poniedziałek, 19 października 2020

Od Sana cd. Alexandra

Siedział na przystanku, przeglądając wpisy na Twitterze. Choć powierzchownie wyglądał na pochłoniętego przez urządzenie, w rzeczywistości większą uwagę skupiał na stojącym po drugiej stronie przystanku mężczyźnie. On również wydawał się coś robić na komórce, ale ewidentnie co jakiś czas patrzył na niego przez dwie inne osoby zajmujące ławkę. Naprawdę nie może to robić bardziej dyskretnie? Rozumiem, że po prostu wyglądam jak bandyta, ale to już przesada... Nigdy nie uwierzyłby facetowi, gdyby powiedział, że przygląda mu się ze względu na jego wygląd, bo wcale to nie wyglądało jak oglądanie, a śledzenie każdego, nawet najdrobniejszego ruchu. Aż Koreańczyk miał ochotę podejść do niego i zapytać, czemu tak się na niego gapi. Zwłaszcza, że siedząca obok niego kobieta również zaczęła na niego patrzeć i jeśli nie posądzać o bycie gangsterem to zastanawiać się, czemu tamten koleś go wręcz pochłania wzrokiem.
Wreszcie autobus przyjechał. San puścił kobietę i starszego mężczyznę, którzy od razu wsiedli. Schował komórkę do kieszeni, popatrzył na szpiega.
– Proszę wsiadać – próbował go przepuścić.
Mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony, uniósł wysoko brwi. Wydawał się być spięty, milczał jakby nie wiedział co powiedzieć. San patrzył na niego wyczekująco, próbując przewidzieć jego reakcję.
– Ach, nie, nie trzeba – wreszcie odparł tamten, machając dłonią w geście zaprzeczenia.
– Ale trzeba przepuszczać starszych – San się nie poddawał.
Na te słowa szpieg przygryzł dolną wargę. Zmierzył wzrokiem blondyna, spojrzał na kierowcę autobusu, który patrzył na nich w znużeniu, z trudem powstrzymując się przed pogonieniem ich. Tak wywarta na nim presja sprawiła, że ostatecznie spanikował i pierwszy wsiadł do pojazdu. Pospiesznie zapłacił za bilet i udał się w głąb autobusu.
San patrzył, jak mężczyzna zajmuje siedzenie w połowie, delikatnie pokręcił głową. Ale błąd, naprawdę. Też mi szpieg, nawet nie zna podstaw.
Bez słowa zapłacił za bilet, a następnie poszedł na sam koniec autobusu i zajął miejsce idealnie za szpiegiem. Spojrzał na niego ukradkiem, wyciągnął z kieszeni słuchawki, które podpiął do komórki. Facet zrobił naprawdę niemądry ruch. Usiadł w połowie autobusu i teraz jeśli będzie chciał sprawdzić, co robi San, będzie musiał mocno się odwrócić, czym na pewno się ujawni. W ten oto sposób nie będzie mógł go systematycznie monitorować.
Matko, gdybym na serio był zdrajcą, chyba nigdy by mnie nie dorwali.
Podróż mu minęła naprawdę znośnie... Do momentu, kiedy przyszła pora na zgubienie ogona. Choć ładnie się skrył za dwoma osobami, które wysiadały z autobusu, szpieg go odnalazł i poszedł za nim – tym razem zostawił kurtkę, jaką dotychczas miał na sobie, by trochę inaczej wyglądać (jak gdyby miał w ten sposób stać się nierozpoznawalny). San musiał więc kombinować.
Ruszył chodnikiem przy głównej drodze. Na początku myślał nad taktycznym szybkim chodzeniem i ciągłym skręcaniem, ale doszedł do wniosku, że w ten sposób tylko da po sobie znać, że wie o ogonie. W takim wypadku pozostawało wymyślenie czegoś bardziej kreatywnego. Tylko czego?
Dostrzegł znajdujący się niedaleko zakręt do wąskiej uliczki między dwoma niezbyt wysokimi budynkami. Po krótkim namyśle postanowił udać się właśnie tam. Wcześniej jednak zatrzymał się; wyciągnął komórkę i udał, że coś sprawdza, gdy nagle rozejrzał się po okolicy. Dostrzegł kątem oka szpiega, który cofnął się, a nawet odszedł kawałek, by nie wyglądać podejrzanie. San w duchu odetchnął z ulgą. Właśnie tego potrzebował.
Szybkim ruchem schował komórkę do kieszeni, po czym skręcił w wąską uliczkę. Upewniwszy się, że nikt na niego nie patrzy użył swojej mocy i z dosyć sporą prędkością uniósł się ponad budynki. Zaraz po sekundzie przeniósł się na dach, skąd wszedł na klatkę schodową. To powinno go zgubić.
I miał rację. Już nie musiał się martwić szpiegiem, więc udał się na inny przystanek, gdzie zadowolony z siebie wsiadł do autobusu.



Wysłuchał uważnie mentorki Alexa – z każdym kolejnym zdaniem coraz mniej mu się podobała sytuacja. Przygryzł dolną wargę, zaklął pod nosem. Świetnie, zabił jakiegoś ważnego kolesia. Nie mógł to być zwykły pachołek, musiał być zaufanym członkiem i zajmować się jakimś tajnym projektem. Ach, ja to mam pecha!
– Aha, czyli wcześniej czy później papiery zostaną wykradzione, a Peterson zwali całą winę na mnie i Alexa – rzucił, wzruszając rękami.
– Ach, bądź pozytywnej myśli – powiedziała jakby pocieszającym tonem Rebecca.
– Wolę być przygotowany na najgorsze.
To naprawdę była tylko kwestia czasu, kiedy wpadną w jeszcze głębsze bagno. On to po prostu czuł. Peterson wróżył tylko kłopoty, a że on był tak święcie przekonany, że San jest zdrajcą-mordercą, a Alex jego wspólnikiem, najpewniej przy pierwszej lepszej okazji wrobi ich w coś, cokolwiek. Jak nie kradzież papierów to co innego.
– Ale w sumie masz rację – przyznała staruszka. – Jeśli papiery znikną, a sprawca nie będzie znany, Peterson pewnie wykorzysta sytuację i was obarczy winą.
– To co mamy zrobić? – wtrącił się Alexander. – Gdzie nie pójdziemy, ktoś nas śledzi, jak zrobimy coś podejrzanego to po nas.
– Przede wszystkim nie możecie zwracać na siebie zbytniej uwagi.
San westchnął ciężko. Zdawał sobie z tego sprawę wręcz idealnie. Nie mogli robić nic, co szpieg źle by zinterpretował, inaczej problemy tylko się zwiększą. Aish, ale bagno... Ciekawe ile to wszystko potrwa. Normalnie pewnie byliby obserwowani przez parę dni, po czym tamci uznaliby, że nic nie robimy, ale jak znał życie, Peterson zażąda śledzenia ich tak długo, dopóki czegoś na nich nie znajdzie. Kto wie, może nawet miną miesiące, a szpieg nadal będzie ich obserwował? Myśląc o tym San aż nabrał ochoty stania się prawdziwym zdrajcą. Jak już to przynajmniej coś by się działo.
– Aa, sshibal! – jęknął. – Mam ochotę pójść do tego całego Petersona i rozwiązać z nim raz a porządnie tę beznadziejną sprawę.
– To tylko skomplikuje sytuację – podkreśliła Rebecca.
– Wolę pójść siedzieć za coś, co zrobiłem. – Wzruszył leniwie ramionami. – Alex, jak się wszystko spieprzy to po prostu mu nakopiemy, okej? – rzucił do białowłosego.

Alexander?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz