładowej; większość przepychała się nawzajem, by być jak najbliżej. Po całym korytarzu rozchodziła się wrzawa, której nie potrafił opanować żaden z przechodzących obok łowców. Albo nawet się nie starali, pogodzeni z faktem, że młodzież zawsze musiała wszystko głośno przeżywać.
Każdy był zagapiony w przybitą do tablicy pinezkami kartkę z wynikami egzaminu teoretycznego, przejeżdżając wzrokiem po długiej liście rekrutów w poszukiwaniu swojego nazwiska. Przy okazji też wszyscy mogli popatrzeć na wyniki pozostałych, ci bliżsi znajomi dogryzali sobie nawzajem, bo jeden miał o punkt lepszy wynik od drugiego. Normalnie jak w szkole.
San stał najbardziej na uboczu, oparty o pobliską ścianę. Nie zamierzał pchać się w ten tłum. Nawet legendarna Bestia z Northstream poczekałaby, aż tłum się przerzedzi. Aczkolwiek nie musiał jakoś długo czekać, ponieważ zaledwie kilka chwil po oblężeniu przez rekrutów tablicy rozległo się skądś wołanie:
– Cooooo, Samuel ma sto procent?!
– COOOOO?! – zawtórowały mu inne głosy.
No i wynik był już znany. San mógł technicznie wracać.
Czyli dobrze strzeliłem w tych paru pytaniach.
Z innych komentarzy dowiedział się, że sto procent miała jeszcze jedna osoba, której jednak nie znał. Natomiast jedną z tych, którym zabrakło jednego punktu do maximum była Elise.
– Ach, jeden punkt?! – jęknęła głośno Elise, wyraźnie zawiedziona. – Wiedziałam, że zawaliłam w tym pytaniu o smoku grawitacji, telekinezy, cokolwiek to jest!
Coś jeszcze dodała, ale zagłuszył ją krzyk:
– ZDAŁEM! JA ZDAŁEM! O MATKO, ZDAŁEM!
Dziewczyna spojrzała na stojącego obok niego rudowłosego chłopaka.
– Brawo, Sasha! – pogratulowała mu. – Nawet ładnie ci poszło! Trochę się o ciebie wcześniej martwiłam, ale poszło ci naprawdę dobrze!
– Ja zdałem! – powtarzał Alexander, jakby nadal w to nie wierzył.
Stojący w tłumie Yohan obserwował chwilę wszystkich, po czym spytał:
– Wow, czyli wszyscy zdali?
– Em, nie – ktoś mu odpowiedział.
W tym momencie wszyscy będący pod tablicą zjechali wzrokiem na sam dół listy. Moment tak stali nieruchomo, aż w końcu jak jeden mąż cała grupa odwróciła się w kierunku jednej osoby.
Yuri stał w niemal centrum grupy, załamanym spojrzeniem spoglądając na listę. Wyglądał jak dziecko, któremu powiedzieli rodzice, że skończyły się już jego ulubione batoniki, a potem ono zobaczyło starsze rodzeństwo, które właśnie kończyło ostatni batonik. Wydawało się, że życie bezpowrotnie zawaliło się przed jego oczami.
– C-Co...? – wydusił ledwo z siebie. – Że COOOO?!
Przepchał się przez tłum, był praktycznie tuż przed tablicą. Spojrzał na sam dół kartki, gdzie znajdowało się jego nazwisko w towarzystwie z ładnym, czerwonym napisem: Oblany. Oparł na tablicy otwartą dłoń, by wtem zacisnąć ją na kawałku papieru.
– OBLAŁEM! – Zerwał kartkę i w furii ją zmiął. – OBLAŁEM! JEDEN, WALONY PUNKT, CYKA BLYAT!
Oglądając tę jakże dramatyczną scenę, San westchnął cicho.
Dlaczego mnie to cieszy?

Alexander?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz