sobota, 8 sierpnia 2020

Od Sana cd. Eve

Dzisiejszy dzień w restauracji był bardzo ruchliwy. San i Joon kręcili się przy stolikach, między tym siedzieli w kuchni i gotowali, więc roboty mieli całkiem sporo. Na szczęście czas minął szybciej niż zazwyczaj i nim się ktokolwiek obejrzał godzina zamknięcia była już bardzo blisko. Ludzi zaczynało więcej wychodzić jak przychodzić, ci co jeszcze o tej porze zawitali w lokaju byli tylko na krótko.
Wyjątek stanowiła dziewczyna, która już od dłuższego czasu przebywała w środku. San kilka razy koło niej przechodził, zdążył więc dostrzec, że była ona pogrążona we śnie. Obok niej na stoliku walały się notatki, gdy Koreańczyk miał trochę chwili poukładał je na tyle, na ile mógł, jednocześnie starając się nie zbudzić białowłosej. Nie miał zamiaru przerywać jej snu, jedynie dziwił się, że zdołała zasnąć przy tylu dźwiękach dobiegających z otoczenia. Musiała być naprawdę zmęczona. Aż San poczuł się senny. Szkoda tylko, że on nie potrafił tak spać jak ona.
Wszyscy klienci już wyszli, pozostała tylko dziewczyna, ale godzina zamknięcia restauracji jeszcze nie wybiła, więc blondyn nadal zwlekał z obudzeniem jej. Joon już poszedł na górę, został tylko on, białowłosa i ojciec, który krzywo patrzył na ich obu, raz po raz sprawdzając godzinę w zegarku.
San zebrał ze stołu obok talerze, starając się robić to możliwie jak najciszej. Zaniósł je do kuchni, położył obok zlewu, gdy nagle usłyszał za sobą:
– Obudź ją, już musimy zamykać.
Odwrócił głowę, ujrzał stojącego w progu ojca. Odrobinę niższy mężczyzna o delikatnym zaroście i niezbyt miłym spojrzeniu świdrował go wzrokiem ze skrzyżowanymi na piersi rękami, wystukując rytm palcami jednej ręki o ramię drugiej. Z pewnością nie był zadowolony, ponieważ nie lubił zamykać restauracji po czasie. W sprawie pracy i biznesu chciał mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.
San wziął nieco głębszy wdech, następnie wyminął ojca i udał się do dziewczyny. Widząc, że tamta dalej śpi stanął jak kołek, nieco się krzywiąc; jego usta zmieniły się w wąską kreskę. Nie przepadał za tego typu interakcjami. Ogólnie niezbyt przepadał za jakimikolwiek interakcjami (no dobra, głównie tymi, których nie chciał). Ale nie miał co na to poradzić. Zresztą, o wiele lepiej będzie jak to on obudzi dziewczynę zamiast ojca. Tamten to nieźle by ją zbluzgał, do tego w pewnie nieznanym jej języku. Tak, lepiej jak ja to zrobię.
Ostrożnie położył rękę na jej ramieniu. Przez moment myślał, że tyle wystarczy, ale szybko okazał się myśleć błędnie – dziewczyna nawet nie drgnęła, nadal pochłonięta przez sen. Niepewnie więc nią lekko potrząsnął, co już dało upragnione efekty. Białowłosa poruszyła się, chwilę później otworzyła oczy i podnosząc głowę rozejrzała się po całym lokalu. Na początku wyglądała na zaspaną, lecz gdy tylko dostrzegła, że jest sama (nie licząc dwójki Koreańczyków), zerwała się nagle jak poparzona, zbierając swoje notatki do torby. 
– Bardzo przepraszam – mówiąc to uśmiechnęła się przepraszająco. – Musiałam być bardzo zmęczona. Jedzenie było przepyszne – dodała.
Skłoniła lekko głową, San odruchowo zrobił to samo. Odsunął się kawałek, już miał coś powiedzieć, lecz wtem usłyszał za sobą ojca:
– Jak tak dobre, że aż zasnęła i przeszkodziła nam w zamknięciu restauracji to powinna więcej zapłacić – gmerał po koreańsku.
San skrzywił się, cicho westchnął. Nie lubił jak rodzic krytykował innych w języku, którego tamci nie znali. Może gdyby nie miał takiego niemiłego spojrzenia czy tonu, to blondyn jeszcze by na to przymknął oko, ale ewidentnie było widać, że właściciel narzeka lub obraża klientów. Jeśli z tego powodu biznes upadnie to to naprawdę będzie komiczne...
– Abeoji, proszę... – jęknął w tym samym języku.
Miał jeszcze coś dodać, lecz wtem odezwała się dziewczyna:
– Naprawdę przepraszam. – Wykonała całkiem głęboki ukłon.
Na te słowa San otworzył szerzej oczy. Chwila, to ona zna koreański? Tylko przez kilka sekund był tym zdziwiony, bowiem zaraz zdał sobie sprawę, co się tu właśnie wydarzyło. No świetnie, klientka usłyszała marudzenie ojca i co gorsza zrozumiała je. Oby tylko nie rozpowiedziała o tym innym.
Popatrzył na ojca, który uniósł nieco brwi, zastygając w bezruchu – jego również musiała zdziwić nagła wypowiedź dziewczyny w dobrze znanym mu języku. Otworzył nieco usta, zapewne by coś powiedzieć, ale nie dane mu to było, bowiem wyprzedził go San:
– Ach, nic się nie stało – rzekł pospiesznie. – I nie musisz dopłacać – dodał gdy zauważył, że dziewczyna sięga ręką do torby.
– Ale i tak muszę zapłacić – odparła spokojnie, posyłając mu delikatny uśmiech. – Czy mogę więc prosić o rachunek?
San chwilę milczał, w pewnym stopniu zamyślony, lecz całkiem szybko wrócił do siebie i poszedł po rachunek. Dał go dziewczynie, ta zaś wręczyła mu kilka banknotów. Koreańczyk w oka mgnieniu je policzył, uniósł brwi w zdziwieniu. Otworzył usta, by powiadomić ją, że to za dużo, lecz dziewczyna była od niego szybsza.
– Reszty nie trzeba – rzekła.
Po krótkim pożegnaniu wyszła z restauracji i udała się w tylko sobie znanym kierunku. San przez pewien czas odprowadzał ją wzrokiem, po czym spojrzał na wciąż stojącego w oddali ojca. Miał ochotę go skarcić (w cudzysłowie, bo tak naprawdę nie mógł tego zrobić), lecz ostatecznie nic nie powiedział, a jedynie westchnął ciężko, poprawiając ręką włosy. Odwrócił się do stolika, przy którym wcześniej siedziała dziewczyna i zaczął go sprzątać, gdy wtem dostrzegł coś leżącego na drugim końcu blatu. Popatrzył na kartkę z jakimiś zapiskami, wziął ją do ręki. Pominął podziwianie całkiem ładnego pisma i skupił się na treści.
Niezbyt orientował się, o czym to było, po wymienionym jakimś nazwisku i podanych różnych datach uznał, że to miało związek z jakże nielubianą przez niego historią. Zmrużył nieco oczy. Może dla niego nie było to nic konkretnego, ale dziewczyna pewnie uznawała to za coś ważnego. Możliwe, że miała się tego nauczyć.
Coś mu mówiło, żeby pobiegł za nią i oddał jej to, nawet jeśli to był pozornie zwyczajny skrawek papieru. I za bardzo z tym czymś nie chciał konkurować, dlatego szybkim ruchem odrzucił fartuch na bok, po czym wybiegł z lokalu. Skręcił w kierunku, w którym udała się dziewczyna, zwolnił nieco, nigdzie jej nie dostrzegając. Wziął głęboki wdech, zwilżył językiem usta. I co teraz? Pewnie już jest daleko, a jeśli pójdę w złą stronę, tylko stracę czas. Gdyby tak miał jakieś zdolności namierzające...
Skupił się na znalezieniu rozwiązania, gdy nagle intuicja zaczęła mu podpowiadać, gdzie ma się udać. Nie był tego zbytnio pewien, ale tak zrobił. Ruszył w wybranym wcześniej kierunku i ku jego zaskoczeniu, po jednym zakręcie dostrzegł idącą chodnikiem białowłosą dziewczynę. Czym prędzej do niej podbiegł, gdy był blisko, zawołał:
– Przepraszam!
Dziewczyna odwróciła głowę, widząc go zatrzymała się z pewnym zdziwieniem. San stanął przy niej, chwilę dysząc. Naprawdę, skąd u mnie tyle wysiłku? Mogłem po prostu zostawić i ewentualnie przyszłaby po... ech, skrawek papieru.
– Zostawiłaś to – rzekł trochę niepewnie, pokazując kartkę. – W całości zapisana, plus wygląda to na ważne notatki do szkoły, więc uznałem, że to oddam. I... – na chwilę zamilkł – przepraszam za ojca. Jest trochę temperamentny. – Wykonał delikatny ukłon.

Eve?
Tak sobie, wybacz ._.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz