niedziela, 26 lipca 2020

Od Alexandra cd. Sana

Z niemałym trudem otworzył oczy, a pierwszym, co go przywitało, był niezwykły ból głowy. Alexander począł masować pulsujące skronie, cicho sycząc. Nie pamiętał kompletnie nic z wczorajszego wieczoru. 
- Królewna już wstała? - Na posłyszane pytanie przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Spojrzał tępo w stronę siedzącej nieopodal mentorki. Rebbeca wpatrywała się w ucznia morderczym wzrokiem. Alexander nie był w stanie spojrzeć jej w oczy.
Nagle uświadomił sobie, że jest w swoim mieszkaniu. Zaczął się więc zastanawiać, jakim cudem znalazł się łóżku. Spotkanie z pracownikiem baru było jego ostatnim przebłyskiem świadomości. Czy nieznajomy mógł wezwać jego nauczycielkę? Białowłosy westchnął zmarnowany. Naprawdę wolał spędzić noc na ulicy niż pijanym stanąć oko w oko z Rebbecą.
- Nie słyszę odpowiedzi - warknęła poirytowana milczeniem Alexandra staruszka. Była naprawdę zła. Białowłosy często wystawiał jej cierpliwość na próbę, ale wiedział, że wczorajszej nocy definitywnie przegiął. Posunął się o krok za daleko i przyszedł czas, aby zapłacić za własna głupotę.
- Dzień dobry - mruknął, nie odrywając wzroku od zaciśniętych na kocu drżących dłoni. Czuł się niezwykle źle i chciał pozostać sam. Zdawał sobie jednak sprawę, że Rebbeca nie ma zamiaru odpuścić mu szybko. Czeka go męczący dzień.
- Może zechcesz mi opowiedzieć, co sobie wczoraj myślałeś ignorując wszystkie moje telefony i wiadomości? - Staruszka, ku niezadowoleniu Alexandra, planowała drążyć temat, aby nasilić wyrzuty sumienia chłopaka.
- Byłem zajęty...
- Upijaniem się w parku?! - Rebbeca podniosła głos, stając na nogach. Z nerwów nawet nie potrafiła usiedzieć na miejscu. - Zdajesz sobie sprawę, ile problemów narobiłeś mi i temu chłopakowi?! 
- Nie musieliście mi pomagać - odparł ściszonym głosem. - Świetnie sobie radziłem...
- "Nie musieliście"! - zakpiła staruszka, ponownie opadając na fotel. - Nigdy nie potrzebujesz pomocy i doskonale wiesz, jak kończysz!
Alexander zamilkł, głównie przez pulsujący ból głowy, który nasilał się z każdą chwilą. Nie miał ochoty kontynuować tej bezsensowej kłótni. I tak by jej nie wygrał. Ostatnie słowo zawsze należy do jego mentorki.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - Rebbeca odezwała się po dłużącej się w nieskończoność chwili milczenia. - Za kwadrans widzę cię ubranego w kuchni. Pójdziesz prosto do tego baru, gdzie przeprosisz za swoje zachowanie.
Białowłosy skrzywił się nieznacznie. Wizja spojrzenia w oczy poznanemu wczoraj blondynowi w oczy wydawała się dla chłopaka przerażająca. Co miałby mu powiedzieć? Dodatkowo, to nie była wina Alexandra, że ponownie się na siebie natknęli. Dlaczego miałby za cokolwiek go przepraszać? To nie jego wina, że los ponownie przeciął ich ścieżki.
- Nigdzie nie idę. Źle się czuję - poinformował, po czym odwrócił się plecami do staruszki, nakrywając bolącą głowę kocem. Miał w planach przespać cały dzień.
- Nawet nie chcę o tym słyszeć! - wykrzyknęła Rebbeca. Alexander westchnął zmarnowany. Żarty się skończyły. Białowłosy podniósł się zmęczony z łóżka. Ledwo powstrzymał napływające mdłości. Nie chciał wstawać.
- Czekam na ciebie w kuchni - poinformowała nauczycielka, wychodząc z sypialni. Alexandrowi ledwo udało się utrzymać w pionie, kiedy chwiejnym krokiem skierował się w stronę komody, z której wyciągnął czyste ubrania. Nim jednak założył je na siebie, wziął szybki, zimny prysznic. Miał nadzieję, że dzięki temu poczuje, że znowu żyje.
Z nieprzyjemnym uściskiem w żołądku stanął w drzwiach od kuchni. W pomieszczeniu Rebbeca bez słowa przygotowywała śniadanie. Alexander niemal czuł narastające w powietrzu napięcie. Zasiadł za niewielkim stołem, kiedy mentorka położyła przed nim talerz z kanapkami.
- Jedz - poleciła, siadając naprzeciwko niego. - Po drodze zajdziemy jeszcze do Bractwa. Muszę wypełnić kilka papierów. Później pójdziemy prosto do baru.
- Nie mogę iść sam? - zapytał z nadzieją w głosie. I tak ponowne pojawienie się w knajpce będzie wystarczającym upokorzeniem. Spali się ze wstydu, jeśli Rebbeca pojawi się tam z nim.
- Absolutnie. Nie popełnię tego błędu kolejny raz - mruknęła, zaplatając ręce na piersi. - Idziesz ze mną i będziesz trzymać się blisko przez cały dzień.
Alexander stwierdził, iż dalsza dyskusja nie ma sensu. Doba zmarnowana. Nie miał nawet czasu, aby zapalić, a była to jedyna czynność, na jaką aktualnie miał ochotę.
***
Jak więzień idący na stracenie, białowłosy podążał za mentorką w stronę znajomej kawiarenki. Naprawdę nie chciał siedzieć w Bractwie przez całe południe, ponieważ Rebbeca ma "papierkową robotę". Jednak definitywnie wolał to niż spotkanie z blondynem, którego zobowiązał się przeprosić.
W lokalu świeciły pustki. Moja mentorka podeszła do kelnerki, do której wyszeptała hasło. Młoda dziewczyna jedynie kiwnęła głową, rozejrzała się nieznacznie, a następnie zaprowadziła nas na zaplecze, skąd ruszył za nauczycielką krętymi schodami w dół. Dawno nie odwiedzał siedziby Bractwa. Ostatnimi czasy unikał tego miejsca jak ognia. Stąd też biło od niego widoczne niezadowolenie.
- Czekaj tu na mnie. - Rebbeca wskazała Alexandrowi znajdujące się przy ścianie krzesło. - Masz tutaj siedzieć, dopóki cię nie zawołam.
- Mogę chociaż iść do łazienki?
Staruszka spojrzała na niego zmarnowanym wzorkiem.
- Idź - westchnęła. Przez chwilę jeszcze obserwowała odchodzącego chłopaka, aby wkrótce samej zniknąć w drzwiach do pobliskiej sali.
Kiedy tylko Alexander pozostał sam, rozejrzał się po małej łazience, szukając czujników ognia. Nie wypatrzył  żadnych, z tego też powodu, wyciągnął paczuszkę z papierosami. Oparł się o białe drzwi i zapalił pierwszego. Musiał ukoić nerwy, nawet jeśli później oberwie od mentorki, która wyczuje od niego charakterystyczny zapach dymu.
Po małej przerwie wrócił na wskazane przez nauczycielkę miejsce. Nie chciał się jej narażać ponownie. Nie wiedział, czy przeżyłby kolejny jej wybuch złości. Czuł się jak najzwyklejszy dzieciak ukarany przez matkę. A Rebbeca nawet nie była z nim spokrewniona! Dlaczego w ogóle się jej słuchał? Nie miała prawa mówić mu, co ma robić. Alexander rozważał już nawet opuszczenie siedziby Bractwa. Nikt nie mógł go w końcu zatrzymać.
Odrzucił ten pomysł z chwilą, kiedy mentorka wyjrzała z biura, aby upewnić się, czy chłopak na pewno na nią czeka. Białowłosy uśmiechnął się pośpiesznie. Rebbeca skrzywiła się, najwyraźniej czując zapach dymu, jednak nie odezwała się słowem. Wyjątkowo. Zwykle ciągnęła Alexandrowi wywód na temat tego, jak nadmierne palenie negatywnie wpływa na jego rozwój i zdrowie. Pod tym względem nigdy jej nie słuchał, chociaż kobieta usilnie próbowała odciąć go od nałogu.
Mentorka ponownie zniknęła w drzwiach. Białowłosy oparł się wygodnie o ramę krzesła, na drugie zakładając nogi. Chociaż tutaj mógł w ciszy odpocząć. Nawracający ból głowy sprawnie przyćmiewał myślenie, odbierając resztki chęci do życia. Chcąc chociaż trochę polepszyć swój nastrój, wyciągnął prawie rozładowany telefon, na którym zaczął przeglądać media społecznościowe. Nie był aktywny od dawna, więc musiał nadrobić możliwe zaległości.
***
- Skończyłam! - Słowa nauczycielki wybudziły drzemiącego Alexandra. Wyglądało na to, iż jest w lepszym humorze niż o poranku. Nie można było jednak tego powiedzieć po zmęczonym życiem białowłosym. - Co powiesz na mały trening? - zaproponowała Rebbeca, siadając obok niego.
Chłopakowi w żaden sposób nie spodobał się ten pomysł. Musiałby w jakikolwiek sposób się postarać, a na to ochoty nie miał. Przystał jednak na propozycję. Opóźni to trochę spotkanie z blondynem. Może nawet, jeśli się postara, mentorka zapomni o wczorajszej wpadce.
Alexander zmęczonym krokiem ruszył za dość podekscytowaną staruszką. Rebbeca najwyraźniej była zadowolona z faktu, iż jej uczeń w końcu zgodził się na szkolenie. Do tej pory użył chyba każdej możliwej wymówki.
Po kilku chwilach spaceru wzdłuż wąskich korytarzy znaleźli się w przestronnej sali treningowej. Nie byli na niej niestety sami. Alexander westchnął zmarnowany na wizerunek ćwiczących smoczych par. Przejechał wzorkiem po twarzach zgromadzonych. Zamarł na widok znajomej postaci. Niemal poczuł, jak jego serce się zatrzymuje, kiedy rozpoznał w stojącym nieopodal młodym chłopaku pracownika baru. Dlaczego on tutaj jest? Białowłosy spojrzał na mentorkę, która jedynie uśmiechnęła się szeroko.
- Wiedziałam, że go kojarzę! - Rebbeca musiała zatrzymać wycofującego się za nią chłopaka. - Alexandrze, obiecałeś - dodała z zimną powagą. - Idź go przeprosić.
Chłopak zerknął w stronę blondyna, który również zdał sobie sprawę z jego obecności. Wydawał się być równie zaskoczony. Białowłosy wziął głęboki wdech. Gorzej nie będzie. Niepewnym krokiem podszedł do pracownika baru.
- Cześć - zaczął niepewnie, nie patrząc w górę, unikając wzroku rozmówcy. - Słyszałem, że narobiłem ci wczoraj trochę problemów. Chociaż nie pamiętam kompletnie nic, chciałbym cię przeprosić. - Po chwilowej przerwie, dodał ciszej: - I dziękuję za pomoc.

San? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz