środa, 29 lipca 2020

Od Amreny do Alexandra

Przekręciłam klucz w zamku od studia, szykując się do powrotu do domu. Mój mentor poszedł sobie wcześniej tłumacząc się jakąś ważną sprawą w bractwie, jednak wiedziałam, że najpewniej chciał ode mnie uciec. Nie to, że mnie nie lubił - oboje byliśmy typami samotników, którzy wolą spędzać czas we własnym towarzystwie. 
Zaśmiałam się pod nosem na tą myśl i schowałam klucze do torby. Zastanawiałam się co powinnam teraz robić, nie chciałam wracać od razu do domu, jednak bractwo od dobrych kilku dni nie zlecało uczniom żadnych zadań co nieco mnie martwiło. Czyżby szykowało się coś większego? Może i tak, ale teraz nie powinnam zawracać sobie tym głowy. Ruszyłam jedną z bocznych uliczek, która stanowiła skrót do kawiarni, w której znajdowała się Siedziba. Chciałam rozejrzeć się i poszukać czegoś do roboty, chociaż gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że odprawią mnie z kwitkiem. 
Ludzi mimo późnej godziny było dużo. Mijali się na ulicach wolniejszym bądź szybszym tempem, nie zwracając uwagi na nic innego. A w końcu było na co popatrzeć - neony zapraszające ludzi do swoich sklepów oraz reklamy restauracji, których właściciele chcieli pokazać, że to właśnie ich jest najlepsza. Poprawiłam kurtkę, skręcając w jedną z bocznych uliczek. Wolałam iść skrótami, choć spacer dłuższą trasą także kusił. Kawiarenka ukazała się chwile po, zapraszając do wejścia swoim domowym wystrojem.
Dzyń.
Chwyciłam za telefon, gdy tylko usłyszałam dźwięk wiadomości.

Od: Kasjan
Treść: Tutaj masz adres. Masz pięć minut i bądź po drodze uważna

Czyli jednak będzie się coś działo. Wrzuciłam urządzenie do torby w sekundę zmieniając kierunek swoich kroków. Skoro Kasjan sam do mnie napisał, wiedziałam, że musi to być poważna sprawa. Zawsze to Góra pisała wiadomości z treścią akcji. Chociaż wcale bym się nie zdziwiła gdyby kazali zrobić to jemu z powodu własnego lenistwa.  Warknęłam, przyśpieszając kroku. GPS pokazał mi, że nie znajduje się wcale daleko i po kilku minutach zobaczyłam sylwetkę swojego mentora stojącego pod latarnią. Machnął na mnie ręką, bym czym prędzej do niego podeszła.
- W końcu będziesz mogła się wykazać - mruknął, przekładając wykałaczkę z jednego kącika ust do drugiego. - Zaraz przyjdzie twój partner.
- Partner? - zapytałam, marszcząc ze zdziwieniem brwi. Czyżbym aż tak go zdenerwowała, że postanowił oddać mnie pod opiekę kogoś innego?
- Zobaczysz jak przyjdzie.
Kroki rozgrzmiały chwilę potem a w światło latarni wkroczył chłopak, którego kojarzyłam jedynie z pojedynczych spotkać w Siedzibie. Nigdy nie zamieniłam z nim ani słowa, ale miałam na uwadze to, że istnieje. 
- To jest Alexander - wskazał na przybysza, nawet nie dając nam chwili by się przywitać. - A tutaj masz kopertę z poleceniami. Musicie śledzić jednego człowieka, ponieważ jest on posądzony o przynależność do Łowców, a sądzimy, że szykują oni coś grubego. Nie zabijecie się?

Alexander?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz