sobota, 29 sierpnia 2020

Od Sana cd. Eve

Choć na początku nieco dziwił go wybór dziewczyny (dak-kkochi zwykle kupowało się w ulicznych barach lub food truckach), bez niepotrzebnych komentarzy udał się do kuchni. Szczerze mówiąc nie miał co komentować – ot zwykłe danie, do tego proste w przygotowaniu i niewymagające szczególnych składników. Dla Sana zrobienie dak-kkochi było na tyle łatwe, że nim się obejrzał już wychodził z kuchni z gotowymi szaszłykami.
Podszedł do Eve, dziewczyna na widok dania zaklaskała parę razy, uśmiechając się promiennie niczym małe dziecko, które otrzymało upragnionego lizaka. San ostrożnie postawił przed nią talerz, życząc smacznego. Nie odszedł jednak, bowiem chciał sprawdzić czy szaszłyki okażą się dobre. Też myślał, że mógłby wykorzystać okazję do poznania kogoś nowego, zwłaszcza że nowa znajoma była bardzo miła i przyjazna.
Usiadł trochę niepewnie na krześle, lecz widząc, że Eve to w ogóle nie przeszkadza rozluźnił nieco mięśnie. Popatrzył na dziewczynę, która w tym momencie brała do ust pierwszy z szaszłyków.
– Mmm! – zawołała wesoło, gdy przegryzła kawałek. – Pyszne!
– Smakuje? – zapytał San, przyglądając się jej.
– Bardzo!
Na te słowa kąciki jego ust mimowolnie odrobinę się uniosły. Choć gotowanie nie było dla niego jakąś szczególną pasją jak u ojca, zawsze w głębi duszy cieszył się gdy widział, że ludziom smakuje przygotowane przez niego jedzenie. Wtedy czuł, że jego starania nie poszły na marne. To tak jak z rysowaniem – pochwały innych motywowały go do dalszego tworzenia.
Choć jego uśmiech (o ile można to tak nazwać) był prawie niewidoczny, Eve musiała go zauważyć, ponieważ uśmiechnęła się szerzej, delikatnie mrużąc oczy.
– Smakuje praktycznie tak samo jak zapamiętałam – powiedziała.
– Cieszę się, że może być – odparł San, splatając palce dłoni pod stołem.
Na moment zapadła między nimi cisza, ale to dlatego, że dziewczyna jadła, a Koreańczyk nie chciał jej za bardzo przeszkadzać. Nie miał z tym problemu, chciał, by Eve zjadła przynajmniej większość zanim się zrobi zimne, dodatkowo czas ten postanowił wykorzystać na zaplanowanie jakiegoś rysunku. Ostatnio nic nie wstawiał na Twitterze, przydałoby się to nadrobić.
– Musisz od dawna gotować, skoro tak dobrze ci to wychodzi – odezwała się w pewnym momencie Eve.
San zamrugał parę razy, wyrwany z zamyślenia. Posłał dziewczynie pytające spojrzenie, lecz po chwili odparł:
– Cóż, odkąd pamiętam, ojciec gotuje dla ludzi. Od małego ja i brat dużo pomagaliśmy.
– O, masz brata? – zapytała z zaciekawieniem dziewczyna.
– Mhm – przytaknął. – Starszego.
– To tak jak ja!
Na te słowa Koreańczyk uniósł nieco brwi. Nie spodziewał się, że tak szybko znajdą coś wspólnego i tym czymś okaże się być posiadanie starszego rodzeństwa. Jeśli miał być szczery to przypuszczał, że nie znajdą wiele łączących ich cech ani tym bardziej że nastąpi to tak szybko. W końcu już na pierwszy rzut oka się różnili. Poniekąd też San z początku obawiał się, że nie będą potrafili nawet wspólnego języka odnaleźć. Ale się mylił.
– Ach, mój brat traktuje mnie jak jakąś małą księżniczkę – jęknęła po chwili Eve, nieco się krzywiąc. – Strasznie to irytujące, bo nawet nie mogę się z nikim normalnie umówić.
– Mój brat jest trochę podobny – przyznał San, podpierając głowę ręką.
Słysząc to dziewczyna otworzyła szerzej oczy.
– Naprawdę?
– Co prawda, daje mi jakąś swobodę, ale nadal jest strasznie nadopiekuńczy i wydaje się martwić o mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. W sumie trochę go rozumiem, bo, muszę przyznać, nierzadko pakuję się w jakieś kłopoty i też wiem, że opiekuje się mną z takiego jakby poczucia winy, ale w pewnym momencie staje się to uciążliwe.
Zwilżył językiem usta. Nie spodziewał się, że tak szybko się rozwinie między nimi całkiem niezła rozmowa – niezła, bo San nie odpowiadał cały czas możliwie jak najkrócej, a mówił coś więcej. Ciekawe, co za tym stało. Zapewne po prostu trafili z tematem, na który Koreańczyk mógł się wypowiedzieć, ale też możliwe, że to aura dziewczyny jakoś ciągnęła chłopaka do rozmowy. Ewentualnie nagła potrzeba kontaktu z kimś (ale nie byle kim).
– Poczucia winy? – zaciekawiła się Eve.
Dopiero w tym momencie San zdał sobie sprawę, co dokładnie powiedział. Trochę się z tego powodu speszył, przygryzł dolną wargę, na krótko uciekając wzrokiem. Dziewczyna to od razu zauważyła, ponieważ pospiesznie dodała:
– Jeśli nie chcesz mówić, nie musisz.
San zmierzył ją wzrokiem, cicho westchnął.
– Po prostu nie byliśmy w dobrych relacjach jak byliśmy młodsi – rzekł ostatecznie. – Ale to chyba nic niezwykłego. Z reguły rodzeństwo się nie dogaduje – dodał, wzruszając lekko ramionami.

Eve?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz