piątek, 20 listopada 2020

Od Amreny c.d. Alexandra

Musiałam przyznać, że się nie spodziewałam takiego przebiegu spraw. W jednej sekundzie wchodziliśmy do samochodu by wrócić do bractwa, a w drugiej biegliśmy ile sił w nogach by żadna strzała nas nie trafiła. Kocham takie niepewne życie. Może umrę a może nie.

Alexander osłonił nas tarczą byśmy mieli jakiekolwiek szanse na ucieczkę przez gradem pocisków i na razie wszystko szło gładko. Mój mentor trzymał mnie za ramię bym nie zrobiła niczego pochopnego - nie miałam na to wcale ochoty.  Strzepnęłam jego dłoń delikatnym ruchem.

- Nie dotykaj mnie. - odparłam, a on posłusznie się odsunął. Wiedział, że nie mówiłam tego z wrednym akcentem. Bym mogła w każdym calu dobrze użyć swojej mocy muszę się skupić. Nie mogłam się niczym rozpraszać, bo jeden złych ruch a zrobię krzywdę swoim a oni nie będą mogli nic z tym zrobić. Mentorka Alexandra wciąż gdzieś wydzwaniała ale w większości wypadków nikt nie odbierał. Po co im w biurze te telefony jak nawet nie odbierają? Kobieta w końcu zrezygnowała, jednak gdy już odkładała telefon do kieszeni, ktoś zaczął dzwonić. Nie przysłuchiwałam się jej rozmowie, obserwowałam otoczenie, ponieważ nasi przeciwnicy na pewno wiedzieli gdzie jesteśmy. 

- Mamy dwie opcje - Kasjan zabrał w końcu głos. - Albo przedzieramy się spokojnie, by robić jak najmniejszą awanturę, albo wbijamy się siłą.

Pomiędzy nami zapanowała cisza. Nie wiem czy pierwsza opcja była wykonalna, do środka wiodła tylko jedna droga, która pewnie była teraz strzeżona przez kilku ludzi z bronią, tych którzy wcześniej do nas strzelali. Przymknęłam oczy i pozwoliłam moim cieniom się wyrwać, zwijały się na moich ramionach i plecach a po chwili mknęły niepostrzeżenie przez trawę by dostać się w końcu do wejścia bunkra. Czułam bicie ich serca, słyszałam ich oddechy i ciche rozmowy jakby bali się ataku w każdej sekundzie. Zmarszczyłam delikatnie brwi, chcąc jeszcze bardziej się skupić. Musiałam dowiedzieć ilu ludzi jest w środku, to mogłoby nam dać przewagę w walce, która była nieunikniona. 

- Na samym wejściu jest czterech mężczyzn - mruknęłam, patrząc w przestrzeń. - Są uzbrojeni, ale rozmawiają o jakimś facecie, który ma niedługo przybyć i że muszą nas szybko sprzątnąć. Pewnie to ktoś ważny.

Wśród nas zapanowała cisza, podczas której nasi mentorzy zastanawiali się co począć. Kasjan spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi i miałam nadzieję, że nie powie tego czego się obawiałam.

- Chyba potrzebujemy Twoich cieni - mruknął, a ja poczułam jak moje ciało sztywnieje. - Czy mogłabyś im namieszać, że nie jesteśmy wrogami i by pokazali nam gdzie są więźniowie?

Zamarłam na chwilę. Zrobienie tego czegoś było trudne, musiałam utrzymywać sieć pomiędzy ich umysłami w jednym miejscu, dokładając umysł każdego nowego napotkanego ktosia. 

- Spróbuje, ale musimy podejść bliżej.


Alexander?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz