poniedziałek, 16 listopada 2020

Od Alexandra cd. Sana

 San gdzieś wyszedł, pozostawiając Alexandra samemu sobie. Blondyn nie chciał zdradzić, gdzie się wybiera, więc niepocieszony białowłosy położył się na łóżku i zaczął przeglądać telefon. W międzyczasie jakimś cudem dostarczona została wiadomość od mentorki. Chłopak podniósł się do siadu i oczytał informację. Były to tylko podstawowe porady, co robić i czego unikać w stosunku do Petersona. Alex doskonale wiedział, jak się zachowywać, więc nie potrzebował ów rad.
Wstał z łóżka i wyszedł na korytarz, aby jej odpisać. Kończąc, usłyszał znajomy głos. Wyjrzał zza rogu. Zobaczył stojących osiłków Petersona, którzy zawzięcie dyskutowali na nieznany Alexandrowi temat. Chłopak postanowił skorzystać z okazji i poznać cel ich rozmowy. Jak najciszej podszedł bliżej i schował się za pobliską ścianą.
- Widziałeś tego młodego? - zapytał Ralph. - Przez chwilę obserwowałem jego trening. Z żywiołem kwasu nie ma żartów! - dodał pośpiesznie. - Nawet ja nie chciałbym stanąć z nim do walki.
- Chodzi ci o nowego ucznia pana Petersona? - upewniał się drugi. - Jak mu tam było... Yuri Mendelejew?
- Tak, ten upierdliwy licealista - potwierdził mężczyzna. - Charakter ma okropny tak jak swoje moce...
Alexander nasłuchał się dość. Szybko się wycofał i powrócił do pokoju. Uczeń Petersona zapowiadał się być problemem. Dużym problemem! 
Wraz z powrotem Sana, białowłosy opowiedział mu o wszystkim, czego się dowiedział. Wyraził swoje obawy względem młodego Ruska (Alex szybko domyślił się, skąd chłopak mógł pochodzić).
- Ach, nie chcę z nim walczyć! - westchnął Alexander. Bał się takowego pojedynku. - Nie mam z nim szans! Pewnie rozpuści cały lód jaki stworzę i koniec! 
Chłopak naprawdę nie chciał mieć starcia z Yurim. Nie wiedział nawet, czy możliwość ich sparingu jest właściwie możliwa. Dmuchał na zimne. Prędzej strzeli sobie sam w kolano, niż będzie chciał stoczyć walkę z drugim uczniem.
- Pomogę ci dyskretnie - zapewnił San, najwyraźniej zdając sobie sprawę ze zmartwień Alexa.
- Peterson się skapnie... - odparł zmartwiony białowłosy. Aż tak głupi raczej nie jest. 
- Dopóki to będzie widoczne. Jeśli nie zauważy, nie będzie problemu. Wystarczy, że uda ci się przewrócić przeciwnika, a ja użyję mocy tak, że nie będzie mógł wstać i wtedy wygrasz. Jedynie muszę przed walką go dotknąć.
Alexander zmarszczył brwi. Wyobraził sobie, jak blondyn klepie Ruska po ramieniu, mówiąc "powodzenia", a tak naprawdę rzuca na niego czar. Chytrze.
- A jak mam sprawić, że się przewróci? - To byłaby najtrudniejsza część. Białowłosy przypomniał sobie bowiem, że nawet trochę nie potrafi walczyć. Pokonałby go przedszkolak. Wizja pozbawienia kogoś równowagi wydawała mu się niezwykle nierealna. Chłopak spojrzał więc na swojego towarzysza, oczekując kolejnej rady.
- Zamrozisz podłogę pod nim jak będzie biegł i sam się wywali. - odparł San, jakby była to najprostsza czynność na świecie. - A jak nie to samymi unikami zmniejszysz dystans i trafisz go w tył kolan, na przykład kijem z lodu. Jak będzie jutro czas to możemy wspólnie trochę poćwiczyć - dodał po chwili namysłu. 
Alex dalej nie wydawał się być przekonany. Wizja dobrowolnego treningu średnio wchodziła w grę. Chłopak nienawidził wszelkiego rodzaju aktywności fizycznej. Nie miał chyba jednak zbyt dużego wyboru. Jeśli istnieje możliwość pojedynku z Yurim, nie musiał być gotów.
- Nie zaszkodzi nam spróbować - rzucił po kilku sekundach milczenia. Nie może przecież tak łatwo się poddać. 
Nadszedł wieczór. Po krótkiej rozmowie uczniów, obydwaj ułożyli się do snu. Aresztu jeden dzień mniej. Alexander nie mógł się doczekać, aż wróci do domu. Czuł zmęczenie na samą myśl czekających go zaległości. Cholerny Peterson.
***
Białowłosy wstał z łóżka, jeszcze bardziej zmęczony niż wczoraj wieczorem. Najpewniej wykończyła go sama myśl o czekającym ich treningu. Nie nadawał się do walki. Przełknął głośno ślinę, zabrał czyste ubrania i wyszedł do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i przebrać się w coś czystego. Kiedy wrócił, San również już nie spał. 
Szybko ustalili plan na najbliższe kilka godzin. Śniadanie, unikanie Petersona, trening, dalsze unikanie Petersona, obiad, a dalej się zobaczy. Może kolejny trening? Alexander miał nadzieję, że nie. Raz dziennie stanowczo wystarczy. 
Usiedli przy stoliku. San postanowił dalej kończyć kimchi, a białowłosego nabrała ochota na coś innego. Jedna z kucharek przygotowała mu wspaniałe kanapki. Jadł je bez większego pośpiechu, delektując się każdym kęsem. I absolutnie pod żadnym pozorem nie odciągał treningu. On? Nigdy.
Kiedy po kilkunastu minutach ostatecznie skończyli śniadanie, udali się na salę. O tak wczesnej godzinie na szczęście była pusta. Uczniowie zaczną sesję ćwiczeń dopiero za jakiś czas. 
Alex nim jednak ostatecznie rozpoczął naukę nowych ruchów, postanowił dopić kupioną po drodze kawę. San zaczął sam. Dopiero kilka minut później Alexander dołączył do niego. 
- To co robimy? - zapytał białowłosy, przeciągając się. - Jak dobrze pamiętam, w schowku są kukły do treningów, możemy jedną wziąć - dodał, nie czekając na odpowiedź Sana. 
Jak postanowił, tak zrobił. Zabrał wyższą od niego, sponiewieraną już przez wielu uczniów, materiałową lalkę. Ustawił manekina pośrodku sali. 
- Może spróbuj go przewrócić? - zaproponował San. - Przy pomocy lodowego kija oczywiście.
Alex kiwnął głową i stanął naprzeciwko kukły. Szybkim, prawie już prawionym ruchem, stworzył podłużny przedmiot. Zamachnął się i uderzył w manekina. Ku jego zdziwieniu - laska rozpadła się na drobniejsze kawałki. Czyżby nie była tak wytrzymała, jak mu się wydawało?
- Chyba po prostu dam się zabić - westchnął, siadając na ziemi. - Poboli chwilę i po sprawie. 
- Poćwiczysz trochę i ci się uda - powiedział pocieszającym tonem San. - Wstawaj. 
Białowłosy niechętnie podniósł się i spróbował jeszcze raz. Z podobnym skutkiem, co wcześniej. Postanowił jednak nie poddawać się tak łatwo. 
Z kolejnym uderzeniem nadchodziła jednak kolejna porażka. 
- Niech ci tylko ta kukła krzywdy nie zrobi. - Alexander odwrócił głowę, kiedy usłyszał dziwnie wypowiedziane słowa. Co to za akcent? 
Za nimi stał Yuri. No tak. Chłopak może dopiero przeprowadził się do Adarionu i uczy się języka. Ale faktycznie brzmiał niecodziennie. Ciężko było aż zrozumieć zdanie, które powiedział. Alexander zaczął się zastanawiać czy jego akcent również jest okropny. W końcu - sam urodził się i przez kilka lat żył w Niemczech. Miał nadzieję, że łatwo go rozumieć.
- Na twoim miejscu patrzyłbym pod nogi - rzucił poirytowany Alexander. - Chyba, że wczorajsze spotkanie z podłogą przypadło ci do gustu.
Rosjanin otworzył usta i zająknął się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jego policzki zrobiły się czerwone. Czyżby Yuri nie był aż takim zagrożeniem, jak sądzili? 
Wtedy, nieoczekiwanie zielonożółta maź wystrzeliła w stronę białowłosego. Ledwo zrobił unik, tracąc na chwilę równowagę. Udało mu się utrzymać na nogach dzięki szybkim stworzeniu lodowego kija, którym się podparł. W miejscu, gdzie ciecz upadła, pojawił się lekki dym. 
- Oszalałeś?! - warknął Alexander w stronę ciemnowłosego chłopaka. Przecież mógł tym oberwać! Dostanie kwasem prosto w twarz nie było szczytem jego marzeń. 
- Nie dorastacie mi nawet to pięt! - prychnął, prostując się. Czy Yuri naprawdę spróbował ich sprowokować? Wszczęcie walki bez opieki nauczycieli mogło się źle skończyć. A Alexander wraz z  Sanem byli i tak już wpakowani w okropne kłopoty. Czy potrzebowali kolejnych problemów? 

San? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz