piątek, 16 lipca 2021

Od Alexandra cd. Sana

Od kilku dni Alexander robił wszystko, aby przystosować się do życia wśród łowców. Przez ten czas nie dowiedział się jednak niczego istotnego na temat sprawy Petersona. Nie znalazł nawet okazji, aby porozmawiać z Sanem czy Yurim. Jedyną osobą, z jaką Alex miał jakikolwiek kontakt, była Elise. 
Ta trochę wyższa od Alexandra ciemnowłosa dziewczyna zaczęła go uważać za naprawdę dobrego przyjaciela. Chłopak nie potrafił się od niej uwolnić. Pojawiała się zawsze, kiedy w końcu udało mu się zyskać chwilę przerwy od treningów. 
Mówiąc o ćwiczeniach - nowy mentor Alexandra całkowicie różnił się od jego wcześniejszej nauczycielki. Darius okazał się być dość upierdliwy. Z niesamowitą dokładnością czuwał nad uczniem, nie szczędząc mu coraz to nowych zajęć. Krótko mówiąc, Alex z trudem znajdował czas, aby chociażby usiąść i odpocząć. W myślach przeklinał system nauczania, do którego zmuszony został się stosować. Rebecca nigdy nie wymagała od niego aż tak wiele. Alexander nie był przyzwyczajony do takiego wysiłku. 
Szedł właśnie na stołówkę, kiedy usłyszał za sobą głośny tupot. Doskonale wiedział, co to oznacza. Powstrzymał się od westchnięcia, pozwalając zaskoczyć się od tyłu. Elise objęła go ramieniem.
- Tutaj jesteś! - zawołała, niemal zastępując Alexandrowi drogę. - Szukałam cię wszędzie!
- Trenowałem - odpowiedział. Nawet nie krył irytacji. - Jak codziennie. 
- Musisz być zmęczony! Ja również padam z nóg. - Jej usta się nie zamykały. - A niedługo czeka nas jeszcze więcej wysiłku!
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Alex poczuł się zainteresowany. Już teraz ledwo się trzymał, a zapowiadało się coś okropnego. 
- Został zapowiedziany turniej - wyjaśniła. - Wszyscy kandydaci zmierzą się w serii pojedynków, aby wyłowić tych najlepszych i pozbyć się najgorszych. 
Na te słowa Alexander poczuł, że jego serce zaczyna bić szybciej. Przecież nie był żadnym wybitnym wojownikiem! Znaczy się, na pewno posiadał więcej doświadczenia od połowy starających się o stanowisko łowcy. Niejednokrotnie brał udział w walkach, a sparingu z Sanem nie zapomnie nigdy. Na myśl o pojedynku z blondynem poczuł się odrobinę lepiej. Wątpił, że jego przyszli przeciwnicy byliby chociaż trochę tak samo silni jak on. Alexander uznał, że jeśli przeżył walkę z Sanem, nic gorszego go nie spotka. No, chyba, że Yuri. Ale młodego Ruska łatwo było zakręcić. Pokonanie go mogło się okazać wcale nie takie trudne. 
-Martwisz się tym? - Z zamyślenia wyrwał go głos Elise. - Wszystko będzie dobrze, mówię ci!
- Nie, po prostu zastanawiam się, jak to wszystko będzie wyglądać - mruknąłem wymijająco. 
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ dotarli na stołówkę. Alexander wziął tacę, nałożył jedzenie i zajął miejsce przy wolnym stoliku. Elise usiadła zaraz obok. 
- Zapomniałam ci powiedzieć! - Jej irytujący głos zabrzmiał tuż przy uchu chłopaka. - W tych rudych włosach naprawdę jest ci do twarzy!
Alex na te słowa niemal zakrztusił się kęsem jedzenia. Odkaszlnął głośno. 
- Dziękuję... to moje naturalne...
Dalej pochłonęła ich rozmowa na temat treningów, turnieju i wszystkich innych związanych z ich aktualnym położeniem spraw. Kątem oka Alexander obserwował salę. Na jednym z jej krańców dostrzegł Yuri'ego. Chłopaka otaczała grupka innych młodych kandydatów. Wyglądało na to, że bawi się naprawdę dobrze. Tego samego Alex nie mógł powiedzieć o Sanie. Młodzieniec siedział przy pobliskim stoliku ze znudzoną twarzą słuchając wywodu jakiegoś znajomego. Wydawało się, że nieszczególnie cieszy się z jego towarzystwa. Alexander całkowicie to rozumiał. 
Skończyli posiłek, po którym Alexowi udało się pozbyć natarczywej koleżanki i w samotności dostać się do pokoju. Jego współlokatorzy zajmowali swoje łóżka, czytając książki, bawiąc się jakimiś gadżetami czy po prostu ze sobą rozmawiając. Całkowicie zignorowali przybycie kolegi, a Alexandrowi w żaden sposób to nie przeszkadzało. Zajął przeznaczony jemu materac i postanowił cieszyć się chwilą odpoczynku. Doskonale wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu. Zaraz mentor zacznie się o niego upominać i ponownie skończy na treningu. Zostanie łowcą było trudniejsze, niż przypuszczał.
***
Rozpoczął się dzień turnieju. Alexander w ogóle średnio rozumiał, jak to wszystko miało wyglądać. Podobno cały system miał polegać na eliminacji przegranych i przenoszeniu zwycięzców do innej grupy. Alex po prostu modlił się, żeby nie odpaść od razu. Ze zdenerwowaniem oglądał pierwsze pojedynki. Wzrokiem nie mógł odnaleźć ani Sana, ani Yuri'ego. To nie oznaczało niczego dobrego. 
W końcu nadeszła kolej Alexandra. Stanął na ringu, z trudem znosząc padający na niego wzrok ciekawskich łowców. Miał jedynie nadzieję, że w przypływie adrenaliny nie użyje przypadkiem żadnej ze swoich lodowych umiejętności. 
Przeciwnikiem Alexa był trochę wyższy, jasnowłosy chłopak. Patrzył na niego spod zmarszczonych brwi. Wyglądał na poważnego i zmotywowanego. Alexander zaś nie miał pojęcia, co robić. Kiedy nieznajomy kandydat na łowcę zaszarżował, rudowłosy chłopak automatycznie odskoczył. Skorzystał też z okazji, aby podciąć przeciwnikowi nogi. Napastnik najwyraźniej nie spodziewał się tak nagłego kontrataku. Najwyraźniej nie spodziewał się tak nagłego ruchu. Zaliczył mocny upadek na ziemię. Alex wykorzystał jego rozkojarzenie. Pochwycił leżący niedaleko długi kij, którzy przystawił do szyi przeciwnika. Broń była dozwolona podczas turnieju, o ile nikomu nie groziło poważne niebezpieczeństwo. Alexander zabrał ze sobą właśnie dystansowy przedmiot, mając nadzieję, że dzięki temu utrzyma oponenta na odległość. O dziwo wszystko poszło po jego myśli. 
Pierwszy pojedynek zwyciężył. Alex nie miał pojęcia, czy z kolejnym pójdzie mu tak łatwo. Wprawdzie jego wcześniejszy przeciwnik nie stanowił żadnego zagrożenia. Pokonał go nawet bez większego wysiłku. Kolejna runda nie zapowiadała się równie łatwo. Po krótkiej przerwie czekała go kolejna bitwa. 
Tym razem przeciwnik wyglądał groźniej. Zdawało się, że brał tę walkę na poważnie. Nie dawał Alexandrowi nawet chwili na przemyślenie kolejnych ruchów. Rudowłosy chłopak ledwo unikał napierających ataków. Najwyraźniej cokolwiek jeszcze pamiętał z treningów. Dzierżonym kijem starał się zachowywać dystans. Przeciwnik zaś ciągle zmniejszał dzielącą ich odległość. Alex czuł, że niewiele brakuje do jego porażki. Nie nadążał z odskokami, już ledwo łapał oddech. Mało brakowało, a zaliczyłby bolesny upadek. Odbił się jedną nogą od ziemi i zaatakował wroga od tyłu. Uderzenie niewiele dało. Większy młodzieniec złapał za kij, unieruchamiając rudowłosego. Alexander przeklął pod nosem, czując rychły koniec. Nie myślał zbyt dużo, kiedy szybko kopnął przeciwnika w brzuch. Z jego siłą cios w żaden sposób nie można było uznać za mocny. Wystarczył jednak, aby wyrwać kij. Napastnik zgiął się w pasie, mrucząc coś niezrozumiałego. Alex nawet nie czekał na kontratak. Zastosował wcześniejszą technikę, najbanalniejsza technikę, która w tym momencie stała się jego ulubioną. Temu przeciwnikowi również podciął nogi. Tym samym jakimś cudem wygrał drugi pojedynek. Czuł ulgę. Po tych walkach raczej już go nie wywalą na starcie. 
Podczas kolejnej przerwy Alexander przysiadł na ziemi. Po ostatnim pojedynku był poobijany i padnięty. A dzisiaj czekała go jeszcze niewiadoma ilość starć. Mimowolnie przysłuchiwał się rozmowie siedzących nieopodal przegranych. 
- Przed tydzień nie usiądę prosto - skarżył się jeden z nich. 
- Nie mieliśmy z nim żadnych szans - prychnął drugi. - Samuela nikt nie pokona. Cudem uszliśmy z życiem!
Alexander poczuł dreszcz. Im wyżej pnie się w tym turnieju, tym większe szanse, że natrafi na tak bezlitosnego przeciwnika. Skoro bardziej utalentowani kandydaci na łowców się go obawiali, on sam najpewniej zostanie znokautowany po kilku sekundach po rozpoczęciu walki. 
- Sasha, twoja kolej. - Chłopak został wezwany przez swojego mentora. - Postaraj się tym razem, pokaż nam coś nowego. 
Alex nie słuchał go, jedynie kiwając głową. Nagle rozbrzmiał głos prowadzącego, który na ring wezwał właśnie drugiego kandydata. Kiedy rudowłosy usłyszał, kim ma być jego przeciwnik, zabrakło mu tchu. Samuel. Alexander zastanawiał się, dlaczego to właśnie on ma takiego pecha.
Chwiejnym krokiem wszedł na arenę. W tym czasie słyszał komentarze pokonanych "chłopak nie ma szans, na pewni zginie". Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Rozmyślał nad szybkim poddaniem się. Ledwo opanował drżenie, kiedy na drugim krańcu ringu zobaczył Sana. Wtedy zrozumiał, dlaczego wszyscy jego byli przeciwnicy tak ubolewali. To prawda, że z blondynem nikt nie mógł się mierzyć, a Alexander już kilka razy poczuł to na własnej skórze.

San? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz