Widząc stojącego po drugiej stronie ringu Alexandra, San mimowolnie uniósł brwi. Nie spodziewał się, że tak szybko będzie z nim walczył. Tyle dobrego, że to była już któraś z kolei runda. Usłyszał od Yohana, że łowcy potrzebują ludzi, dlatego postanowili wyrzucić tylko tych, którzy przegrają w pierwszych dwóch rundach. San i Alex byli bezpieczni.
O dziwo jednak Koreańczyk nie myślał o przegranej czy chociażby remisie. Chciał sprawdzić, jak silni byli inni rekruci, a też mógł zobaczyć jak bardzo efektywna była jego nowa technika walki, w której po kryjomu używał swoich mocy. Na razie działała bez zarzutu.
Podniósł wzrok na balkon z którego całe wydarzenie oglądało kilkoro ludzi. Wśród nich był mentor Sana, Cipriano. Mężczyzna musiał zajmować całkiem wysokie stanowisko, skoro tam się znajdował. Na tę myśl chłopak zaklął pod nosem. Nie mógł mu się trafić nikt inny tylko ktoś z góry. Chociaż... może kiedyś to wykorzysta...
Charakterystyczny sygnał dźwiękowy oznajmił rozpoczęcie pojedynku. Choć Alexander wyglądał na w pewnym stopniu zmęczonego, zapewne w obawie przed wywaleniem nie chciał tego pokazać, bowiem już na samym początku ruszył z kijem po prawym łuku. San zmierzył go wzrokiem. Ruch ten przypomniał mu czasy treningu przed sparingiem z Yurim. Uczył wtedy Alexa jak się sprawnie poruszać i nie dać po sobie znać, w którą stronę zamierza skoczyć. Widząc akcje rudowłosego poczuł na sercu pewne ciepło. Chłopak się nauczył.
Tak jak podczas każdej tego typu walki, San stał nieruchomo, wręcz ze zmęczeniem wpatrując się w nadciągającego przeciwnika. Wydawało się, że zamierzał się poddać. Ale ci, którzy mieli już okazję pojedynkować się z nim, wiedzieli, że to była jedna wielka zmyłka.
Gdy Alex był blisko i już zaczął wykonywać zamach kijem, San odskoczył od niego gwałtownie. Na krótko tylko zachował dystans; chwilę później z powrotem skoczył, znajdując się tuż obok rudowłosego. Kucnął, podparł się rękami i porządnie zamachnął się nogą, trafiając prosto w tył lewego kolana przeciwnika. Alexander mimowolnie upadł na jedną nogę.
Koreańczyk wyprostował się z zamiarem kopnięcia chłopaka, lecz ten nagle użył swojego kija. Drewniana broń o kilka centymetrów chybiła Sana, który zdążył zrobić unik. Oddalił się kawałek, co Alex wykorzystał, stając na równych nogach.
Obaj jednocześnie skoczyli na siebie. San już szykował swoją moc, lecz wtem ją powstrzymał. Choć przy innych przeciwnikach nie ograniczał się wcale, Alexa nie chciał bardzo ranić. Przecież się kolegowali, a do tego stali po jednej stronie. Ponadto, jeśli poturbuje chłopaka, tamten nie będzie mógł pomóc w misji.
Nie mógł jednak tak nagle przestać walczyć na poważnie. Samuel i Sasha się nie znali, a do tego Samuel słynął z brutalności, więc nie było opcji, że tak po prostu poprzestanie na lekkim poklepaniu go po plecach. Ludzie zaraz zaczęliby coś podejrzewać. Musiał jakoś sprytnie to rozegrać.
Chyba pora użyć nowego tricku.
Czuł, że podczas tego całego turnieju wcześniej czy później przyjdzie mu walczyć z Alexandrem. Dlatego wreszcie zaczął pracować nad bezpiecznym przewracaniem innych. Z pomocą Aurory nauczył się bezpiecznie upadać – usuwał w ostatniej chwili swoją grawitację, zatrzymując tym pęd, a niecałą sekundę później przywracał ją, tym razem lekko opadając. Opanował to do tego stopnia, że nikt nie potrafił tricku zauważyć, myśląc, że zaliczył nieprzyjemne lądowanie. Teraz trzeba było nauczyć się używać tego na innych.
W obecnych warunkach nie mógł trenować na kimś innym, a już zwłaszcza Ciprianie, więc musiał jakoś sam sobie radzić... poprzez podkradanie codziennie ze stołówki jednego talerza lub szklanki. Przemycony obiekt zabierał na salę treningową o późnych godzinach i trenował możliwie jak najdłużej. Źle się czuł jako złodziej, to trzeba było przyznać, ale musiał w jakiś sposób widzieć jak dobrze mu szło na prywatnym treningu, a delikatne szklanki i talerze wręcz idealnie się do tego nadawały.
Najlepszy wynik dotychczas: małe pęknięcie na krawędzi talerza.
Dostrzegł kątem oka ruch.
Alex wykonał kolejny zamach kijem. San w ostatniej chwili sparował cios przedramieniem, którym przy okazji się osłonił. Z racji, że rękę nieco pchnął w stronę kija, nie dał broni czasu na nabranie pędu, dzięki czemu mniej oberwał. Chłopaki na pewien czas zastygli w bezruchu.
San skrzywił się, po czym sięgnął drugą ręką po kij. Alexander zauważył ten ruch i czym prędzej zabrał go, ale nim zdążył spostrzec, Koreańczyk nadepnął na jego stopę. Rudowłosy zachłysnął się powietrzem, poluźnił odruchowo chwyt, co San zaraz wykorzystał, wyrywając mu z ręki broń. Z lekką pomocą grawitacji skoczył za niego, tępym końcem kija niemocno dźgnął tył kolana przeciwnika i zaraz potem kopnął w plecy. Alexander poleciał do przodu, na szczęście dzięki szybkiemu działaniu Sana i wyćwiczonej przez niego sztuczce nie uderzył mocno o podłoże.
Nie marnując czasu ani okazji, San wyprostował się i postawił stopę razem z kijem na leżącym chłopaku.
Kolejny sygnał dźwiękowy ogłosił koniec pojedynku.
San chciał wykorzystać moment i zagadać do Alexa, ale oczywiście nie dano mu, bowiem Yohan zabrał cały jego czas. Chłopak musiał oglądać jego walkę i musiał teraz chwalić jaki to Samuel jest silny i w ogóle. Sana aż on zaczął irytować. Jeszcze trochę i pewnego dnia stracę do niego cierpliwość.
Przerwa się skończyła, nadszedł czas na następny pojedynek. A jego kolejnym przeciwnikiem był...
– Yuri? – spytał samego siebie pod nosem.
Stojący naprzeciw niego Rusek uśmiechnął się szeroko i ułożył swoje usta w jedno słowo: sensei. San skrzywił się, przeszedł go lekki dreszcz.
Dobra, spójrz na to z lepszej strony. Jesteście teraz przeciwnikami, więc możesz spokojnie...
Sygnał.
Yuri skoczył prosto na Sana, który próbował tak jak zawsze stać w jednym miejscu, ale nie wytrzymał za długo. Gdy Rusek zmniejszył ich odległość o połowę, Koreańczyk nagle ruszył się i z zawrotną prędkością znalazł się tuż obok niego. Nim tamten zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, wzmocnioną mocą grawitacji pięścią oberwał prosto w twarz.
Walka pomiędzy tą dwójką wydawała się zażarta, choć wszyscy widzieli, że Yuri bezskutecznie próbował trafić Samuela, a Samuel unikał lub parował każdy cios, od razu potem wprowadzając kontrę. Większość już zawczasu wiedziała, jak ten pojedynek się skończy.
Yuri wyciągnął rękę, chcąc złapać Sana za gardło. Koreańczyk, widząc to, otworzył szeroko oczy, które błysnęły furią.
Nim na moment stracił równowagę, wykonał porządny kopniak, trafiając prosto w czułe miejsce między nogami. Yuri niemalże krzyknął, odruchowo łapiąc się na piekące aż z bólu...
Zadziwiająco ciężka pięść sprowadziła go do parteru. San dodatkowo kopnął go mocno w brzuch, dopiero po chwili zauważając, że jego przeciwnik stracił przytomność. Tak zakończył się kolejny pojedynek.
Tym razem przerwa była dłuższa, a że Yohana nie było w pobliżu, San postanowił zaczepić Alexandra, który jeszcze znajdował się blisko ringu (możliwe, że oglądał). Ruszył w jego kierunku, zwracając na siebie uwagę rudowłosego, gdy nagle usłyszał:
– Samuel.
Twardy głos sprawił, że Koreańczyk zatrzymał się i odwrócił głowę. Jego oczom ukazał się stojący trochę dalej Cipriano. Mentor jednym gestem nakazał mu podejść do niego. San bez słowa wykonał polecenie. Ugh, nie mam czasu na jakieś pochwały...
Stanął przed mężczyzną, otworzył szeroko oczy.
Nieprzyjemny dźwięk uderzenia rozszedł się po okolicy. Głowa Sana mimowolnie odchyliła się w bok, a sekundę później na lewy policzek wskoczyło bardzo niemiłe pieczenie zmieszane z bólem.
– Jak mogłeś?! – warknął Cipriano, zaciskając wcześniej otwartą dłoń w pięść, po czym opuścił całą rękę. – Mówiłem, że masz niczego nie ukrywać! A ty mi tu nagle wyskakujesz z techniką, którą rozbijasz wszystkich po kolei!
San spuścił głowę, jednak spojrzał na mentora spod byka. Choć słynął z bardzo dużego progu cierpliwości, w tym momencie był wściekły i gdyby nie misja, tu i teraz zniszczyłby Cipriana.
Alexander?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz