niedziela, 29 listopada 2020

Od Sana cd. Alexandra

– Hm – San popadł na moment w zamyślenie. – Myślę, że coś mocniejszego przydałoby się do odwrócenia uwagi. Yuri może się szybko domyślić, że rzucenie kulki ma na celu odwrócić uwagę i trick ten nie zadziała.
– To co mam zrobić? – spytał Alex. – Czym odwrócić jego uwagę?
W odpowiedzi San wzruszył ramionami.
– Jak nic lepszego nie przyjdzie nam do głowy to po prostu użyjemy jego. – Ruchem głowy wskazał znajdującą się trochę dalej kukłę.
Za namową Alexa obydwoje zrobili sobie krótką przerwę. Usiedli na podłodze pod ścianą, wzięli parę łyków wody ze swoich butelek. San westchnął ciężko, po czym zaczął rozglądać się po całej sali. Próbował znaleźć jakiś pomysł na trening dla Alexa. Chciał, by chłopak miał jakieś szanse na wygraną, a że wiedzieli trochę o przeciwniku, mogli się przygotować do czekającego ich starcia. Sam nie myślał jakoś o sobie; jeśli zadziała wystarczająco szybko, raczej bez problemu pokona Yuriego nie pokazując przy tym, na co tak naprawdę go stać.
Gdy przerwa powoli dobiegała końca, postanowił wstać jako pierwszy. Przeciągnął się, a następnie, odprowadzany ciekawskim wzrokiem Alexandra, poszedł do składzika. Przeszukał pomieszczenie w celu znalezienia czegoś, co się przyda, aż w końcu wygrzebał karton z małymi gąbkowymi piłkami. Wziął do rąk całe pudło i wrócił z nim na salę.
Alexander obserwował go uważnie. Gdy zmierzył wzrokiem pudło, które tamten kładł na podłodze, postanowił wstać, pytając:
– Co robisz?
– Wpadłem na pomysł – odpowiedział Koreańczyk. – Jak pewnie spostrzegłeś, samo uderzanie kukły to za mało. Dlatego zrobimy sobie trening przypominający pojedynek z Yurim.
Na te słowa Alex nieco się skrzywił. Nie wyglądał na jakoś bardzo zadowolonego, ale ostatecznie postanowił podejść bliżej. Stanął w wyznaczonym przez Sana miejscu, czekając na dalsze instrukcje. Obydwoje znajdowali się od siebie w takiej odległości, że wyglądało to jakby naprawdę miał się między nimi rozpocząć pojedynek.
San wyciągnął z pudła dwie piłki. Sprawdził miękkość jednej z nich, po czym spojrzał na Alexa.
– Odegramy pojedynek – zaczął. – Ja jestem Yurim, a te piłki to kule kwasu. Zakładam, że coś takiego umie zrobić i na początku raczej w ten sposób będzie chciał ciebie pokonać.
– Co jak tak naprawdę zrobi coś innego? – zapytał Alex głosem, jakby gdzieś tam chciał trochę obalić plan Sana.
– Nie robi wrażenia typa, który na samym początku tak o by się rzucił na przeciwnika. Dla niego najlepszą opcją byłoby załatwienie ciebie na odległość, bo wtedy najmniej ryzykuje. – Wzruszył ramionami, a po chwili ciszy kontynuował wyjaśnianie swojego planu: – Jeśli trafię cię piłką, koniec gry, zaczynasz od nowa z tego miejsca, w którym stoisz.
– Czemu tak?
– Bo to kwas. W prawdziwym starciu oberwanie kwasem nawet raz może zadecydować o wyniku. – Przestąpił z nogi na nogę. – Uznajmy, że wygrasz gdy znajdziesz się tuż koło mnie, bo wtedy mógłbyś mnie uderzyć.
Chwila ciszy.
– No dobra, to kiedy zaczynamy? – Alexander wyglądał, jakby się trochę pogodził ze swoim dzisiejszym losem.
– Jak powiem: Go.
Alex, trochę niechętnie, przyjął pozycję gotową do walki. San tego nie zrobił; stał spokojnie, jakby wcale nie czekało go żadne starcie. Wziął nieco głębszy wdech. Ten trening może i mi się przyda. Pomyślał, że mógłby poćwiczyć rzucanie obiektami. W końcu to również mogłoby być przydatne w walce. Jeśli była możliwość pozbycia się wroga na odległość trzeba było z niej korzystać.
– Go!
Alexander wybił się i ruszył na prawo, w ręce zaczął tworzyć lodowy kij. Nim jednak przebiegł parę metrów, dostał porządnie piłką w tors. Zatrzymał się nagle, chwilę dysząc, wytworzony już fragment kija rozpadł się w drobny mak.
To było naprawdę szybkie.
– Ach, zabolało – mruknął Alex, krzywiąc się nieco.
– Wybacz – odparł niemal od razu San. – Użyłem grawitacji, ale chyba przesadziłem.
Słysząc to, białowłosy z pewnym zmarnowaniem na twarzy powrócił na miejsce startu.
– Nawet się nie zbliżyłem, a już przegrałem. Nie mam z nim szans!
– Dlatego ćwiczymy – odezwał się Koreańczyk, wyciągając z pudła kolejną piłkę. – Twoje ruchy były zbyt przewidywalne. Nie możesz pokazać po sobie, w którą stronę zamierzasz pobiec ani pędzić w jednym kierunku cały czas. Nie musiałem niczego obliczać, żeby celnie rzucić. – Podrzucił piłkę. – Obserwuj pocisk, zmieniaj kierunek. Patrz na wysokość. Jeśli leci nisko, możesz przeskoczyć, jeśli wysoko, możesz się schylić. Jest szansa, że Yuri będzie celował głównie w nogi.
Alexander nic nie odpowiedział. Po krótkim błądzeniu wzrokiem po sali przyjął pozycję gotową do biegu, ale tym razem, tak jak instruował go San, nie pokazał, w którą stronę zamierza ruszyć. Koreańczyk przyjrzał mu się, po czym dał sygnał.
Alex skoczył w drugą stronę, jednak nim blondyn wycelował, szybko zmienił kierunek. San uważnie go obserwował, rzucił dwie piłki – żadna z nich nie trafiła, choć w przypadku jednej bardzo mało brakowało. Gdy chłopak po raz kolejny zmienił kierunek, San rzucił następną. Białowłosy obronił się kijem, odbijając piłkę na bok. Na jego twarz wskoczyło zadowolenie. Ku jednak jego sporemu zdziwieniu, San przerwał starcie.
– Od nowa.
– Jak to?! – Alex nie rozumiał go. – Przecież odbiłem!
– Kuli kwasu nie odbijesz – wytłumaczył. – Jedynie się ona rozpryśnie i w tym momencie miałbyś plamy na ubraniach, a może też skórze.
W ten sposób zmusił chłopaka do powrócenia na pole startu. Nim jednak rozpoczęli kolejną rundę, San spytał:
– Potrafisz stworzyć coś w rodzaju tarczy?
– Tak – odparł Alex.
– Skup się na stworzeniu jej na sam początek. Osłaniaj się nią i wykorzystaj okazję na obserwację przeciwnika, obliczenie szybkości ataku. Jeśli uda ci się zdobyć informacje o wrogu, będziesz mógł je później użyć. A, i w prawdziwym starciu w razie czego zawsze możesz rzucić tarczą – dodał.
Następne kilka prób zakończyło się również dosyć szybko. Białowłosy nierzadko się odsłaniał, co San zaraz wykorzystywał i celnie go trafiał. Aczkolwiek mimo wszystko czas poszczególnych starć był trochę dłuższy od poprzednich. Czyli chłopak choć odrobinę się starał.
Przyszedł czas na kolejne podejście. Zaraz po sygnale Alex zaczął biegać, a po chwili miał przy sobie tarczę, którą się osłaniał przed piłkami. San mu przy okazji mówił, by nie polegał cały czas na tarczy, bo w pewnym momencie może się ona zniszczyć pod wpływem kwasu. W ten oto sposób starcie się toczyło, a Alexander, wykorzystując rady blondyna, stopniowo się zbliżał do celu.
San wygrzebał większą piłkę, której wcześniej nie spostrzegł. Wziął zamach, trochę pomógł sobie grawitacją i rzucił ją w sam środek tarczy. Alex się zachwiał, stanął szerzej na nogach, aby utrzymać równowagę. Podniósł wzrok, gdy nagle otworzył szeroko oczy.
Koreańczyk znajdował się obok niego, co więcej, w miejscu, z którego białowłosy był całkowicie odsłonięty. Nie dał mu czasu na zasłonięcie się, jednym ruchem ręki rzucił piłkę i brutalnie nią trafił w ramię chłopaka. Tamten odskoczył, chwilę później zatrzymał się i zaczął masować ręką miejsce, w które oberwał.
Tak kolejna próba zakończyła się niepowodzeniem.
San przeciągnął się, przestąpił z nogi na nogę.
– Nie zapominaj, że ja również mogę się przemieszczać – rzekł. – Yuri nie będzie stał jak kołek i czekał, że się do niego dobierzesz.
Alex dyszał ciężko, wyraźnie zmęczony tym niemalże nieustannym treningiem. Trzymana w jego ręce tarcza zniknęła, a on sam usiadł na podłodze, wycierając ręką pot z czoła.
– Mam dość – wysapał. – To nic nie daje. Nadal nie mam szans.
– Cóż, tak nagle nie staniesz się o wiele silniejszy – odparł spokojnie San, wzruszając ramionami.
– Co, jak Yuri w rzeczywistości nie jest taki silny?
Blondyn zmierzył go wzrokiem.
– Jak opanujesz to, co ćwiczymy, wtedy będziesz od niego lepszy. Jeśli będziesz przygotowany na trudniejsze rzeczy to z łatwiejszymi bez problemu sobie poradzisz.

Alexander?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz