niedziela, 12 lipca 2020

Don't give up on your dreams...

Keep sleeping.

San Young



|Płeć| Mężczyzna
|Wiek| 20 lat (so old, prepare the coffin and dancing black dudes)
|Hierarchia| Uczeń
|Orientacja| San nie poświęcił nigdy czasu na zastanowienie się jaką może mieć orientację seksualną. Żeby nie robić sobie w rodzinie problemów, uważa się za osobę heteroseksualną. Czy tak naprawdę jest? Kto wie? W każdym razie za nikim się nie ogląda, uznając szukanie drugiej połówki za coś, czym obecnie najmniej powinien się przejmować.
|Rodzina|

  • Sehwang Young – ojciec, właściciel koreańskiej restauracji barbecue, która przypadła do gustu tutejszym, bowiem nie da się narzekać na brak klientów. To oddany gotowaniu mężczyzna o prostym, lecz dosyć mocnym charakterze. Widać że w gorącej wodzie kąpany, łatwo go wyprowadzić z równowagi. Kochający mąż, lecz niezbyt dobry rodzic, jakoś niepotrafiący okazać swym dzieciom pełnej miłości. Sam wychowany żelazną ręką, teraz jego kolej wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenie. Zdaje sobie sprawę, że nie zasługuje na tytuł najlepszego taty na świecie, a mimo to o mocną poprawę ciężko. Za młodu próbował przekazać synom swoją miłość do gotowania, lecz nie przyniosło to owoców; choć oboje okazali się mieć do tego smykałkę, żaden nie wiąże z tym przyszłości.
  • Hyeonjoo Ji – matka, pomaga mężowi w prowadzeniu restauracji, kiedyś też zajmowała się własnym sklepem zoologicznym. Gotowanie traktuje bardziej jako zwykłe hobby niż pasję, pozostawiając Sehwangowi możliwie jak największe pole do popisu. To miłośniczka zwierząt, momentami wydająca się wielbić je bardziej niż własne dzieci, ale stara się, by one same tego nie odczuły... z mieszanym efektem. Tak czy siak idzie jej znacznie lepiej niż ojcu, umiejętność okazania prawdziwej miłości i troski zaskarbiła serca synów. Choć sama nie miała żadnego talentu artystycznego poza grą na pianinie, od zawsze wspierała rozwijające się umiejętności rysownicze Sana, chwaląc każdy jego rysunek i wieszając na lodówce. Starszy syn to jej taka perełka, młodszy ma rolę biedactwa, które często trzeba ,,składać do kupy". I tu dziękuje swoim leczniczym zdolnościom pochodzącym od odziedziczonego po swojej matce żywiole kryształów.
  • Joon ,,June" Young – starszy o pięć lat brat, początkujący (ale całkiem dobry) architekt, amatorski pisarz, dobrze rozwijający się wojownik w bractwie i simomaniak. Wydawało się na początku, że pójdzie w ślady ojca, odziedziczając jego biznes, na to się nawet zapowiadało, bowiem pomagał mu w kuchni znacznie więcej niż San, jednakże w wieku licealnym nagle zmienił swoje zainteresowania, uznając, że zajmie się projektowaniem domów. Mogłoby się odnieść wrażenie, że Joon i San to typowe rodzeństwo, które sporo się kłóci i kąsa, jednakże sprawa wygląda inaczej. Oczywiście, zdarzają się mniejsze zgrzyty i potyczki, w końcu trzeba trochę po sobie nawzajem pojechać, ale wyraźnie widać, że Joon przejął rolę opiekuńczego starszego brata... A nawet za bardzo. Dużo martwi się o Sana (zwłaszcza że ten to taki pechowiec), troszczy się o niego do tego stopnia, że tamten złośliwie nazywa go mamą. San momentami ma wrażenie, że Joon się ,,narzuca", aczkolwiek w głębi duszy docenia jego starania i przy niemal każdej okazji dyskretnie mu się odwdzięcza.
  • Moogang Young – dziadek od strony ojca, to po nim San odziedziczył żywioł (jakoś przechodzi on co drugie pokolenie). Moogang był surowy dla swoich dzieci, ale zupełnie inaczej zachowywał się wobec wnuków, o których się troszczył, a Sana to nawet faworyzował. Poświęcił ogrom czasu na uczenie go panowania nad swymi mocami; trzeba przyznać, że bardzo dobrze się spisał, byłby nauczył go wszystkiego, ale nagła choroba pokrzyżowała plany. Pokonany przez nią odszedł z tego świata kiedy San miał trzynaście lat.
  • Gyeowool – bardzo ważny członek rodziny, przynajmniej dla matki: kochany, przyjacielski i wierny maltańczyk. Ta puszysta kulka pojawiła się w domu stosunkowo niedawno, ale zdążyła zaskarbić serca wszystkich... no może z wyjątkiem ojca, który nadal trochę krzywo na niego patrzy. Najwięcej czasu poświęca mu Hyeonjoo, toteż ją najbardziej kocha, na drugim miejscu o dziwo jest San, który najczęściej go wyprowadza.
|Zajęcie| Po skończeniu liceum udał się na studia z grafiki komputerowej i projekcji multimedialnej. Tak, San to rysownik, artystyczne zdolności pod tym względem ma całkiem dobre, choć on sam twierdzi, że wiele im jeszcze brakuje i mocno zaniża swoją samoocenę. Mimo wszystko wiąże z rysowaniem swoje dalsze życie. Postanowił dostać się na te, a nie inne studia, mając nadzieję, że robienie plakatów, projektowanie opakowań, sprzedawanie jakichś własnych prac itp. pozwoli mu na w miarę dogodne życie. Za czasów liceum miał kilka prac dorywczych, jednak obecnie bierze jedynie nocną zmianę w osiedlowym sklepie w poniedziałki, środy i piątki. Też pomaga ojcu w restauracji (oczywiście za darmo – taki wolontariusz, ale przymusowy).
|Aparycja|
  • Człowieka – Młodzieniec stosunkowo przeciętnej postury, mierzący dokładnie 174,7 cm, co dla jednych to niewiele, innych zaś całkiem normalnie. Chudy jak badyl, choć gdzieś tam są ślady dawnego całkiem ruchliwego życia, blady niczym ściana, a przynajmniej w oczach osób z jego stron. W paru miejscach można się doszukać widocznych żył, czerwone ślady pojawiają się po niemocnym uderzeniu czy podrapaniu. Nigdy nie grzeszył piękną, umięśnioną sylwetką ani chociażby ładną buzią, która dla niego samego jest taka sobie. Nie widzi szczególnych zalet w swoich rysach; dwie niezbyt ładne blizny (jedna przecinająca lewą brew, druga prawą stronę górnej wargi) odbierają mu dobrego wyglądu i dodają zadziorności. To nie jedyne trwałe ślady po ranach, doszukamy się ich również na grzbiecie prawej dłoni, lewej stronie brzucha oraz prawym kolanie, kilka drobniejszych też się znajdzie, żadna jednak nie jest zbyt duża ani szkaradna, ani tym bardziej skrywająca jakąś mroczną historię. Połączenie blizn na twarzy z typowo skośnymi, ciemnymi, bez żywego błysku, a za to nieco podkrążonymi oczami sprawia, że nasz San prezentuje się bardziej jak młodociany bandyta aniżeli zmęczony, pozbawiony szczęścia student. Przemykającą między powiekami chęć zaśnięcia inni odbierają zwykle jako nieprzyjazne nastawienie, przez co chłopakowi nie za bardzo wychodzi poznawanie nowych osób. Włosy, rozjaśniane i ułożone w dosyć ciekawy sposób (w połowie to taktyczny ,,bed hair") nie są za bardzo lubiane przez osoby starsze, ale jemu to nie przeszkadza, zajęty ważniejszymi sprawami, jak na przykład doborem ubioru. I tu nie mam na myśli, że on szczególnie dba o swój strój czy cokolwiek – po prostu zakłada co pierwsze wyciągnie z szafy i tak chodzi. Nie są to jakieś wyszukane ubrania, zupełnie zwyczajne i codzienne, jedynie wyróżniać się mogą wzory i obrazki na koszulkach, których raczej nie dostrzeżemy u innych. Wbrew jego osobowości kolorystyka jest bogata, znajdziemy u niego różne barwy, nawet takie, o które nigdy byśmy go nie podejrzewali. Tu dziękujemy bratu, który pilnuje, by nie chodził w ,,depresyjnych" kolorach.
  • Smoka – Wdał się w mamę... i to mocno. Tak jak brat odziedziczył po ojcu wielką i budzącą pewien lęk formę, tak on przejął po mamie piękno i część kolorów. Większość wyobraża sobie Sana jako strasznego smoka, podczas gdy on w smoczej formie wystraszyć może co najwyżej wielkością (no może też szponami i kłami). Długość tułowia z ogonem to ok. 20,4 m, zaś rozpiętość skrzydeł wynosi jakoś 27 m. Dosyć wysoki, w kłębie osiąga dokładnie 3,4 m, co czyni go smokiem całkiem sporym. Sylwetkę w znacznej części ma po matce – smukła, w jego przypadku bez wyraźnie zarysowanych mięśni. Kolorystyka jest dosyć charakterystyczna, szczególnie skrzydła: tak jak od strony grzbietowej są niemal jednolicie czarne, tak od spodu zwracają na siebie uwagę odcieniami czerwieni i fioletu. Sam koniec ogona jest twardy i zaostrzony, co czyni z niego broń w postaci szpikulca. W smoczej formie można się dopatrzyć tych wyraźniejszych i większych blizn. Blaszki formujące ,,grzywę" są ruchowe: mogą położyć się po sobie lub stanąć prosto, zależnie od emocji. San osobiście nie jest wielbicielem swojej formy... To znaczy lubi z niej korzystać, latanie to coś niesamowitego, ale nie za bardzo przypadł mu wygląd. Mógłby być trochę bardziej zadziorny, mieć więcej kolców tak jak jego brat. Szczere i bolesne opinie ojca mu nie pomagają, ale nic nie może z tym zrobić. ,,Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma", prawda?
|Charakter| San to ten typ, na którego uważa większość ludzi. Stoi sobie na chodniku i przegląda coś w komórce, a inni starają się nie wejść mu pod nogi; ci bardziej przezorni nawet go omijają szerokim łukiem. I to nie dlatego, że jest niepełnosprawny czy budzi u wszystkich respekt. Oni się go po prostu boją. Ale co tu się dziwić? Młodzieniec z twarzą poprzecinaną bliznami, roztargane blond tlenione włosy, nieprzyjemne spojrzenie – tylko nieliczni nie mieliby się przy nim na baczności i większość tej grupy stanowiliby równie albo nawet bardziej złowrogo wyglądający ludzie. Nigdy nie wiadomo, co może mu strzelić do łba. Ktoś wpadnie na niego i zaraz zrobi awanturę, a może i sama wymiana spojrzeń go zdenerwuje. Możliwe, że po prostu czeka na odpowiedni moment lub też swoich kolegów, by wyciągnąć zza pleców broń, po czym zacząć strzelać do wszystkich. Temu obrazowi grozy i przestępczości brakuje tylko dziar na całym ciele oraz granatnika RPG na ramieniu.
Och, ktoś wpadł na niego! Biada tej biednej duszy, niech się szykuje na...!
,,Ach, przepraszam."
Chwila!
Przebaczył jej! Nie, on sam przeprosił! Co to ma znaczyć? O co tu chodzi?
To jest właśnie San Young. Wszyscy go biorą za typa spod ciemnej gwiazdy, podczas gdy on jest jedną z milszych i życzliwszych osób, jakie spotkamy. To mordercze spojrzenie wcale nie jest takie mordercze – jeśli się mu lepiej przyjrzymy, odkryjemy, że to po prostu wzrok kogoś zmęczonego i mającego niemal wszystkiego dość. Nawet jeśli mówią, że człowiek niewyspany to człowiek zły, Sana trudno wyprowadzić z równowagi, a głosu nie podnosił już tak dawno, że zastanawia się czy czasem nie zapomniał jak to się robi. Wiele spraw przemilczy, zwłaszcza, że nie należy do rozmownych.
Tak więc w rzeczywistości San to osoba nie buntownicza, niebezpieczna i złowroga, a zmęczona, spokojna, cicha i przede wszystkim dobrze wychowana. Rodzice, choć nie są najlepsi w okazywaniu miłości, postarali się, by z ich synów wyrośli mężczyźni dobrzy i kulturalni, co im się udało, nawet w przypadku Sana. Nie zapomina o zwrotach grzecznościowych, potrafi ustąpić miejsca, pomoże jeśli uzna, że ktoś tego potrzebuje. Może się nie uśmiechnie, może nie powie nic melodyjnym głosem ani nie rozwinie ładnie rozmowy, ale nie obrazi nikogo bez powodu.
Właśnie.
To prawda, że ma wysoką tolerancję na rzucane w jego stronę obelgi, wyzwiska i inne nieprzyjemne teksty czy gesty, ale nie jest ona bezgraniczna. Kiedyś się skończy (szybciej jeśli nie spał w ogóle od tygodnia lub/i ma zły dzień), w końcu San to nie anioł. Wtedy uruchamia się jego cięty język, którym wytknie niemal każdą wadę, bezlitośnie skomentuje wszystko. Oczywiście rękoczyn u niego tylko w ostateczności. Jeszcze nikt go nie wkurzył na tyle, by mu tak porządnie przywalił. Jak już to prędzej użyje swoich mocy.
Z Sanem łatwo się można zakolegować... To znaczy łatwo i niełatwo. Nie zdobędziemy tak prędko jego zaufania do tego stopnia, że będzie nam się zwierzał ze wszystkich sekretów i problemów, ale nie potrzeba wiele, by móc go zacząć określać mianem kolegi. San to raczej bierze sprawę tak, że jeśli komuś odpowiada jego towarzystwo – nie widzi żadnego problemu. Może swobodnie spędzać z tą osobą czas. Jednak nie znaczy to, że stanie się rozmowny. Sam nie umie za bardzo pociągnąć konwersacji, ponadto zwykle odpowiada dość krótko (no chyba że trafi się z tematem), lecz z drugiej strony momenty ciszy w rozmowach nie są dla niego niezręczne. Potrafi iść z kimś przez godzinę i słowem się nie odezwać, jedynie słuchając drugiej osoby lub, jeśli ta również nic nie mówi, zajmując się swoimi myślami.
Bywają chwile, kiedy trudno się z nim dogadać (a jeszcze trudniej odczytać jego i tak ubogą mimikę), ale to dobry chłopak, po prostu mający w życiu pecha. Starając się można go zdobyć jako przyjaciela. Starając się w drugą stronę będziemy go mieć za wroga, ale lepiej z niego zrobić sojusznika. Nigdy nie wiadomo, kiedy rzeczywiście coś mu strzeli do głowy i narobi bałaganu z powodu znienawidzonej osoby.
|Żywioł| Grawitacja wybrała jego, co przez długi czas niezbyt mu odpowiadało. W zasadzie to najchętniej zostałby zwykłym człowiekiem, byleby mieć jeden bądź kilka problemów z głowy, ale wyszło jak wyszło, a jak już ma moce to mimo wszystko przydałoby się zrobić z nich jakikolwiek pożytek. Choć obecnie całkiem nieźle idzie mu korzystanie ze zdolności, nadal brakuje do mistrzowskiego opanowania.
Najłatwiej mu przychodzi odwracanie grawitacji na istotach i obiektach, które dotknie. Wystarczy chwila i już może posłać cokolwiek i kogokolwiek w niebo, z pewnym limitem czasowym, ale nadal. Efekt w każdej chwili da się usunąć bez potrzeby kolejnego dotknięcia. Teoretycznie bardzo łatwo mu też przychodzi używanie tej zdolności na danym obszarze, jednak w praktyce szybko traci panowanie i zwykle obejmuje to większe pole niż chce. Pomińmy fakt, że obszarowe odwrócenie czy wyłączenie grawitacji powoduje później niezły bałagan.
Najlepszą kontrolę posiada kiedy przychodzi rzucanie efektów na samego siebie. Aurora nieźle go wymęczyła podczas treningów, więc obecnie on sam panuje na tym, jak i czy w ogóle moc go obejmie – chwała mentorce, dzięki niej nie musi się martwić, że dosłownie spadnie na sufit. Ani że gdziekolwiek spadnie. Ciągłe (i trochę brutalne) ćwiczenie refleksu sprawiło, że potrafi w ostatniej chwili użyć mocy, by zawisnąć w powietrzu i uchronić się przed bolesnym upadkiem. Niestety, na razie tego samego tricku nie umie użyć na innych.
Nieźle mu idzie zmienianie siły grawitacji. Co prawda obecnie działa to tylko na pojedyncze obiekty a nie dany obszar, ale dalej. Czasami wkurza tak innych (o ile coś mu zrobili), sprawiając, że danych rzeczy nie da się podnieść lub też przybijając ich do ziemi. Oczywiście pilnuje, by nikt nieodpowiedni się nie zorientował.
Niedawno odkrył, że potrafi przenosić grawitację poszczególnych obiektów na różne płaszczyzny. Nie jest w tym najlepszy, na (przykładowo) ścianie wytrzymuje bardzo krótko, ale ostatnio Aurora podczas treningów zaczęła się na tym skupiać, dodatkowo wymyśliła już dla niego taktykę, więc powoli się w tym polu rozwija.
|Inne|

  • Normalnie jego dłonie są chłodne, lecz gdy dopada go stres lub strach, stają się zimne niczym lód. Wtedy dotyk potrafi spowodować nieprzyjemny dreszcz u niejednej osoby.
  • Dzień bez przynajmniej dwóch kaw i jednej herbaty to dla niego dzień zmarnowany (choć ojciec mówi, że piciem takiej ilości kofeiny w tak młodym wieku to on sam siebie marnuje). Ale co on ma poradzić jak inaczej się nie da? San wbrew pozorom śpi średnio jedynie pięć godzin na dobę. Dlatego w głębi duszy śmieszą go rzucane przez innych teksty, że on to by tylko spał. Gdyby mógł, z ogromną chęcią przespałby cały dzień, byle tylko wreszcie się pozbyć ciągłego zmęczenia. Chociaż to zmęczenie chyba bardziej jest powiązane z życiem aniżeli spaniem.
  • Miłośnik muzyki, ograniczający się jednak do jej słuchania. Nigdy nie uważał, że ma dobre umiejętności twórcze, pomimo pewnej znajomości gry na pianinie, więc nie zamierza iść w tym kierunku. Co do gatunków to San specjalnie wybredny jakoś nie jest, piosenka musi tylko wpaść mu w ucho. Aczkolwiek jeśli się przeleci jego playlistę, można zauważyć, że większość utworów ma ze sobą coś wspólnego. Można też dodać, że jest pomniejszym fanem kilku zespołów i artystów. Przeszukawszy jego pokój znajdziemy parę rzeczy związanych z częścią z nich.
  • Nie lubi szpitali, i to bardzo. Choćby wpadł pod auto, dopóki nie użyje się siły to nic go tam nie zaciągnie. Ale ma to swoje szczęście, że zwykle nie ma po wypadkach poważnego uszczerbku na zdrowiu, nawet jeśli wygląda tragicznie lub jak chodzące zwłoki. Jak on to robi, tego nikt nie wie, może to zasługa genów matki. Ważne, że żyje i ma się w miarę dobrze. Też dzięki niemu brat zdobył pewne zdolności medyczne (niektóre poturbowania trzeba ukrywać przed rodzicami).
  • Wielbiciel ostrego jedzenia, po które zawsze sięga gdy ma doła. Nie boi się nawet najostrzejszego ramyeonu, czasami to niektóre dania doprawia, by miały bardziej wyrazisty smak. Tę cechę odziedziczył po ojcu, z którym za dzieciaka jadł dużo ostrych dań.
  • Fan twórczości Vincenta van Gogha... i tylko tego malarza. Do muzeum sztuki poszedłby jedynie dla niego, ewentualnie zostałby zaciągnięty przez kumpla, Hajime, miłośnika malarstwa i dosyć stereotypowego artysty impresjonistycznego. No, może jeszcze lubi Michała Anioła za rogatego Mojżesza.
  • Przez większość dzieciństwa mieszkał w Korei Południowej. Gdy miał piętnaście lat, rodzina, tak trochę za namową matki i Joona, wyjechała do Stanów Zjednoczonych.
  • Jeśli długo rysuje na tablecie graficznym, zakłada okulary ze specjalnym filtrem. Mają one dosyć typowe w Korei okrągłe czarne oprawki, które pod pewnym względem łagodzą jego nieprzyjemną twarz i, jak powiedział Joon, gdzieś tam dodają uroku. 
  • Ma profil na Twitterze, gdzie publikuje swoje rysunki. Na początku robił to tak po prostu, nie licząc na zostanie zauważonym, lecz niespodziewanie zdobył aż kilkanaście tysięcy obserwujących. Tam też jest najaktywniejszy, jeśli chodzi o SNS (aczkolwiek nie pisze tak wiele o sobie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz