piątek, 7 sierpnia 2020

Od Alexandra cd. Amreny

Rozejrzałem się po nieprzyjemnie wyglądającej uliczce. Nie było to miejsce, w którym chciałbym spędzić choćby minutę dłużej. Miałem wrażenie, że zaraz zza rogu wyskoczy jakiś Łowca i skróci ich o głowę. 
Na końcu ponurej alei wznosił się bunkier. Pełnym powątpiewania wzrokiem spojrzałem na ledwo trzymający się budynek. Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl, że będziemy musieli tam wejść. Nie widziałem jednak żadnego innego wyjścia. Musimy działać zgodnie z celem misji. 
- Jeśli się rozdzielimy i sprawdzimy dokładnie teren będziemy mogli zadzwonić po naszych mentorów - odparłem, mierząc wzrokiem ruinę. Im szybciej ją zbadamy, tym szybciej wrócimy. 
Dziewczyna zgodziła się ze mną i ruszyła w znajdujący się po prawej stronie korytarz. Ja podążyłem lewym. Krzywiłem się za każdym razem, kiedy moje buty moczyły się w brudnej wodzie. Nieprzyjemne miejsce. Chciałem je jak najszybciej opuścić. Wrażenie, że za chwilę mogę napotkać nasz cel sprawiało, że popadałem w małe szaleństwo. Niepewność sięgała zenitu z każdym kolejnym krokiem. Odetchnąłem z ulgą, kiedy dotarłem do ściany. Korytarz się skończył. Nic w nim nie ma. Chwała Bogu. Pośpiesznie skierowałem się w stronę wyjścia. Odetchnąłem z ulgą, kiedy przywitał mnie znajomy blask księżyca. Chwilę później usłyszałem kroki - wycofałem się w cień, który równie szybko opuściłem, widząc znajomą twarz. Moja towarzyszka również wróciła ze swojej misji. 
- I jak? - zapytała, podchodząc bliżej. 
Pokręciłem głową. 
- Nic ciekawego - odparłem. Dziewczyna również nie znalazła żadnych śladów. Przekląłem cicho pod nosem. Niewiele myśląc, sięgnąłem do kieszeni, z której wyciągnąłem paczkę papierosów. Chciałem poczęstować kompankę jednym, ale odmówiła. Jej strata. Zaciągnąłem się znajomym dymem. Palenie pozwalało mi oczyścić umysł. Gdzie tak szybko, w tak krótkim czasie mógł podziać się nasz cel? Rzuciłem wypalony pet na ziemię. Ku mojemu zdziwieniu, resztki rozżarzonego papierosa nie zatonęły w brudnej kałuży. Zamiast tego dojrzał jasne iskry, które powoli zaczęły opadać w dół, aż w końcu całkowicie pochłonęła je ciemność. Moja towarzyszka włączyła latarkę w telefonie. Wśród śmieci, gruzów i desek dojrzałem wystającą dźwignię. To wyglądało niezwykle podejrzanie. Wymieniłem spojrzenie z dziewczyną. To tam.
- Zadzwonię do mentorki - poinformowałem, sięgając po komórkę. - Musi wiedzieć, gdzie jesteśmy.
Rebbeca szybko odebrała. Szybko wyjaśnił nauczycielce, gdzie się znajdują. Ktoś z Rady musiał wiedzieć, gdzie zacząć nas szukać w razie potrzeby.
Rozłączyłem się równie szybko. Dziewczyna w międzyczasie zdążyła otworzyć właz. Spojrzałem w dół. Schyliłem się lekko, aby namacać drabinę. Wróciłem wzrokiem do kompanki.
- Mamy to sprawdzić, prawda? - zapytałem zmarnowany. Moja towarzyszka potwierdziła. Westchnąłem zmarnowany. Bardzo nie chciałem tego robić.
Przerzuciłem nogi przez brzeg nieznanej dziury. Poświęciłem się, aby iść pierwszy. Z trudem schodziłem w dół po niewygodnych szczeblach. Dziewczyna ruszyła zaraz za mną.
Zeskoczyłem z drabiny. Znaleźliśmy się w podziemnym korytarzu. O dziwo nie był to miejsce zniszczone. Wylądowaliśmy w całkiem nowoczesnym pomieszczeniu. Świecące, niebieskie emblematy wskazywały kierunek. Nie mogliśmy jednak ruszyć nim bez namysłu. W końcu nie chcieliśmy spotkać żadnego łowcy. Moja towarzyszka, po chwili rozglądania się, dała mi gest ręką. Ruszyłem za nią w stronę tajemniczych drzwi. Otworzyłem je niepewnie. Na szczęście w pomieszczeniu nikogo nie było. Włączyłem latarkę, oświetlając niewielki pokoik. Znajdował się w nim niewielki stolik, kilka krzeseł i dwie metalowe szafki. Nie mówiąc nic więcej, zajęliśmy się przeszukiwaniem akt. Skoro już tutaj jesteśmy, możemy się czegokolwiek dowiedzieć.
Zacząłem przeglądać papiery. Znudzony, przerzucałem kolejne kartki. Większość z dokumentów zawierały przeróżne rozliczenia czy inne rachunki. Nic wartego uwagi.
- Patrz, co znalazłam! - Po głosie dziewczyny zrozumiałem, że trafiła na coś ciekawego. Podszedłem bliżej, pochylając się nad arkuszem papieru.
- Co to za dane? - zapytałem, rzucając okiem na dokument. Znajdowały się na nim zdjęcie i krótki opis.
- Obawiam się, że informacje na temat znajomych łowcom członków Bractwa - odparła, przeglądając kartki. - Przynajmniej kilku. Wątpię, że znajdujemy się w głównej bazie.
Wziąłem w dłonie kolejną otworzoną teczkę. Zmroziło mnie, kiedy odkryłem, co zostało w nich zapisane.
- Słuchaj - zacząłem, podając towarzyszce akta. - To prawdopodobnie jakieś małe więzienie dla członków Bractwa. Patrząc na to wszystko, wątpię, że uwięzieni długo pożyją. Trzeba im jakoś pomóc.

Amrena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz