środa, 28 października 2020

Od Gabriela c.d. Eve

Coś czułem, że będzie inna niż każdy. Musiałem przyznać, że nieco zdziwiła mnie jej orientacja, jednakże postanowiłem niezbyt dać tego po sobie poznać. W końcu emocje umiałem udawać doskonale.
Spojrzałem na kartki leżące na biurku i powoli odsunąłem się od dziewczyny, jednakże nie wróciłem na swoje miejsce. Stałem obok niej czekając aż sprawdzi pracę którą wykonałem na jej prośbę. Nadal zastanawiałem się, dlaczego to robiła, mogła po prostu przyjść, odsiedzieć ze mną swoje i wrócić do własnych zajęć. A jednak za każdym razem szykowała nowe notatki i przynosiła mi, bym mógł z nich korzystać. Zawsze chciałem się zapytać jaki jest tego cel, jakie ma z tego korzyści, ale...
Drzwi otworzyły się powoli, a ja ujrzałem delikatnie uśmiechającą się Mare. Poczułem niezrozumiałą dla mnie ulgę na jej widok, ale gdy zobaczyłem co trzymała w dłoniach...Chyba pierwszy raz naprawdę się tak zdziwiłem. Oparła gitarę o ścianę i podeszła bliżej mnie.
- Mam nadzieję, że ci będzie dobrze służyć - odparła, siadając na jednym z krzeseł. Wpatrywałem się w nią ze zmarszczonymi brwiami, nie rozumiejąc co się dzieje.
- Dlaczego mi ją przyniosłaś? - jej wzrok nadal był utkwiony we mnie, jednak widziałem, że to pytanie wybiło ją. 
- Twój brat mi powiedział, że jak byłeś mały uwielbiałeś na niej grać - i wtedy poczułem ucisk w sercu. Oddech ugrzązł mi w gardle, dlatego też oparłem się o ścianę, czując tą niemożność zrobienia czegokolwiek. Moje wspomnienia zaczęły się plątać, przez co nie mogłem pozbierać myśli - wszystko szalało, jako jedność, której nie można poukładać.
- Dlaczego..Ja nie- otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc sobie poradzić z narastającym we mnie uczuciem. - Dlaczego ja nie pamiętam?
Ogień zaczął tańczyć na moich palcach, czułem, że tracę nad nim kontrolę. Mare zasłoniła Eve swoim ciałem i stworzyła bańkę z wody. Spojrzałem w ich stronę. One się mnie b a ł y . Jakiś mężczyzna wszedł do środa, próbując złapać mnie za ramię jednak Mare była szybsza, odrzucając go na drugi koniec pokoju.
- Nie dotykaj go - mruknęła. - Nie widzisz, że on sobie nie radzi z własnym ogniem? Mu nie jest potrzebne zamknięcie, tylko trening fizyczny. Ogień ustał a ja zdyszany wpatrywałem się w obojga. Czy naprawdę jak byłem mały lubiłem grać? A może nie? Może te wspomnienie zostało utworzone przez moją matkę? 
Spojrzałem na Eve. Może ją też wcześniej znałem, lecz teraz udawała, że tak nie było. Jak mogłem wierzyć w cokolwiek co działo się wokół mnie? Mała część mojego umysłu została odratowana, lecz nie mogłem ufać temu, że ja to wciąż ja. Ojciec z moim bratem wcale mnie nie odwiedzali, by nie pogłębić mojego problemu, nie czułem nawet, żebym za nimi tęsknił, ale wtedy, gdy zabierali mnie tutaj, widziałem w oczach mojego brata ból, ból straty i niezrozumienia.
- Eve zabierz go na salę treningową - Mare wyraziła się jasno tak i by mężczyzna mógł ją usłyszeć, jednakże nie dowierzałem temu co właśnie usłyszałem. - Każ mu robić wszystko byle by się zmęczył. 
Dziewczyna w oka mgnieniu chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła za dłoń w kierunku wyjścia.
- Ale ja nie mog-
- Oj, zamknij się. Chcesz tu siedzieć? - Eve spojrzała na mnie ponad swoim ramieniem, a ja pokręciłem głową. Nie chciałem, miała rację. Jednak, czy nadal jestem w takiej formie jak kiedyś? Codziennie ćwiczyłem, tak jak zakodowane miałem od dziecka.
- Prowadź.

Eve?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz