środa, 15 września 2021

Od Alexandra cd. Sana

Alexander dalej czuł nieprzyjemny zapach spalenizny. O włos uniknął spalenia żywcem. Albo przynajmniej udało mu się uchronić od dotkliwych oparzeń. Ciągle nie wierzył, że udało im się wyjść z tego treningu cało. No, prawie. Ale w końcu Elise i jej kostka nie obchodziły go jakoś szczególnie.
Wraz z końcem wyzywania Alex i San udali się do ośrodka. Przywitała ich niepodobna do tego miejsca ciemność. Zwykle nim dotarło się do sypialni, na korytarzu mijało się wielu kandydatów czy już pełnoprawnych łowców. Teraz, głównie z powodu próby w terenie, hol świecił pustkami.
Wraz z każdym kolejnym krokiem młodzieńcy zagłębiali się w mrok. Alexander przeciągnął się, ziewając. Niemal padał z nóg. Marzył tylko o tym, żeby położyć się spać. Zbyt wiele wrażeń, jak na jeden dzień. 
- Rozejrzyjmy się po bazie. - Nagła propozycja padła z ust Sana. Alex zatrzymał się nagle, rzucając chłopakowi zaskoczone spojrzenie. 
- Hmmm? - Rudowłosy chciał upewnić się, czy naprawdę dobrze usłyszał. 
- Nie ma rekrutów i części łowców, ponieważ są na szkoleniu. Mamy okazję, żeby się trochę rozejrzeć. Musimy zrobić jakiś postęp w misji. 
Wyjaśnienia starszego chłopaka były logiczne. Ich zadanie trwa od kilku tygodni, a odkryli właściwie nic. 
- A co jak ktoś nas zobaczy? - zapytał niepewnie Alexander. 
- Jesteśmy rekrutami, niedawno zaczęliśmy szkolenie. Poza tym jest ciemno. Uwierzą jeśli powiemy, że się zgubiliśmy.
Alex ostatecznie przyznał rację swojemu towarzyszowi. Bez większych wątpliwości ruszył za Sanem. Chwilę potrwało odnalezienie jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Nie wiedzieli w końcu, od czego mają właściwie zacząć. 
Ostatecznie udało im się dotrzeć do archiwum. Młodzieńcy stanęli przed metalowymi drzwiami, próbując dostać się do środka. Bezskutecznie. 
- Zamknięte - prychnął zdenerwowany Alexander. - Może powinienem rozsadzić zamek lodem? 
- Wtedy zbyt szybko domyśliliby się, że coś jest nie tak - odparł San. - Poszukajmy może jakiejś portierni. 
To wcale nie był głupi pomysł. Wspólnie więc skierowali się w kierunku wyjścia. Odnajdując pokój administracyjny, tym razem sprzyjało im szczęście. Drzwi nie zostały zamknięte. Najprawdopodobniej ktoś zapomniał je zakluczyć. Z tego powodu, bez większego problemu młodzieńcom udało dostać się do środka. 
Po wcześniejszym upewnieniu się, że nikt ich nie widział, zaczęli przeszukiwać pomieszczenie. Alexander starał się nie robić dużego bałaganu, chociaż przychodziło mu to z trudem. Dopiero po kilku minutach udało im się odnaleźć jakieś klucze w jednej z niewielkich szafek na uboczu. Wydawało się to aż zbyt proste. 
San zrobił im zdjęcie - w końcu nie wiedzieli, który im się przyda. Alex zarzekał się, że odtworzy klucze z lodu. Wtedy nie będą musieli martwić się, że ktoś przyłapie ich na posiadaniu tych przedmiotów. Obecność w przypadkowych pokojach jeszcze mogliby wyjaśnić. Klucze już niekoniecznie. 
Powrócili pod archiwum. Na szczęście dalej nikogo nie zastali w bazie. Trening najpewniej dalej się nie skończył. Na szczęście. Alexander przez chwilę zastanawiał się, jak idzie wszystkim innym. Miał szczerą nadzieję, że zejdzie im jeszcze długo. Jak najdłużej. 
Alex zaczął odtwarzać klucze. Robił to metodą prób i błędów. Musiał nawet bluzą zetrzeć plamę wody, która powstała od rozpuszczonego lodu. Przeklinał też pod nosem za każdym razem, kiedy ponownie nie trafił w odpowiedni kształt. 
Młodzieńcom ostatecznie udało się dostać do archiwum. Na wstępie przywitał ich rząd szafek z różnymi księgami, papierami czy innymi segregatorami.  
- Zacznij od tamtej strony, ja przejrzę tamte szafki. - San rozdzielił ich zadaniami. Alexander odszedł we wskazanym kierunku. 
Stanął przed znajdującym się na uboczu regałem. Poszukiwania rozpoczął od dolnej półki. Przeglądał dokumenty, ale znalazł tylko zapiski jakiś zakupów, głównie broni. 
- Nuda, nuda - mamrotał, przerzucając arkusze papieru. Głównie skupiał się na odnajdowaniu znajomych nazwisk. Miał nadzieję, że i teraz dopisze mu szczęście. Liczył na rozpoznanie znajomego mienia Petersona. 
Przeniósł się do kolejnej szafki. Nie zdążył jeszcze przejrzeć jej w całości, kiedy usłyszał wołanie Sana. Zaciekawiony Alexander podszedł przekonać się, co takiego znalazł. 
- Zrzuć okiem na te papiery. - Chłopak podał rudowłosemu kilka kartek papieru. Alex przysunął się do twarzy, przeglądając dokumenty. Na niektórych arkuszach widniały ciemne pieczątki z napisem "Unicestwiony". Na ten widok, Alexa przeszły dreszcze. 
- To informacje o członkach Bractwa, prawda? - dopytał Alexander, oddając akta. 
- Wszystkie smoki, które są znani łowcom. Prawdopodobnie tacy, którzy już zostali złapani, jak i tacy dalej obserwowani - wyjaśnił San. W dłoniach dalej przetasowywał kartki papieru, przeglądając dane. 
Nagła nieprzyjemna myśl ogarnęła głowę Sashy. Rudowłosy sięgnął w stronę innej kupki stworzonej z dokumentów. Przejrzał ją, zatrzymując się przy znajomym sobie nazwisku. Müller. 
Wspomnienia, których wolał nie pamiętać, powróciły. Widząc twarze swoich rodziców, oznaczone mrocznym napisem "Unicestwiony", poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. 
- Już właściwie prawie ich nie pamiętam - powiedział nagle, nawet nie patrząc w stronę Sana. Na myśl o rodzicach, Alexander uśmiechał się delikatnie. To było tak dawno temu, ale bolało cały czas tak samo. 
- Zginęli na służbie, podobno przyczynili się do czegoś wielkiego - dodał z lekkim westchnięciem. Nie chciał dalej męczyć Sana swoimi problemami, więc wtrącił pośpiesznie: - Czy sprawdzałeś już Petersona? 
Po szybkiej zmianie tematu, sięgnął w stronę innej grupy papierów. Przeglądał je do momentu, w którym nie natrafił na literę "p".
- Jest! - zawołał z ekscytacji, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że był odrobinę za głośny. Zamilkł więc, rzucając Sanowi przepraszające spojrzenie. 
Z zaciekawieniem zaczął przeglądać dane Petersona. Przysunął się też do Sana, aby wspólnie mogli dowiedzieć się czegoś nowego. 
- Na drugie ma Gaylord - przeczytał na głos Alexander, ledwo powstrzymując chichot. Nie komentując nic więcej, kontynuował czytanie. Jego wzrok przejechał po ciemnym napisie "Unicestwiony" i zatrzymał się niżej. 
- "Przywódca grupy inwigilacyjnej?" - San jako pierwszy odczytał napis. Alexandra przeszły dreszcze.
- "Grupy"? To znaczy, że jest ich więcej? - Pytanie ledwo przeszło rudowłosemu przez gardło. 

San? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz