piątek, 18 grudnia 2020

Od Alexandra cd. Sana

Alexandrem wstrząsnęła wiadomość o prawdziwej tożsamości McGarden'a. Oczywiście, że pierwszy raz słyszał o tym, że jest łowcą. Rebbeca nieczęsto dzieliła się z nim informacjami na temat problemów Bractwa. Nic dziwnego. 
Sprawa nabierała nieprzyjemnego kierunku. Jeśli naprawdę mieli do czynienia ze smoczym zabójczą, a Peterson z nim współpracuje, znaleźli się w niemałych opałach. W końcu - jedno zlecenie i po nich. Przeszedł go dreszcz.
Alexander westchnął, próbując zebrać myśli. Może po prostu nadinterpretują całą tę sytuację? Białowłosy nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić. Chciał jedynie prowadzić pozbawione problemów życie. Czy prosił o tak wiele? Doskonale zdawał sobie sprawę, że ową prośbę może spełnić tylko w jeden sposób. Muszą mieć twarde dowody na to, że Peterson jest winny. Wtedy zostaną oczyszczeni ze wszystkich zarzutów. 
- Może skorzystamy z okazji i pójdziemy lepiej przeszukać gabinet Petersona? - zaproponował, chociaż nie liczył na zgodę Sana. Blondyn zwykle racjonalniej podchodził do wszelkiego rodzaju problemów. Towarzysz obrzucił go spojrzeniem, z którego Alexander nie potrafił odczytać żadnych emocji.
- Możemy - stwierdził po chwili San, lekko wzruszając ramionami. Alex uniósł brwi. Czy blondyn naprawdę się na to zgodził? Mam chyba na niego zły wpływ.
- Musimy tylko zrobić coś z Yurim - stwierdził Alexander. Narwany Rusek łatwo nie odpuści i najpewniej będzie deptał im po piętach. W końcu, gdyby ich nakrył, od razu pobiegłby do Petersona na skargę. A to skończyłoby się źle.
- W przeciwieństwie do nas, najpewniej nie siedzi na terenie Bractwa cały czas - odparł San, wstając z łóżka. - Prędzej czy później będzie musiał wrócić do domu.
Faktycznie. Alexander zdążył już zapomnieć, że istnieje życie poza tajną bazą. Yuri musi mieć jakąś rodzinę, mieszkanie czy szkołę. Wystarczy wyhaczyć odpowiedni moment i będą mieli z głowy męczącego ucznia. 
- Pójdę go więc poszukać - zaproponował białowłosy. Wcześniej nawet nie pomyślał, że kiedykolwiek to powie. Zwykle unikał Ruska na każdym kroku. 
- Sprawdź salę gimnastyczną, ja zobaczę, czy jest na stołówce - polecił blondyn. Przeciągnął się szeroko i poszedł do drzwi. - Wypatruj też tych osiłków. Im też trudno byłoby wytłumaczyć naszą obecność w biurze Petersona.
Alexander przytaknął i wychodząc z pokoju, automatycznie skierował się w stronę sali do ćwiczeń. Nienawidził tego miejsca, ale tym razem dobrowolnie zajrzał do przestronnego pomieszczenia, szukając wzorkiem Yuriego. Nie było go tutaj. Nie widząc to ćwiczącego, wycofał się szybko. Gdybym był upierdliwym Rosjaninem, gdzie bym się podział? 
Białowłosy zaczął się przechadzać krętymi korytarzami bazy Bractwa. Mijał wielu jego członków, którzy w pędzie codzienności zajmowali się swoimi sprawami. Ostatecznie natknął się na Yuriego. Ubrany był w kurtkę. Najwyraźniej właśnie wracał do domu. Chłopak obrzucił go wrogim spojrzeniem. 
- Czego chcesz? - prychnął Yuri, z góry zakładając, że Alexander go szukał. Białowłosy poczuł oburzenie - faktycznie próbował go znaleźć, ale nigdy się do tego nie przyzna.
- Stęskniłem się za tobą. - Na twarzy Alexa pojawił się złośliwy uśmiech. 
Policzki ucznia zrobiły się czerwone. Wyrzucił z siebie kilka niezrozumiałych słów i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi. A więc mamy go z głowy.
San czekał już na Alexandra w pokoju. Białowłosy wyjaśnił, że póki co nie muszą przejmować się Yurim. Pozostało im teraz niepostrzeżenie dostać się do biura Petersona i poszukać jakiś śladów na jego winę. Odczekali kilka minut, dla pewności, a później wyszli na korytarz.
- Zamknięte - westchnął zmarnowany Alex. Jeśli siłą wyważą zamek, ktoś to na pewno zauważy. Właściwie chłopak nie dziwił się, że Peterson zabezpieczył swoje biuro przed niespodziewanymi gośćmi. 
Alexander zmarszczył brwi. Chyba wiedział, jak może obejść zabezpieczenia. Oczywiście, nie był przekonany do swojego planu na sto procent, ale nic nie zaszkodziło mu spróbować.
- Mam pomysł - poinformował Sana. Dotknął dłonią zamka. Skoro udało mu się robić lodowe kije i kule, może da radę wykreować też klucz? W końcu to o wiele mniejszy przedmiot. 
Wyjątkowo wszystko poszło po jego myśli. Bez problemu otworzył drzwi, umożliwiając wkradnięcie się do środka. Kiedy znaleźli się już w środku, ponownie zakluczył pomieszczenie. Nie mogą zostać odkryci na gorącym uczynku. 
- To od czego zaczynamy? - zapytał Alex, tasując w dłoniach podniesione z biurka papiery. Szybko je przejrzał, ale nie dopatrzył się niczego ciekawego. 
- Zobacz tamte szuflady, ja sprawdzę tę szafkę. 
Białowłosy zaczął pośpiesznie przekładać wszystkie dokumenty, szukając czegokolwiek podejrzanego. Wśród miliona podobnie wyglądających papierów ciężko jednak było znaleźć coś odpowiedniego. Po kilku minutach stracił nadzieję, że ich plan się powiedzie. Wtedy San zawołał go do siebie:
- Patrz, co mam.
Blondyn dzierżył w dłoniach skórzany notes. Otworzył go, pokazując własnoręcznie zapisane przez Petersona nazwiska, adresy i numery. Był to kalendarz spotkań!
San wyciągnął wizytówkę i zaczął porównywać widniejący na niej numer z kontaktami Petersona. Odnaleźli datę, pod którą widniało znajome nazwisko i adres. Spotkanie miało miejsce kilka dni temu. Członek Bractwa spotkał się z McGarden'em. Po przejrzeniu terminarza okazało się, że mężczyźni często się ze sobą widzieli.
- Czy to nie jest dzień, w którym zginęły te cholerne papiery? - zapytał Alexander, zatrzymując się na jednej z zapisanych przez Petersona stron. - Jeśli nasze podejrzenia są słuszne, zapowiadają się okropne kłopoty - dodał po chwili, krzywiąc się. 
San przytaknął. Po dalszym przeglądaniu kalendarza okazało się, że Peterson planuje spotkanie z McGarden'em jeszcze w tym tygodniu. Dwa dni później widniał zaś zapisek "powrót z misji". Czyżby mężczyzna nawet nie był na poważnym zadaniu? 
Uczniowie sfotografowali co ważniejsze strony terminarza. Dokładnie uwiecznili adres, który powtarzał się wiele razy i najwyraźniej stanowił ulubione miejsce spotkań Petersona z łowcą. 
- Myślisz, że powinniśmy złożyć im wizytę podczas schadzki? - Alexander zaczął sprzątać pomieszczenie, aby nikt nie spostrzegł małego śledztwa uczniów. 
- Dalej mamy areszt - przypomniał San, odkładając na miejsce terminarz. Nie wydawał się być przekonany. 
- Tak, ale Petersona jeszcze nie będzie w bazie - upierał się Alex. - Jeśli znikniemy na godzinę czy dwie, nikt nawet tego nie zauważy - dodał pewnym głosem. - A nawet gdyby ktoś próbował nas zatrzymać, to powiemy, że chcieliśmy tylko iść na zakupy czy coś tego typu. 
Alexandrowi podobała się myśl na opuszczenie Bractwa. Nudził się wśród czterech ścian zajmowanego przez nich pokoiku czy ciągłymi treningami. Pragnął zaczerpnąć świeżego powietrza chociaż na chwilę. Dodatkowo, kończyły mu się papierosy i przydałoby się je dokupić, a nie ma kogo o to poprosić. Nie chciał przymusowego odwyku, choć najpewniej Rebecca byłaby z tego powodu zadowolona. 
Białowłosy uśmiechnął się do blondyna, czekając na jego odpowiedź.

San?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz